To już sześćdziesiąta odsłona naszej rubryki. Tym razem podsumujemy w trzy osoby nowe odcinki pięciu produkcji, które zostały wyemitowane w mijającym tygodniu. Jak zwykle ostrzegamy przed ewentualnymi spoilerami i zapraszamy do rozwinięcia posta.
SUPERGIRL 2x16: Star-Crossed
Dawid: Spodziewałem się odcinka w całości poświęconego Mon-Elowi, a w większym
stopniu dotyczył on chyba problemów Winna z jego nową dziewczyną. O
dziwo ten drugi wątek wypadł na tyle interesująco i dosyć sprawnie
pociągnął cały odcinek do końca. Mon-El wypadł tym razem bardziej
poważnie i nie zgrywał idioty, co było zmianą dla mnie na plus. Cieszy
obecność takich aktorów, jak Teri Hatcher oraz Kevin Sorbo, którzy
wywołali niezapomniane wspomnienia z dzieciństwa. Końcówka to oczywiście
kolejny w tym serialu zwrot w miłosnych kontaktach Kary i Mon-Ela, ale
jak wiadomo sprawa zostanie bardzo szybko naprawiona i przywrócona do
poprzedniego stanu przez Music Meistera. Nie zanotowałem jakichś
poważnych głupot, tak więc czas spędzony na obejrzeniu tego odcinka nie
uważam za stracony.
Krzysiek T.: Chyba największą zaletą tego serialu jest to, że twórcy co moment serwują nam tak przyjemne castingi do drugoplanowych ról. Jednocześnie jedną ze zdecydowanie najbardziej rzucających się w oczy wad jest nachalne wpychanie makabrycznie łopatologicznych odniesień do świata realnego. Moment, w którym matka Mon-Ela stwierdza iż muszą "make Daxam great again" spowodował u mnie jedynie solidnego facepalma. Scena z pojawieniem się Music Meistera wygląda jakby była zupełnie oderwana od i tak naciąganej codzienności w SUPERGIRL. Generalnie dla mnie wielu zaskoczeń nie było w trakcie seansu. Zarówno wątki Winna jak i Mon-Ela szły w bardzo przewidywalnych kierunkach do samego końca, ale jednak uniknięto totalnych głupot i dlatego oceniam ten epizod jakie takie meh
THE FLASH 3x17: Duet
Dawid: Zgodnie z zapowiedziami dostaliśmy odcinek przejściowy, zapychacz nie
posuwający do przodu głównego wątku, także można go sobie spokojnie
odpuścić. Warto jednak obejrzeć go, jeśli lubicie połączenia musicalu z
filmem gangsterskim, które wypadło w tym wypadku całkiem zgrabnie i
zaowocowało kilkoma ciekawymi smaczkami i celową parodią. Odcinek nie
posiada żadnego ambitnego scenariusza i posłużył w głównej mierze na
wykorzystaniu wokalnych umiejętności aktorów grających Barry'ego oraz
Karę, a także na naprawieniu miłosnych relacji z Mon-Elem oraz Iris.
Byłem więcej niż pewny, że okres separacji Allena z ukochaną potrwa
znacznie dłużej, a tu raptem jeden odcinek i wszystko wraca do normy.
Nie podobało mi się zrobienie ze Steina oraz Joe pary starych gejów, a
tak poza tym wyszło praktycznie tak, jak się po tym specjalnym odcinku
spodziewałem. Music Meister jako złoczyńca/bohater odcinka również
wypadł całkiem nieźle. Optymistyczny i przesiąknięty miłością, muzyką
oraz pozytywną energią odcinek, bardzo "nieflashowy" i tylko dla tych,
którzy nie boją się oryginalnych rozwiązań z przymrużeniem oka.
Krzysiek T.: Wróciłem na moment do tego serialu i... no cóż, mi wystarczy. Piosenki miały fajne teksty, niestety nie wszystkie przypadły mi do gustu muzycznie. Przy "Super Friends" Grant Gustin strasznie odstawał i ewidentnie nie była to jego ulubiona tonacja. Podobnie było z Johnem Barrowmanem w "Put a Little Love in Your Heart". Nie oznacza to jednak, że źle się bawiłem. Ba, odcinek bardzo przypadł mi do gustu i zdecydowanie chciałbym, aby takie rzeczy zdarzały się nieco częściej. Wokalne popisy Carlosa Valdesa oraz Jeremy'ego Jordana były naprawdę na wysokim popisie. Niemniej główna linia fabularna THE FLASH nadal niezbyt mnie interesuje i dlatego po nadrobieniu ataku Grodda oraz tego epizodu, ponownie przestaję oglądać przygody Barry'ego.
LEGENDS OF TOMORROW 2x15: Fellowship of the Spear
Tomek: Niby wszystko było na miejscu, ale odcinek jakoś niespecjalnie mi się
spodobał. Może po prostu był zbyt poważny, a to do tego serialu średnio
pasuje. Zresztą akcja została umieszczona w środku I Wojny Światowej w
raczej sztuczny sposób, tylko po to by zwiększyć ilość problemów przed
jakimi staną bohaterowie. Fajnie przynajmniej, że wrócił Kapitan Cold,
oby na dłużej niż kilka odcinków.
Krzysiek T.: Absolutnie uwielbiam sposób, w jaki twórcy LEGENDS bawią się nawiązaniami do popkultury. Scena w której Nate mówi Tolkienowi iż on i reszta ekipy są "Fellowship" bardzo mnie rozbawił. Niestety jest to odcinek, w którym od momentu pojawienia się Colda wszystko szło tak, jak można było to nietrudno przewidzieć. Źli niby wygrali i teraz zmienią rzeczywistość, zaś przekonacie się sami, że w naprawianiu wszystkiego weźmie aktywny udział ten który "zdradził", a więc Mick. Odcinek miał ten sam problem z ten, w którym poruszano wątek niewolnictwa. Było to złe wyważenie scen luźniejszych z tymi, które miały być bardzo poważne.
ARROW 5x17: Kapiushon
Tomek: Arrow zawsze był najmroczniejszym serialem spod szyldu DC, ale nie
spodziewałem się, że zawędruje w aż tak mroczne rejony i lekko
zretconuje nam Queena, który jak się teraz okazuje jest po prostu
seryjnym mordercą. W sumie ma to sens i potencjał, o ile oczywiście
twórcy zrobią z tym coś ciekawego. Za to Prometheus coraz bardziej się
pogrąża i nawet Oliver wytyka mu głupotę jego krucjaty. Mam nadzieję, że
za jego działaniami
kryje się coś jeszcze, bo w przeciwnym razie będę rozczarowany tym, iż
głównym przeciwnikiem sezonu był sztampowy świr, który pasowałby raczej
na „złoczyńcę odcinka”. A jeszcze taka irytująca drobnostka – trochę
dziwne, że „krwiożerczy” Queen Kovara jedynie zadrapał i nikt nie
upewnił się czy aby na pewno nie żyje.
Krzysiek T.: Osobiście odnoszę wrażenie, że Kovar został zabity przez Queena, ale ten jakoś wrócił do życia dzięki Merlynowi. Mamy tu małe niedopowiedzenie, które z pewnością zostanie wyjaśnione w kolejnych epizodach. Zaś sam pomysł, by zrobić z Olliego seryjnego mordercę... nie zdziwiło mnie to i o dziwo, zgadza się z tym jak dotąd przedstawiano Queena. Od pierwszego sezonu widać było, że nie ma od wielu wyrzutów sumienia z powodu zabijania. Gdy postanowił tego nie robić, wówczas uwidaczniało się to, iż niejednokrotnie chciał posłać komuś strzałę w serce. Nie sądzę, by wszystko to było zaplanowane od początkowych odcinków, niemniej fajnie wpisuje się w postać kreowaną przez Amella.
JUSTICE LEAGUE ACTION 1x14: Speed Demon
Tomek: Początek sprawia wrażenie, że będzie to umagiczniona wersja sceny z
Batman Returns, w której Pingwin sterował zdalnie Batmobilem. Na
szczęście pojawienie się Etrigana wprowadza pewne urozmaicenie oraz,
nieco zaskakująco, sporo humoru, a jego „demoniczny pojazd” przyprawił
mnie o wybuch śmiechu. Ostatecznie odcinek wypada lekko powyżej
średniej.
Obrazki pochodzą ze strony Comicbook.com
flash bardzo fajny odcinek z MM który jest chyba de facto bohaterem bo jak na vilaina to żadnych złych uczynków nie dokonał co zresztą zgadza się z wizją przyszłości barrego gdzie było powiedziane że MM podpisał kontrakt na książki swoją drogą sposób jak na początku od niechcenia pokonał flasha i wallego a potem dał się pokonać WW cisco i marsjaninowi wskazuje że chyba jego prawdziwa tożsamość może być w przyszłości przedmiotem niezłego twistu :)) (za oceanem sugerują że to któryś z New Gods )
OdpowiedzUsuńLoT bardzo zgrabne nawiązanie do tolkiena LoTR niezła akcja acz bez niespodzianek trailer nam pokazuje że Mick będzie robił za odkręcającego xD
Arrow zawitał do świata przemocy i terroru brutalnie i ostro aczkolwiek zapowiadane w następnym odcinku rozwiązanie drużyny to tak grubo szyta ściema scenarzystów że głowa boli serio ktoś myśli że się do finału nie zejdą :)