Pierwsze
dwa tomy GOTHAM ACADEMY były dla mnie bardzo pozytywnym zjawiskiem. Czymś,
czego od dłuższego czasu próżno szukałem w komiksach z regularnego uniwersum
DC, przez co zresztą powoli, lecz konsekwentnie odwracałem się do niego
plecami. Tytuł ten charakteryzował się niesamowitym klimatem i przyjemnym
powiewem świeżości w bat-uniwersum. Wciągająca historia, interesujące postaci i
rewelacyjne wykorzystanie znanych i lubianych postaci było czymś, co sprawiło,
iż z niecierpliwością, ale i pewnym niepokojem, czekałem na YEARBOOK. I muszę
się Wam do czegoś przyznać: już dawno nie czułem takiego zawodu, jak po
lekturze tego komiksu.
Trzeci
tom zbiorczy przygód Olive, Maps i reszty barwnej ekipy zbiera zeszyty 13-18
regularnej serii oraz annual, stanowiący wstęp do drugiej serii, która ukazuje
się w ramach DC REBIRTH. Tak naprawdę mamy tu do czynienia z trzema oddzielnymi
historiami i warto o każdej z nich wspomnieć z osobna.
YEARBOOK
otwiera jednorozdziałowy tie-in do crossoveru ROBIN WAR, równie niepotrzebny,
co całe wspomniane wydarzenie. W Gotham pojawiła się cała masa nowych
”Robinów”, więc nic dziwnego, że paru z nich uczy się także na uczelni. Jedna z
nich, dziewczyna o imieniu Riko łączy siły z Olive i spółką, by wspólnie
rozwiązać pewien problem. Jak to często bywa w takich przypadkach, tie-in ten
nie ma żadnego wpływu na główną oś eventu i stanowi tani pretekst, by podbić
wyniki sprzedaży serii. Przed twórcami serii zostaje postawione niełatwe
zadanie, ponieważ po dwóch tomach rozbudowanej, toczącej się własnym tempem
historii, Brenden Fletcher (tym razem przez cały tom nie jest on wspomagany ani
przez Becky Cloonan, ani Karla Kerschla) musi otworzyć i zamknąć cały wątek w
jednym zeszycie. Nie wychodzi mu to najlepiej, przez co otrzymujemy mało
angażującą i nie zapadającą w pamięci historyjkę z przewidywalnym finałem,
która dodatkowo w żaden sposób nie zachęca do tego, by nadrobić resztę ROBIN
WAR i sprawdzić, czy pewne sceny z tego zeszytu mają jakiś swój ciąg dalszy. W zasadzie
jedynym plusem są rysunki Adama Archera, który nie stoi może na tak wysokim
poziomie jak Karl Kerschl, lecz i tak na jego prace patrzy się z duża dozą
satysfakcji.
Ale ok.
Jakkolwiek tego nie znoszę, tak zdaję sobie sprawę z tego, iż tie-iny do
eventów rządzą się swoimi prawami. Dlatego też po tym średnim otwarciu tomu
liczyłem na to, że główna historia okaże się znacznie ciekawsza. Być może
byłoby lepiej, gdybym wcześniej przeczytał jakieś newsy dotyczące tego
story-arcu, ponieważ zupełnie nie byłem przygotowany na to, co wpadło mi w
ręce. Otóż Maps dostaje zadanie – ma dokończyć rocznik, który rozpoczęła robić Olive. Wraz ze swoimi
przyjaciółmi postanawia zapisać tam wszystkie niezwykłe wydarzenia, jakich byli
świadkami pod czas swojej nauki. W ten oto sposób dostajemy coś na kształt
antologii, ponieważ poszczególne opowiastki pisane i rysowane są przez
gościnnych twórców, zaś Fletcher i rysownik Adam Archer odpowiadają jedynie za
sceny, które są łącznikami/pretekstami do kolejnych krótkich form. Dla mnie –
ponownie zawód. Dlaczego?
Tym, co
według mnie stanowiło największą siłę obu poprzednich odsłon GOTHAM ACADEMY,
była właśnie jednolita, powoli rozwijająca się, ale przy tym niesamowicie
wciągająca i intrygująca fabuła. Komiks angażował czytelnika, zmuszał go do
skupienia, a mimo to i tak potrafił zaskoczyć niebanalnymi rozwiązaniami,
chociażby pod kątem nietypowego wykorzystania ikonicznych przeciwników i
symboliki typowej dla Batmana. Podobała mi się także nić tajemnicy, jaką
spowita jest przeszłość Olive Silverlock, a także to, jak naturalnie i
sympatycznie budowane były relacje między poszczególnymi bohaterami. Co więcej,
uczelnia w Gotham dotąd była przedstawiana jako miejsce magiczne i pełne
tajemnic, ale zarazem w miarę bezpieczne dla uczniów, gdzie niebezpieczeństwa
pojawiają się z rzadka i wymagają dużego zainteresowania ciekawskich uczniów.
Przez to wszystko nie bez przyczyny kojarzyło mi się ono nieustannie z
Hogwartem, przynajmniej z tym z pierwszych tomów ”Harry’ego Pottera”. Tego
wszystkiego w YEARBOOK nie ma. Mnogość występów gościnnych twórców i opowiadane
przez nich historię sprawiają, że można odnieść wrażenie, iż podstawowym
zajęciem uczniów na przerwach między zajęciami jest walka z równego typu
zagrożeniami. YEARBOOK w żaden sposób nie rozwija ani głównej osi fabuły, ani
poszczególnych bohaterów, zaś mnogość czasem bardzo różnych od siebie
interpretacji obsady komiksu sprawia, że trudno dać wiarę, iż tom ten w ogóle
znajduje się w kontinuum. Ten fragment trzeciego tomu GOTHAM ACADEMY totalnie
nie angażuje czytelnika nawet w ułamku tak, jak oba poprzednie. Jest pozbawiony
charakterystycznego klimatu, który co prawda Fletcher próbuje zachować między
poszczególnymi opowieściami przy pomocy wątku Robina (tym razem już w wykonaniu
Damiana Wayne’a), lecz to także wychodzi w najlepszym przypadku średnio.
Gościnnym
twórcom oddać trzeba na pewno to, że niejednokrotnie zaskoczyli oni swoimi
pomysłami, czasem bardzo niekonwencjonalnymi. Także graficznie jest bardzo
różnorodnie, lecz w większości przypadków bardzo przyjemnie. Swój udział zaliczyło
kilku naprawdę znanych grafików, lecz i ci mniej rozpoznawalni dobrze sobie
radzili. YEARBOOK graficznie stoi na dość wysokim poziomie. Ale jednocześnie zabrakło
mi tu konsekwencji. Rozstrzał w grupach docelowych poszczególnych historyjek jest
zauważalnie ogromny, przez co niektóre skierowane są wprost do najmłodszych
(np. ta autorstwa Katie Cook czy ”Drivers Ed”), zaś inne wydają się być nieco
zbyt dojrzałe w stosunku do tego, co dotychczas prezentowało GOTHAM ACADEMY
(historie ”Serpents and secrets” czy ”This one’s for you”). Praktycznie cała
lekturę YEARBOOK miałem wrażenie, jakoby DC z jakiegoś powodu musiało wydać te
numery i zdecydowało się na publikację średnio wyważoną.
Tom kończy
wspomniany na początku annual, który jest jedynym jego elementem, żywo
przypominającym swoim poziomem poprzednie dwie odsłony serii. Być może stało
się tak za sprawą powrotu Becky Cloonan do roli współscenarzystki, albo dzięki
większej ilości miejsca, jaki dostali twórcy na przedstawienie historii (annual
liczy 36 stron). W każdym razie lektura tego fragmentu YEARBOOK przyniosła mi
najwięcej satysfakcji. Olive i reszta znów byli sobą, powrócił na moment
charakterystyczny klimat cyklu, a na koniec żałowało się, że historia tak
szybko dobiegła końca. Ten zacny finał tomu dał solidne podstawy sądzić, że po ”odrodzeniu”
GOTHAM ACADEMY: SECOND SEMESTER trzyma poziom i zachęcił mnie do tego, bym
wypatrywał zapowiedzi kolejnego wydania zbiorczego. Mały tylko minus stawiam
przy rysownikach, których w annualu było czterech i o ile z osobna każdy z nich
dawał radę, tak ich wysiłki niestety momentami mocno ze sobą nie współgrały.
Napiszę to
szczerze i pewnie wiele osób ze mną się nie zgodzi, ale moim zdaniem GOTHAM
ACADEMY vol. 3: YEARBOOK mógłby w ogóle nie powstać i całość historii by na tym
zupełnie nie ucierpiała. Wszak ani ona, ani poszczególne postacie praktycznie
nie są tu rozwijane, a w zamian otrzymujemy popisy gościnnych twórców –
momentami lepsze, czasem gorsze, ale w większości zupełnie zbędne. Nie mam
pojęcia, dlaczego zdecydowano się ciągnąć tę serię w takiej właśnie formie,
ponieważ wydaje mi się to tylko stratą czasu i papieru. Jeśli chcecie być na
bieżąco i śledzić wydarzenia, które faktycznie mają jakieś znaczenie, wystarczy
Wam kupno samego annuala i do tego właśnie Was zachęcam. Oszczędzicie dzięki
temu jedenaście dolarów. YEARBOOK zaś, skoro już musiał powstać, mógł być chociaż
osobną miniserią, jak uczyniono to w przypadku crossovera z Lumberjanes.
3/6
GOTHAM ACADEMY vol. 3: YEARBOOK do kupienia w ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz