niedziela, 12 marca 2017

GOTHAM CENTRAL TOM 3: W OBŁĄKANYM RYTMIE

Już po raz trzeci dane mi było odwiedzić policjantów z Gotham City i wspólnie z nimi rozwiązać kilka spraw. A sytuacja w mieście bynajmniej nie jest ciekawa. Szaleje brutalna wojna gangów. W dodatku po pewnym tragicznym błędzie policjanci uznają Batmana za swojego wroga. Słynny batsygnał zostaje zdemontowany z dachu centrali. Niesamowicie sugestywna jest scena, w której ekipa demontująca przez przypadek go upuszcza, a wtedy symbol legendy rozbija się na tysiące małych kawałków. Symbol nietoperza ma już się nie pojawić nigdy na niebie. Policja jasno daje do zrozumienia, że zrywa raz na zawsze swoje kontakty z Mrocznym Rycerzem. Ostatnia nadzieja Gotham zostaje uznana za jego przeciwnika. Komisarz Akins przyrzeka Batmanowi, że jeśli wejdzie w jego drogę zniszczy go. I jedynie Stacy, która była upoważniona do obsługi batsygnału płacze nad jego szczątkami. Parafrazując słowa Norwida, chciałoby się rzec: „Coś ty Gotham zrobił Batmanie”

Ale zostawmy już Batmana w spokoju, bo przecież ta opowieść nie jest o nim (pojawia się w tym komiksie okazjonalnie. Nigdy jednak na pierwszym planie) a o zwykłych policjantach, którzy muszą codziennie mierzyć się z zagrożeniami, których w Gotham nie brakuje. Słabi śmiertelnicy stawiający czoła siłom o wiele potężniejszym od siebie m.in. psychopatom takim jak Joker. I właśnie to jest jedną z najmocniejszych stron GOTHAM CENTRAL. Autorzy nie tworzą kolejnych opowieści o Batmanie, których są tysiące, ale wpadli na coś innowacyjnego. Głównym bohaterem swojej serii uczynili samo miasto i ludzi w nim mieszkających. Rzadko się zdarza, żeby ktoś w taki sposób ukazał zwykłe budynki i ulice. Rzadko się zdarza, żeby miały one taki wpływ na historię. Mało kto potrafi w taki sposób oddać czy to na kartach powieści, czy komiksu duszę miasta. Dzięki tej serii możemy zwiedzić całe Gotham. Razem z policjantami będziemy przemieszczać się od komisariatów przez ciemne zaułki aż po kluby nocne. Z kart komiksu wylewa się mrok i zgnilizna. Na własne oczy przekonujemy się, jak zepsute jest to miasto. Psychopaci, skorumpowani policjanci i milioner biegający w stroju nietoperza — oto prawdziwe oblicze Gotham City

„Jedyny sensowny sposób na życie w tym świecie, to ten pozbawiony reguł”

Kolejną rzeczą, którą GOTHAM CENTRAL wyróżnia się na tle innych komiksów to niesamowicie wykreowane postacie. A już szczególnie relacja Montoyi i jej partnera. Już po kilku sprawach zaczynamy traktować posterunek jako jedność, a nie kilka osobnych duetów. Drobne opowieści każdego z policjantów zaziębiają się i dopełniają, tworząc spójną całość. Sprawy zawodowe mieszają się z życiem osobistym, co sprawia, że to opowieść nie tylko o policjantach, ale także o zwykłych ludziach ze zwykłymi problemami, którym przyszło żyć w takim, a nie innym mieście. Co nadaje całości wydźwięku uniwersalnego. Bohaterowie muszą zmierzyć się z swoimi mrocznymi sekretami. I tak przykładowo mamy wątek Renee Montoyi, która jest homoseksualistką i z tego powodu jej ociec ją wydziedziczył. Mamy również Allena, któremu grozi usunięcie z policji, a nawet więzienie. Nikt tutaj nie jest idealny. Każdy kryje wewnątrz siebie jakieś demony, z którymi musi się mierzyć. Co bardzo cieszy te obyczajowe wątki nie są tylko tłem albo dodatkiem, a częścią większej opowieści.

Śmiało mogę powiedzieć, że seria rozgrywa się na trzech płaszczyznach. Pierwsza opowiada o pracy policjantów, skupia się na prowadzeniu śledztw i rozwiązywaniu spraw kryminalnych. Te wątki cechuje niesamowity realizm. Wychodzi z tego trochę takie komiksowe „The Wire” tylko z większą liczbą strzelanin i bijatyk. Druga to historie zwykłych ludzi takich jak my i ich problemy. Trzecia to wnikliwy obraz Gotham i jego mieszkańców.

Co do tytułu to faktycznie autorzy nadali go nie bez powodu. W tym tomie akcja pędzi „w obłąkanym tempie”. Wszystko dzieje się niesamowicie szybko. Jedna sprawa goni drugą. Jeszcze nie zdążymy ochłonąć po jednym wydarzeniu, a twórcy już nam serwują kolejną dawkę emocji. Nieuważny czytelnik może w pewnym momencie się pogubić, bo akcja pędzie jak szalona a dodatkowo twórcy serwują nam mnóstwo wątków, które razem tworzą monumentalny obraz.

Mimo że za nami już połowa serii autorzy nie dają odetchnąć ani przez chwilę i w dalszym ciągu intrygują tak, że nie można od komiksu się oderwać. Z jednej strony jest to zaleta natomiast z drugiej im coraz bliżej końca, tym większy smutek, że trzeba będzie się rozstać, bo przez ten czas bardzo się z Gotham Central zżyłem. Utrzymanie serii na tak wysokim poziomie zasługuje na szacunek, bo to nie lada wyczyn, szczególnie jeśli poprzeczkę postawiono sobie tak wysoko.

Podsumowując jedyne co mogę o GOTHAM CENTRAL powiedzieć to same pochwały. Świetnie rozpisane postacie, brudny realizm, wszystko jest logiczne i tworzy spójną całość. Fenomenalnie napisane dialogi, przez które przemawia subtelny i delikatny humor. No i warstwa graficzna, która dodatkowo wprowadza klimat i idealnie współgra z opowiadaną historią. Warto, warto i jeszcze raz warto. To jedna z najlepszych serii wydanych przez DC. Nie bez powodu zdobyła dwie najważniejsze nagrody w świecie komiksowym: nagrodę Eisnera i Harveya.

MC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz