W zbliżającym się wielkimi
krokami SUICIDE SQUAD zobaczymy nie tylko dobrze znane z kinowych ekranów ikony
popkultury takie jak Batman czy Joker, ale także spore grono postaci, które
dopiero tutaj zaliczą swój filmowy debiut. Na ten moment najpopularniejszą
bohaterką z tej grupy jest Harley Quinn. W tę rolę wcieli się Margot Robbie.
Z Harley wiąże się o tyle ciekawa
historia, że do głównego kontinuum DC trafiła dość okrężną drogą. Otóż Paul
Dini i Bruce Timm stworzyli ją na potrzeby kultowej kreskówki BATMAN: TAS. Tam prędko
zyskała sympatię widzów, dzięki czemu zdecydowano się na wprowadzenie jej
również do komiksów. Ostatnie lata to apogeum popularności Harley. Aktualnie
pojawiają się dwie miniserie z jej udziałem, a seria regularna jest jednym z najlepiej
sprzedających się tytułów w ofercie DC.
Zanim jednak obecni autorzy,
czyli Amanda Conner i Jimmy Palmiotti nadali tej postaci ostateczny rys, swoją
szansę otrzymali inni twórcy. Kiedy pod koniec roku dwutysięcznego wystartował
pierwszy ongoing z Harley w roli głównej, włodarze DC jego
scenarzystą mianowali Karla Kesela, który wcześniej pisał przygody chociażby Supermana
czy też konkurencyjnego Daredevila. Rysunkami z kolei miało zająć się
małżeństwo - Rachel i Terry Dodsonowie.
Tom zatytułowany Preludes and Knock Knock Jokes
rozpoczyna się w przełomowym dla Harley momencie. Wydarzenia z pierwszego
zeszytu sprawiają, że główna bohaterka po raz pierwszy dopuszcza do siebie
myśl, że nie znaczy nic dla Jokera. Że szalony klaun jej nie kocha i jedynie wykorzystuje
ją do własnych celów. Jak można się łatwo domyślić, nie jest to sytuacja, którą
Quinn łatwo może zaakceptować. Jednak kiedy szok mija, Harley postanawia wziąć
się w garść i zaczyna działać na własną rękę.
Mimo dużego potencjału
dramatycznego, jaki tkwił w historii, Kesel oparł swój komiks niemal w
zupełności na infantylnych żartach i humorze. Nawet w najmniejszym stopniu nie
pogłębił psychologicznego portretu Harley, a przecież to postać, której
ogromnym atutem jest właśnie to, że pod strojem błazna kryje się zraniona, w
gruncie rzeczy nieszczęśliwa kobieta. W BATMAN: TAS twórcy znaleźli miejsce
zarówno na ten aspekt charakteru Quinn, jak i na dużą porcję dowcipów. Dzięki
temu historie z jej udziałem miały drugie dno, a sama Harley nie była tak jednowymiarową
antybohaterką. Łamała prawo, popełniała błędy, ale i tak budziła współczucie,
przez co można było z nią sympatyzować.
O tym, że autor chyba nie do
końca rozumiał postać Harley, świadczyć może także to, że niejako sam pozbawił
ją tej złożoności. W oryginale Quinzel była zdrową na umyśle i poza kilkoma wybrykami raczej niewinną osobą, która stała się przestępcą, ponieważ padła ofiarą manipulacji
Jokera. Na jej miejscu mógł znaleźć się każdy inny psychiatra. Wszak dla klauna
nie miałoby znaczenia, czy w potencjalnej ucieczce pomogłaby mu akurat Harleen.
Młoda pani doktor była dla niego jedną z wielu możliwych opcji, tak samo jak
dla niej Joker był jednym z wielu pacjentów. Przynajmniej na początku jej pracy
w Arkham.
Kesel zdecydował się jednak dodać
coś od siebie i odrobinę namieszał w życiorysie Harley. W pisanym przez niego
komiksie okazało się, że tytułowa bohaterka serii jeszcze na długo przed
spotkaniem Jokera nie była w pełni poczytalna. Poznanie największego wroga
Batmana stało się dla niej w pewnym momencie obsesją. Stanowi to kompletne
zaprzeczenie idei Diniego i Timma. Dla mnie jako wielkiego fana tej postaci, to
naprawdę kiepski pomysł i zupełnie niepotrzebna zmiana.
Run Conner i Palmiottiego, mimo
że również nie kładzie zbyt dużego nacisku na psychologiczne aspekty, jest
chociaż wyrazisty. Twórcy puszczają tam wodze fantazji i ubarwiają przygody
Quinn sporą dawką absurdu. Nie bez powodu aktualnie wydawaną serię nazywa się
często odpowiedzią DC na komiksy o niezwykle popularnym ostatnimi czasy
Deadpoolu. HARLEY w wydaniu tej dwójki to tytuł szczerze zabawny i
bezkompromisowy. O pierwszym tomie runu Karla Kesela niestety nie można tego powiedzieć. Czytając Preludes and Knock
Knock Jokes nie znalazłem tam chyba ani jednego znakomitego dowcipu.
Naturalnie zdarzało mi się uśmiechnąć w trakcie lektury, ale humor w komiksie i
tak nie stoi na szczególnie wysokim poziomie. Brak tu błyskotliwych dialogów
czy też trafnych popkulturowych nawiązań.
Poza tym tom jest mocno
ugrzeczniony i sprawia wrażenie skierowanego głównie do młodszych czytelników. Nie
uświadczymy tutaj zatem ani krwi, ani czarnego humoru. Taka konwencja nie
pozwala także na bardziej dwuznaczne, wymowne przedstawienie patologicznej relacji
Harley z Jokerem. U Kesela ich rozstanie szybko zostaje obrócone w żart i nie
widzimy, żeby faktycznie mocno wpłynęło na główną bohaterkę. Również rysunki
sugerują, że tytuł miał trafiać przede wszystkim do młodzieży. Są pełne kolorów
i wyraźnie po nich widać, że mamy tu do czynienia z serią stricte komediową.
Ciężko mi polecić Preludes and Knock Knock Jokes jakiejś
konkretnej grupie odbiorców. Fanom runu Conner i Palmiottiego może wydać się
właśnie zbyt grzeczny i pozbawiony polotu. Ci, którzy z sentymentem wspominają
BATMAN: TAS i uwielbiają tamtejszą wersję Harley, nie znajdą tutaj aż tak interesującej,
złożonej protagonistki, jak ta znana im z kreskówki. Po komiks mogą sięgnąć
oczywiście osoby szukające lekkiej, bezpretensjonalnej lektury, ale i w tej
kategorii można by wskazać dzieła bardziej zasługujące na uwagę.
W związku ze startem Wielkiej
Kolekcji Komiksów DC, istnieje szansa, że Preludes…
niedługo pojawi się na polskim rynku. Nie będzie to jednak szczególnie
wyczekiwany przeze mnie tytuł. Znośne rysunki, kilka przyzwoitych dowcipów i
całkiem sympatyczna główna bohaterka to troszkę za mało, żebym uznał pierwszy
tom pierwszej solowej serii Harley za pozycję udaną. 3/6
W skład tomu wchodzą zeszyty HARLEY QUINN od numeru 1 do 7.
Do kupienia w Atom Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz