niedziela, 18 grudnia 2016

Serialownia #50

Długo zastanawialiśmy się co zrobić z udziałem JUSTICE LEAGUE ACTION w "Serialowni" i ostatecznie zdecydowaliśmy, że opinie o tym serialu animowanym dodawać będziemy zgodnie z kolejnością i terminami na amerykańskim kanale Cartoon Network. Tam produkcja ta debiutowała parę dni temu, ale za to od razu z czterema odcinkami. I właśnie nimi zajmiemy się w rozwinięciu posta. Oczywiście uważajcie na spoilery.
JUSTICE LEAGUE ACTION: Shazam Slam
1x01: Classic Rock
1x02: Power Outage
1x03: Night of the Bat
1x04: Abate and Switch
Krzysiek T.: Długo czekałem na debiut tej animacji i nie zawiodłem się. Spodziewałem się przyjemnej, chociaż niezbyt ambitnej serii z duża dawką dobrego humoru. I w takim stylu zostało utrzymane JUSTICE LEAGUE ACTION. Każdy z czterech krótkich, bo raptem jedenastominutowych epizodów, nie zatrzymywał się nawet na chwilę. Podobały mi się liczne występy nieco mniej obecnych w animacjach DC postaci, jak Booster Gold czy Swamp Thing. Fabuła raczej pretekstowa, służąca za zasłonę dla kolejnych pojedynków. Niestety pod pewnymi względami i tak zawodzi, bo Czarny Adam magicznie był przenoszony a to na kraniec wszechświata, a to do prehistorii i nijak tego sensownie nie wyjaśniono. Duży plus za to za zawarty w każdym z odcinków humor, który w efekcie dał nam kilka naprawdę fajnych żartów. Osobiście najbardziej do gustu przypadł mi czwarty z obejrzanych odcinków, najmniej "Power Outage". Nie łudzę się, że JUSTICE LEAGUE ACTION dorówna poprzednim serialom z Ligą, ale będę śledzić dalej. Kilkanaście minut przyjemnego, relaksującego seansu zawsze się przyda.
Tomek: ACTION w tytule tego serialu nie znalazło się przypadkiem, bowiem to praktycznie czysta akcja, bez chwili oddechu. I rusza ona z kopyta zawsze od pierwszych sekund odcinków, które nieraz zaczynają się już w trakcie jakiejś rozróby czy pościgu. Ma to tą wadę, że owa akcja to w sumie nic specjalnego, a w każdym razie nic czego byśmy wcześniej nie widzieli. Ot jakby ktoś skompresował odcinki wcześniejszych seriali o JL, wycinając z nich wszystkie fragmenty gdy postacie nie okładają się pięściami i okrasił to dodatkowym humorem. I to właśnie owo komediowe zacięcie ratuje serial, bo chichrałem się sporo podczas jego oglądania. Dlatego najsłabszy wg mnie był  „Power Outage”,  w którym zawartość humoru była mniejsza i nie dostaliśmy w sumie nic poza 10-minutową nawalanką. Każdy z pozostałych miał przynajmniej po jednej rewelacyjnej zabawnej scenie (pozbawiony mocy Czarodziej usiłujący latać, walka Boostera z „Batmanem”, zmiana wyglądu członków Ligi). „Night of the Bat” miał dodatkowo świetny pomysł – jeden z dżinów podszywający się pod Batmana – szkoda że niespecjalnie wykorzystany. W dodatku jego zdolności były bardzo niekonsekwentne – raz daje się (kilkukrotnie) podejść Boosterowi Goldowi, by za chwilę bez zadyszki pokonać Wonder Woman. Skoro już jesteśmy przy niekonsekwencjach, czemu w „Classic Rock” Czarodziej jak twierdzi wyrzucił Black Adama na drugi koniec galaktyki, by w „Abate and Switch” okazało się, że powiedział iż wysłał go do prehistorii. A ostatecznie okazuje się, że dodatkowo uwięził go w jądrze Ziemi. Dzięki czemu zresztą złoczyńca stał się znacznie silniejszy. Jedynym wytłumaczeniem na takie zachowanie Czarodzieja jest chyba starcza demencja. Przez takie głupoty czasem można odnieść wrażenie, że najpierw nakręcono odcinki, a dopiero potem napisano do nich scenariusze. Na szczęście dzięki traktowaniu fabuły z przymrużeniem oka nie przeszkadza tak bardzo luźne do niej podejście. Oczywiście serialu nie ma co porównywać z JL/JLU, bo to zupełnie inna kategoria wagowa, ale jest to bardzo przyjemny przerywnik. 

Źródło obrazka: Comicbook.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz