niedziela, 12 marca 2017

Serialownia #58

Co tydzień zmienia się obsada seriali, którymi zajmujemy się na łamach tej rubryki. Tydzień temu zabrakło LEGENDS OF TOMORROW, tym razem CW dało odpocząć bohaterom ARROW, zaś za tydzień nie omówimy kolejnych przygód SUPERGIRL, a za dwa - POWERLESS. To w sumie dobrze, ponieważ mamy więcej czasu na uważne przyglądanie się tym produkcjom, które akurat znajdują swoje miejsce w ramówkach danego tygodnia. Tym razem było to sześć seriali, w tym jeden sitcom oraz dwie produkcje animowane. Jak zwykle ostrzegamy przed spoilerami.
SUPERGIRL 2x15: Exodus
Krzysiek T.: Zdecydowana poprawa w stosunku do poprzednich paru odcinków, ponieważ tym razem tylko Alex zachowuje się jak niespełna rozumu. Odcinek posiadał całkiem fajną dynamikę, aktorzy miejscami naprawdę dawali radę (scena z omówieniem "Diuny" była naprawdę sympatyczna), a radosnego, miłosnego pierdololo było jakby nieco mniej. Co więcej, bardzo przypadły mi do gustu ukryte w epizodzie easter eggi, a ostatnia scena wywołała sporą radość na mojej twarzy, ponieważ pokazano nam Teri Hatcher i Kevina Sorbo - bądź co bądź, dwoje moich bohaterów z dzieciństwa. Właściwie takim poważnym minusem epizodu było dla mnie tylko finałowe zatrzymanie statku kosmicznego przez Supergirl. Po pierwsze, efekty specjalne wyglądały tam tak biednie, a muzyka dodatkowo na tyle mocno myliła widza, że do końca myślałem iż statek nie zwalnia i Alex wraz z kosmitami zostanie wystrzelona na koniec wszechświata. Gdy okazało się, że jednak nie, byłem zwyczajnie zawiedziony, bo był to potencjalnie fajny wątek do zrealizowania.
Dawid: Wreszcie w miarę przyzwoity odcinek, a to przede wszystkim dzięki temu, że nie było aż tak wielu głupot i nielogicznych zachowań ze strony poszczególnych bohaterów. Całość oglądało się szybko, płynnie i bez zbędnych przerywników w postaci miłosnych dramatów Kary czy Alex. Głupie zachowanie tej ostatniej było największym zgrzytem odcinka. Drugie miejsce na liście minusów zajęła Kara, która publikując w sieci artykuł pod własnym nazwiskiem (jak ja bardzo chcę być uczciwa, a szef mi na to nie pozwala) chyba jako jedyna nie spodziewała się, że to oznacza wyrzucenie z pracy. Swoją drogą jestem ciekaw, czy i w jaki sposób wróci do dziennikarstwa. 
THE FLASH 3x15: The Wrath of Savitar
Piotr: Nareszcie jakiś postęp w sprawie Savitara. I to duży postęp. Nie ma już poczucia pewności i radości, że Wally uratuje Iris. Koniec odcinka oceniam bardzo dobrze. Ale za to droga do niego była trochę gorsza. Wszystko co się działo miało tylko podbudować koniec i w efekcie było nudno. I trochę śmiesznie, bo Wally'emu nieźle urosły włosy. Twórcy pokazali ciekawy sposób na przywrócenie Savitara ze speed force, spodziewałem się czegoś banalniejszego. Bardzo fajnie wyszedł pierwszy prawowity pojedynek Flasha i Savitara, w którym Barry nie wypadł tak źle jak ostatnio, a nawet miał jakieś szanse. Zdecydowanie czekam na więcej. Jesse nadal żyje. Na ten moment myślę, że to ona zginie zamiast Iris. Ten serial nadal nie przestaje mnie zaskakiwać.
Dawid: Pierwsze co przykuwa uwagę to fakt, że... Wally'emu przybyło włosów na głowie. Czy oznacza to, że wraz ze zmianą wizerunku postać ta zmądrzała chociaż odrobinę? Nie bardzo. Wcześniej wiadomo było, że wrzucenie kamienia do speed force jest niezbyt mądrym posunięciem, ale już dorzucenie przez Wally'ego przeciwnikowi brakującego fragmentu to kompletny idiotyzm. Cieszy mnie fakt, że bohater ten został wessany przez speedforce i na jakiś czas zniknie z pierwszego planu. Nawet kosztem tego, że zapewne w każdym odcinku będzie teraz wspominany ten dramatyczny moment. Dziwi z kolei zachowanie Barry'ego, który tylko stoi i przygląda się, jak młody West desperacko wzywa pomocy, a także powolnemu wyjściu Savitara chwilę później. Podobnie mało logiczne jest wyciąganie ostrego przedmiotu z rany Barry'ego przez Caitlin skoro speedster Jesse zrobiłaby to szybko i zapewne mniej boleśnie. Niby drobiazgi, ale przecież tego typu rozwiązania same się nasuwają podczas oglądania. Nie zmienia to jednak faktu, że odcinek wypadł dobrze, akcja posunęła się do przodu i jestem już trochę większym optymistą, jeśli chodzi o kolejne epizody. Szkoda tylko, że Savitar (według mnie pod maską ukrywa się Wally) robi większe wrażenie jako głos przemawiający przez Juliana, niż podczas bezpośredniej konfrontacji ze speedsterami. 
LEGENDS OF TOMORROW 2x13: Land of the Lost
Tomek: W sumie przeciętny odcinek. Część, że tak powiem, na świeżym powietrzu wypadła bardzo nijako – ot bohaterowie łażą sobie po lesie. Swoją drogą chyba coś poszło nie tak w kontaktach ze specami od efektów komputerowych, bo Waverider wylądował w środku zimy a za oknami i na zewnątrz była (zazwyczaj) wczesna wiosna. Zdecydowanie lepiej prezentowała się część w umyśle Ripa. Choć nie mogę pozbyć się wrażenia, że takie okoliczności można było ciekawiej wykorzystać. No ale przynajmniej mieliśmy okazję poznać Gideon w jej własnej (tak jakby) osobie. Szkoda też, że ten odcinek najwidoczniej oznacza koniec złego Ripa, bo w sumie wolałem go od jego zwykłej wersji.
Krzysiek T.: Ten odcinek zaprezentował nam prawdziwy paradoks czasowy, który stanowił dla mnie zdecydowanie największy minus odcinka. Jeśli wierzyć Martinowi i po części także Gideon, Jackson i Sarah spędzili w umyśle Ripa nie więcej niż godzinę, gdyż inaczej utkwiliby tam na zawsze. W TYM SAMYM CZASIE, Ray, Nate i Amaya spędzili dzień, noc i kawałek kolejnego dnia na poszukiwaniu zagubionego kawałka Waveridera. Może w kredzie czas płynął inaczej, a może po prostu znów zadziałała "Legends science" ;) Ponadto bawiło mnie, że już drugi raz Nate i Amaya w trakcie misji bardziej zajęci są sobą i wzajemną chęcią na chędożenie, niż na postawione przed nimi zadanie. Dla równowagi sceny w umyśle Ripa naprawdę bardzo fajne, dość klimatyczne (wow, pojawia się nawet Firestorm) i nie zepsuło je nawet bardzo dziwne zakończenie. Teraz już chyba tylko obieramy kurs na finał, oby przyniósł nieco więcej satysfakcji niż ten odcinek.
POWERLESS 1x05: Cold Season
Tomek: I tu również przeciętnie. Fabuła niczym stworzona na podstawie poradnika w rodzaju „Jak napisać niewyróżniający się odcinek sitcomu”. Obejrzałem odcinek z przyjemnością, zaśmiałem się parę razy ale następnego dnia już pewnie nie będę pamiętał o co w nim chodziło.
Piotr:Powraca "jakość" z początku sezonu. Chyba wszyscy wiemy co to oznacza. Obydwa wątki wypadły słabo, może tylko ten z Vanem był w miarę ok. Szczególnie budowanie Invisible Jet. Fajnie, że Crimson Fox dostaje większą rolę niż sądziłem, wygląda na to, że będzie się pojawiać dość regularnie. Zabawnie wypadła scena z domkiem na drzewie. Niestety dużo takich nie było. Słabo wyszedł zapowiadający się dobrze wątek Teddy'ego, za to nerdy (ci zwycięzcy konkursu) wypadli dość zabawnie, może jeszcze ich kiedyś zobaczymy. Odcinek niestety nie jest tak dobry jak (wcale nie wybitne) ostatnie odcinki. A to nie wróży dobrze.
Krzysiek T.: Mnie tam z kolei się podobało. Danny Pudi otrzymał wreszcie więcej miejsca dla siebie i wyszło to bardzo zabawnie. Pojawiło się kilka niezłych scen i żartów. Dla mnie jednak zdecydowanie najlepiej wypadła (ponownie zresztą) Christina Kirk. Scena Jackie z Vanem była super, a ta w której mówiła głosem rodem z horroru niewiele jej ustępowała. Ogólnie bez szału, ale wciąż było całkiem ok.
JUSTICE LEAGUE ACTION 1x12: Repulse
Tomek: Dość nietypowy odcinek. Chyba jako pierwszy z dotychczasowych nie zaczyna się w środku jakiejś pogoni lub walki. Sama nawalanka wprawdzie się w nim pojawia, ale trwa może ze dwie minuty i gdy podejrzanie szybko się kończy, okazuje się jedynie pułapką na Supermana. Szkoda tylko, że nikła długość odcinka nie pozwoliła na ciekawe rozwinięcie tego wątku i od razu przeskoczył do rozwiązania problemu. W efekcie najfajniejszymi i najzabawniejszymi fragmentami są te poświęcone randce Clarka i Diany.
Krzysiek T.: Zabawnie wyszło wspomnienie współpracy drużynowej na końcu odcinka, skoro tajemniczy szlam poszczególni bohaterowie konsekwentnie atakowali pojedynczo i do pewnego momentu zbierali oklep. Także i rozwiązanie problemu przyszło jakoś tak zbyt łatwo i bez polotu. Podobały mi się jednak fragmenty pojedyncze żarty i momenty mocniej skupione na Wonder Woman, która w JUSTICE LEAGUE ACTION konsekwentnie pokazywana jest jako postać silniejsza od Supermana. Nieco więcej otoczki fabularnej to dla mnie miła odmiana.
TEEN TITANS: GO! 4x15: Titan Saving Time
Piotr: Bardzo dziwny odcinek (nawet jak na ten serial). Zaczyna się dość niecodzienną sceną, potem zaczyna się właściwy odcinek, w którym to zazwyczaj nieracjonalny i paranoiczny Robin jest tym trzeźwo myślącym. I nawet mimo nawet zabawnej sceny z przesadnie umięśnionymi zwierzętami rolnymi odcinek był średni, nudnawy i zbyt absurdalny, bo absurdalność jest mocną stroną tego serialu, ale tym razem twórcy przesadzili.
Krzysiek T.: Dzieci, nie bierzcie narkotyków. Taka nauka powinna płynąć z tego epizodu, ponieważ podobnie jak Piotrek mam wrażenie, że twórcy zdecydowanie zbyt mocno odlecieli. O ile jednak rozumiem jeszcze sens początkowej sceny, tak im dalej tym gorzej. W efekcie otrzymaliśmy odcinek, który można skwitować krótkim "waaaaat?" i po kilkunastu minutach o nim zwyczajnie zapomnieć.

Zdjęcia pochodzą ze strony Comicbook.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz