Wybrałem takie życie.
Wiem, co robię.
I każdego dnia mógłbym przestać.
Ale nie dzisiaj.
I jutro też nie.
Jeśli ktoś zapytałby mnie, dlaczego wolę DC od Marvela to odpowiedziałbym bez wahania, że dlatego, iż to właśnie DC robi takie komiksy jak KRYZYS TOŻSAMOŚCI. Poważne, poruszające trudne tematy i łamiące stereotypy. Wiem, że pewnie wielu z Was mnie wyśmieje i powie „on chyba żartuje, przecież w tym komiksie nie ma nic godnego uwagi, tanie szokowanie itp.” i wiem też, że znajdą się też takie osoby, które razem ze mną będą zachwalać i zachwycać się. Kto ma rację? Nie wiem. Prawdopodobnie wszyscy po trochu. Może ta historia trafi tylko do niektórych. Może tylko u niektórych jest w stanie poruszyć takie struny, których sami się nie spodziewaliśmy. Wszystko zależy od człowieka i jego wrażliwości. Ale z pewnością wiem jedno KRYZYS TOŻSAMOŚCI. sprawił, że poczułem takie emocje, jakich dawno nie doświadczyłem. Poruszył i zachwycił.
Jeśli tylko spojrzymy na nazwiska autorów, od razu widzimy, że nie byle kto pracował nad tym dziełem. Brad Meltzer, czyli popularny autor thrillerów prawniczych odpowiedzialny był za scenariusz, a warstwą graficzną zajmował się Rags Morales. Jeśli boicie się, że to kolejny typowy komiks superhero przewidywalny i banalny to mocno się zdziwicie już na samym początku, ponieważ komiks zaczyna się w bardzo niekonwencjonalny sposób, bo od śmierci drugoplanowej, chociaż dość istotnej postaci. A nie do tego przyzwyczaili nas twórcy. Zazwyczaj mamy jakiegoś złego z jego misternym planem zniszczenia całego świata, którego nieskazitelnie dobry superbohater musi powstrzymać, co też zawsze robi i mamy happy end. Ale nie tutaj moi drodzy. Jeśli ktoś kiedyś napisałby poradnik pt. ”Jak napisać komiks superbohaterski” na pewno nie zaczynałby się on od: „1. Zabij jakąś niewiele znacząca postać drugoplanową". A mimo to twórcy idą pod prąd i nie czerpią z ogranych i starych jak świat schematów. Odchodzą od tego, co znane i tym samym oddają hołd gatunkowi.
O czym tak właściwie jest KRYZYS TOŻSAMOŚCI? Dla mnie jest to traktat o tym, co tak właściwie znaczy być superbohaterem. Myślicie, że to życie pełne szczęścia, radości i chwały? No bo w końcu tak w większości przypadków jest ono przedstawiane. Ten komiks dobitnie pokazuje, że jest to największe przekleństwo, jakie mogło spotkać naszych bohaterów. Tutaj superbohaterowie płaczą i ukazują swoją ludzką stronę. Żaden inny komiks tak dobitnie nie przypomina nam o tym, że Batman, Green Arrow i wszyscy inni to też tylko ludzie. I jak wszyscy mają swoje problemy. Ciągły lęk o własną rodzinę i bliskich przyjaciół. Myśleliście, że dlaczego tak ukrywają swoją prawdziwą tożsamość? Właśnie dlatego by żaden psychol nie skrzywdził nikogo, kogo kochają. A tacy jak Joker tylko czekają, by uderzyć tam gdzie najbardziej boli. Chyba najbardziej przerażającym scenariuszem, który mogą sobie wyobrazić to właśnie bezpośredni atak na ich najbliższych. Wyrzeczenia, które ci ludzie ponieśliby pomagać ludzkości. Tutaj superbohaterowie to najbardziej tragiczne postaci. Nikomu tutaj nie jest do śmiechu. Całość utrzymana jest w bardzo depresyjnym tonie. Nikt nie może nikomu tu ufać, bohaterowie żyją w ciągłym strachu i poczuciu bezradności a kolejne osoby giną. Nikt nie jest bezpieczny. Na dodatek jesteśmy świadkami ujawnienia pewnych mrocznych tajemnic z przeszłości Ligi, które z pewnością doprowadziłyby do jej rozpadu. To kolejny komiks, w którym Batman został przedstawiony jako piąte koło u wozu. Nikt się z nim nie liczy wręcz tylko wszystkim przeszkadza. Meltzer wykreował wielowarstwową intrygę, pełną zwrotów akcji i trzymającą w napięciu przez cały czas. Jeszcze większy szacunek należy mu się za to, że udało mu się wykorzystać potencjał prawie wszystkich postaci z uniwersum DC. Niektórzy gubią się przy dwóch, trzech postaciach a on dał radę z całym legionem. Skoczył na głęboką wodę i wyszedł z tego obronną ręką.
Co bardzo mnie ucieszyło to to, że twórcy pokazali, iż również te mniej znane postaci mają potencjał, zamiast po raz kolejny eksponować Batmana czy Supermana. Wreszcie pokazano kogoś świeżego kogoś, kto ma coś do zaprezentowania. No bo bądźmy szczerzy: ileż można czytać komiksy o Batmanie? Nawet to kiedyś może się przejeść i zbrzydnąć.
Podczas czytania miałem nieodparte wrażenie, że KRYZYS TOŻSAMOŚCI próbuje być w jakiś sposób komiksem na miarę STRAŻNIKÓW, niestety do tego genialnego dzieła ten komiks nie ma nawet startu. Może tematyka i koncept bardzo podobne, ale tutaj mamy to wszystko spłycone i przygotowane tak by było bardziej zjadliwe dla szerszej publiki.
Co do rysunków to może nie jest to nic, czym można by się zachwycać, ale kilka kadrów bardzo mocno zapadło mi w pamięci, a już w szczególności ten ukazujący Elongated Mana w jednej z naprawdę chwytających za serce scenie. Prawdziwie wzruszający widok.
Nie mogę również nie wspomnieć sceny, w której Batman i Robin ścigają się z czasem, by ocalić Jacka Drake'a. To jedna z najlepszych scen, jakie kiedykolwiek widziałem w komiksach. Ale to tylko jedna z wielu scen, które z pewnością wstrząsną czytelnikami. Dla niektórych będzie to tanie szokowanie dla innych sceny, na których serce potrafi szybciej zabić i łapiemy się na tym, że nie jest nam obojętny los jakieś wymyślonej postaci z komiksu.
Do całości mam tylko jedno zastrzeżenie. Rozwiązanie całej zagadki niestety może rozczarować. Liczyłem na coś, co sprawi, że będę zbierał szczękę z podłogi przez kolejny miesiąc a twórcy zaserwowali nam naciągane i mało zaskakujące rozwiązanie, w które ciężko mi uwierzyć.
Podsumowując „Kryzys tożsamości” to dojrzała, dramatyczna historia o moralności i stracie, która sprawia, że ci doskonali pod każdym względem bohaterowie okazują się jednak wcale nie tacy idealni. Autor wręcz kwestionuje ich heroizm, pokazując nam te wszystkie chwile słabości i błędne decyzje. Całość okraszona jest bardzo dobrze wykonanymi rysunkami. I może nie jest to komiks na miarę „Strażników” ale zdecydowanie to jedna z najlepszych powieści graficznych, które zaprezentowało nam DC. Potrafi wzruszyć i wstrząsnąć czytelnikiem. Ten komiks pozostanie ze mną przez długi czas. Ocena końcowa? W pełni zasłużone 9/10. Lektura obowiązkowa.
A ja jestem osobą która nienawidzi Identity Crisis, za to, że jest takie poważne, miało być listem miłosnym dla srebrnej ery, a wyszło nico.
OdpowiedzUsuńListem miłosnym to jest Nowa Granica
OdpowiedzUsuń