czwartek, 4 sierpnia 2016

RetroDCManiak Special #2 - Suicide Squad

Istnieją misje, których podjąć się mogę tylko ci, którzy nie mają nic do stracenia lub tacy, którzy naprawdę wierzą, że na ich wykonaniu da się nieźle zarobić. Do tych drugich stanowczo należał Robert Kanigher – człowiek, któremu fani komiksów zawdzięczają naprawdę wiele.

Filmowy Rick Flag 



Autor poradnika HOW TO MAKE MONEY WRITING uważał, że na pisaniu komiksów/słuchowisk radiowych/tanich powieści kryminalnych da się zbić fortunę. Wystarczy wypluwać z siebie tekst za tekstem. Nie liczyła się dla niego bowiem jakość, a ilość. Nie trafiłby jednak do publikacji FIFTY WHO MADE DC GREAT, gdyby jego prace nie miały w sobie czegoś, co do dziś potrafi przyciągać czytelników. To on odpowiadał za skrypt czwartego numeru komiksowej antologii SHOWCASE, w którym po raz pierwszy przedstawiono czytelnikom postać Barry’ego Allena. Przez 20 lat pisał przygody Wonder Woman dodając do jej mitologii wiele elementów dziś nierozerwalnie łączonych z tą postacią. Stworzył też postaci Sgt. Rocka, The Losers (których zmodernizowana wersja Andy’ego Diggle’a doczekała się nawet ekranizacji) oraz Metal Men.

Jeżeli kiedyś zajrzycie do jego komiksów, to może wydać się wam zaskakujące jak często igrał on z Comic Code Authority. Poruszane przez niego treści balansowały czasami na granicy tego, co można było pokazać wtedy w historiach obrazkowych (np.: „śmierć” Metal Men pod koniec każdego numeru ich serii). Mimo bardzo materialistycznego podejścia do swojej twórczości był on chyba jednak w głębi duszy artystą z odrobinę „samobójczymi” zapędami.

Zespołem, który zaś stanowczo pasuje do pierwszej kategorii należał komiksowy Task Force X zwany też Suicide Squadem (po polsku Oddziałem/Legionem Samobójców). Jego członkowie doświadczyli w swoim życiu ogromnej straty i dzięki temu byli w stanie poświęcić się całkowicie zleconemu zadaniu. Porucznik Rick Flag, Karin Grace (słynna latająca pielęgniarka), Jess Bright (fizyk) i Dr Hugh Evans (astronom) to grupa straceńców, która w związku z ciężkimi doświadczeniami wojennymi nie boi się stawić czoła zagrożeniom do tej pory nieznanym człowiekowi. Zmutowane jaszczurki, dinozaury czy mistrzowie iluzji to dla nich chleb powszedni.



W tym momencie pewnie zastanawiacie się, o co chodzi. Suicide Squad kojarzy się głównie z drużyną złoczyńców zarządzaną przez Amandę Waller. Zresztą materiały promujące film o nich atakują nas obecnie zewsząd. W tej odsłonie RetroDCManiaka przyjrzymy się jednak pierwszej ekipie używającej tej nazwy, której przygody pisał właśnie Robert Kanigher, a rysował fantastyczny Ross Andru (WONDER WOMAN, METAL MEN czy THE AMAZING SPIDER-MAN). W dzisiejszych czasach mało kto o nich pamięta, a w artykułach o historii Suicide Squadu rzadko ktoś pisze o nich więcej niż parę zdań. Czy słusznie?

THE BRAVE AND THE BOLD (1959-1961)



Zanim THE BRAVE AND THE BOLD stało się antologią poświęconą przygodą Batmana i przyjaciół, służyło przedstawieniu czytelnikom nowych postaci, mogących w wypadku sukcesu liczyć na własną serię. W dwudziestym piątym numerze tej serii czytelnicy mogli zapoznać się z tajnym raportem na temat nowej, sekretnej broni – Oddziału Samobójców.

W swej pierwszej przygodzie muszą oni zmierzyć się z tajemniczym czerwonym obiektem, którego gorąc topi wszystko. Kiedy go ochłodzą, ich kłopoty jednak się nie skończą, a dopiero tak naprawdę zaczną. Wykluta z dziwnego obiektu podróbka Godzilli poza niszczeniem okolicznych terenów, będzie zainteresowana też wysysaniem chlorofilu z okolicznej zieleni, a jedynym ratunkiem będzie wysłanie jej w kosmos.

Następnie zmierzą się ze skutkami dziwnego promieniowania kosmicznego (coś mi to przypomina), wysadzą łodzie podwodne tajemniczego państwa będącego wrogiem Ameryki (i skrzyżowaniem nazistowskich Niemiec z ZSRR), a także pokonają bestię pochodzącą z głębin (noszącą bokserki pomimo bycia pradawną istotą). A to wszystko (i nie tylko) zmieszczono na łamach zaledwie trzech zeszytów.

Suicide Squad powrócił jeszcze w 1961 roku, bo jakoby domagali się tego czytelnicy. Tak jak poprzednio wystąpili jednak w zaledwie trzech numerach (w jednym walczyli z dinozaurami), aby zniknąć już prawie na zawsze.

Nie oszukując się – to jeden z gorszych tworów Kanighera. Wyraźnie pisany na kolanie i „inspirowany” serią CHALLENGERS OF THE UNKNOWN. Niestety tej drużynie dużo brakowało do bohaterów stworzonych przez Jacka Kirby’ego. Wystarczy wspomnieć, że przez sześć numerów opowiadających o ich wyjątkowo ciężki misjach właściwie niczego się o nich nie dowiadujemy. Na samym początku dostajemy kilka informacji o przeszłości Ricka Flaga oraz Karin Grace (bardzo dramatyczne i w sumie świetnie zrealizowane retrospekcje), a także ich związku, ale to właściwie wszystko. Ich wątki nigdzie nie prowadzą, a romans objawia się chwilowymi atakami paniki, gdy jedno z kochanków nagle znika oraz dialogami na temat niemożliwości ujawnienia się, gdyż wyalienowałoby to pozostałych członków zespołu.



Jess Bright i Dr. Evans robią zaś za statystów i nawet nie do końca wiemy, jak i dlaczego dołączyli do grupy. Zarządzający nimi wojskowi ledwo zostają zaś wspomniani. Ich przeciwnicy zaś są totalnie nieoryginalni. Może mieliby w sobie jakiś potencjał, ale nawet żołnierze wrogiego Państwa pojawiają się tylko w jednym zeszycie.

Najważniejszym czynnikiem mającym wyróżniać ten komiks miała być gotowość głównych bohaterów do poniesienia ostatecznej ceny za walkę za swój kraj. Jednakże z powodu obowiązujących wtedy zasad nie można było pokazać ich śmierci. Zagrożenie nigdy nie wydaje się przez to realne, a ich patetyczne dialogi o poświęceniu wydają się sztuczne. Sam scenarzysta poradził sobie z tym problemem, chociażby w METAL MEN (gdzie główni bohaterowie jako nieludzie mogą ginąć cały czas, co nadaje ich historii dramatyzmu, ale i staje się w pewnym momencie elementem komicznym).

Na plus wyróżnia się zaś na pewno kreska Andru, która jest pełna szczegółów oraz bardzo realistyczna. Naprawdę nawet dziś na jego pracę patrzy się przyjemnie, a wygląd niektórych potworów robi wrażenie. Rysownik bawi się też ułożeniem kadrów, dzięki temu opowiadana historia wydaje się bardziej dynamiczna.



Wspomniane sześć zeszytów jest też jakby mniej przegadane niż większość tytułów z podobnego okresu. Dalej mamy do czynienia z rozciągniętymi do granic możliwości dymkami oraz sporą dawką pomarańczowych okienek z narracją, ale na tle nawet opisywanych przeze mnie wcześniej tytułów (STALKER, BEOWULF czy nawet PREZ) tekstu wydaje się jednak mniej.

Największym problemem jest jednak brak czegoś, co wyróżniałoby ten tytuł. Może i czasami pojawiały się w nim ciekawe pomysły (kilka wręcz – jak historia z pochłaniającym ludzi obrazem – mogłoby się znaleźć w komiksie Granta Morrisona), ale i tak nie dziwie się, że czytelnicy woleli czytać coś innego. Może w dzisiejszych czasach udałoby się wyciągnąć z tego pomysłu coś więcej, ale to, co powstało było po prostu nudne.

DALSZE LOSY POSTACI



Rick Flag wraz ze swoją ekipą pojawił się jeszcze w ACTION COMICS #552 (i #553). Dowódca Task Force X zostaje zaproszony na spotkanie grupy znanej jako Forgotten Heroes. Dzięki temu ponad dwadzieścia lat po publikacji wspomnianych już numerów THE BRAVE AND THE BOLD czytelnicy dowiedzieli się, że ci bohaterowie żyją w tym samym uniwersum, co Superman czy Batman. Wcześniej nie było to tak oczywiste z racji braku jakichkolwiek nawiązań do pozostałych herosów w historiach o Suicide Squadzie.

Sama historia przedstawiona na łamach tych zeszytów niewarta jest czyjejkolwiek uwagi. Vandal Savage próbuje znowu podbić świat (tym razem za pomocą tajemniczych złotych piramid), a Superman i pozostali bohaterowie (zebrani przez Immortal Mana) starają się go powstrzymać.

Niedługo potem DC postawiło na bardzo dramatyczny krok i postanowiło uporządkować swoje uniwersum. Po KRYZYSIE NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH mogło wydawać się, że nigdy nie usłyszymy już o tym słabo znanym zespole. Stało się jednak zupełnie coś innego.

W latach 1986-1987 ukazał się crossover LEGENDS, którego przebieg wymyślił John Ostrander. Rozpoczął się on od zakładu pomiędzy Darksaidem oraz Phantom Strangerem, że temu pierwszemu uda się zwrócić ludzkość przeciwko jej bohaterom. W tym celu na Ziemię zostaje wysłany Glorious Godfrey oraz Brimstone. Ciąg niefortunnych wydarzeń doprowadza do ogłoszenia przez Ronalda Reagana zakazu prowadzenia jakiejkolwiek działalności superbohaterskiej. Część niezgadzających się z nim członków Departamentu Obrony (w tym Amanda Waller) nie zgadza się jednak z jego decyzją. W sekrecie wysyłają do pokonania Brimstone’a Task Force X – grupę złożoną z najgroźniejszych złoczyńców. Nową wersją Suicide Squadu dowodzi zaś nasz stary znajomy… Rick Flag Jr.



Dlaczego jednak stał się nagle Juniorem?

W nowym kontinuum postanowiono trochę namieszać. W historii THE SECRET ORIGIN OF THE SUICIDE SQUAD dowiedzieliśmy się, że drużyna znajdująca się w centrum zainteresowania tego tekstu nie była pierwszą noszącą tę nazwę. W trakcie II wojny światowej Richard Montgomery Flag dowodził zespołem zwanym Suicide Squadron (pojawili się oryginalnie w historii THE WAR THAT TIME FORGOT napisanej przez Roberta Kanighera na potrzeby antologii STAR SPANGLED WAR STORIES). Gdy po 1951 roku członkowie Justice Society of America znikli, ich miejsce zajęli właśnie członkowie tej jednostki na polecenie Harry’ego S. Trumana. Ta wersja Task Force X składała się z dwóch drużyn — wojskowej i cywilnej. Tą pierwszą dowodził Jeb Stuart (Haunted Tank), a drugą Rick Flag Sr., który zginął później heroicznie walcząc ze starym przeciwnikiem Blackhawks – The War Wheelem.

Dopiero po tym wydarzeniu dowodzenie przejął jego syn, który jak wyjawiono SUICIDE SQUAD: RAISE THE FLAG #5 jednak nim nie był. Rick Flag Jr. tak naprawdę nazywał się Anthony Miller, a jego mózg wyprano w ten sposób, a by myślał, że jest synem dawnego bohatera wojennego.

Losy drugiego Task Force X były równie tragiczne, co historia ich przywódcy. W trakcie misji w Kambodży Dr Evans zmarł, Jess Bright zaginął, a Karen została ciężko raniona przez Yeti. Jess powrócił później jako stworzony przez Chińczyków potwór - Koshchei the Deathless. Po owej brzemiennej w skutkach misji Rick zajął się inwigilacją Forgotten Heroes, a później został szefem operacyjnym nowego Suicide Squadu.

Po jakimś czasie do jego nowego zespołu dołączyła też Karin Grace jako wsparcie medyczne. Jej śmierć oraz katastrofalna misja, w której trakcie zmarli wszyscy członkowie Oddziału Samobójców oraz Doom Patrolu wpłynęła negatywnie na jego zdrowie psychiczne. W końcu zginął w walce z przywódcą pewnej grupy złoczyńców (o jakże interesującej nazwie – Jihad) – Rustamem.

Po śmierci trafił do czyśćca, gdzie na chwilę spotkał się ze swoją ukochaną, a potem wrócił do życia, aby znowu dowodzić drużyną złożoną ze skazanych przestępców.

W pięćdziesiątym numerze serii SUICIDE SQUAD ujawniono też informację, że on i panna Grace doczekali się syna – Ricka Flaga III.



Oryginalny Suicide Squad wystąpił jeszcze w NOWEJ GRANICY Darwyna Cooke’a i był to chyba jedyny raz, gdy byli oni naprawdę przedstawieni w interesujący sposób. Ich heroiczna śmierć (odwołująca się do wydarzeń z THE BRAVE AND THE BOLD #25) była według mnie bardzo poruszająca. Animowana ekranizacja NOWEJ GRANICY to zaś jedyny film, w którym zespół ten pojawił się w całości.

Zdarzyło im się też zaliczyć występ gościnny w 20 numerze serii BOOSTER GOLD VOL.2. 

Sam Rick Flag zaliczył występy w LIDZE SPRAWIEDLIWYCH BEZ GRANIC (odcinek „Task Force X”), serialu TAJEMNICE SMALLVILLE, a jego nazwisko zostało też wspomniane w ARROW. W obrazie LEGIONIE SAMOBÓJCÓW zagrał go Joel Kinnaman. Pojawił się on też w grze BATMAN: ARKHAM ORIGINS BLACKGATE, gdzie głosu użyczył mu Adam Baldwin (powtórzył on swoją rolę z LIGI SPRAWIEDLIWYCH BEZ GRANIC).



W tym momencie zwykle zacząłbym analizować przedstawienie pierwotnego Task Force X w komiksach z New 52, jednakże nie pojawili się oni razem w żadnym tytule wydanym po 2011 roku.

Dopiero w sierpniu tego roku ukazał się komiks SUICIDE SQUAD: REBIRTH #1, w którym to Rick Flag znowu objął dowodzenie nad bandą złoczyńców mających szansę na skrócenie odsiadywanego wyroku.

PODSUMOWANIE


O przygodach oryginalnego Suicide Squadu zapomniano i to nie bez powodu. Nie zamierzam nigdy do nic wracać ani nikogo zachęcać do ich czytania. Nie był to tytuł zły, ale zupełnie nijaki. Brak w nim czegoś, co mogłoby przyciągnąć uwagę czytelnika. Największą zbrodnią jest zaś brak zarysowania charakterów głównych bohaterów. Ich perypetie byłyby ciekawsze, gdybyśmy coś więcej o nich wiedzieli.

Zespół stworzony przez Ostrandera w latach 80. był o wiele ciekawszy, a ich przygody świetnie wpisywały się w sytuację polityczną tego okresu. Dlatego też nie dziwi fakt, że łatwo zapomniano o wcześniejszym składzie tej drużyny.

Jeżeli LEGION SAMOBÓJCÓW będzie, choć odrobinę bardziej interesujący niż scenariusze Kanighera, to zapewne wyjdę z kina przynajmniej lekko zadowolony.

Następnym razem: Dawno zapowiedziani Metal Men!

Przydatne linki:

http://comicartcommunity.com/2014/11/suicide-squad/
https://en.wikipedia.org/wiki/Rick_Flag
https://en.wikipedia.org/wiki/Suicide_Squad

1 komentarz:

  1. Brzmi świetnie, może dlatego, że nie znam takiego oldschoolu, a z wielką chęcią zobaczyłbym superbohaterów walczących z dinozaurami, czy mierzących się z równie porywającymi przeciwnościami losu. Rewelacyjny tekst!

    OdpowiedzUsuń