poniedziałek, 13 października 2014

BATMAN: KNIGHTFALL NEW EDITION VOL. 3

Crossover Knightfall przetoczył się przez niemal wszystkie tytuły z bat-rodzinki w 1994 oraz 1995 roku i do dziś pozostaje jedną z najważniejszych opowieści w historii Mrocznego Rycerza. Było to jednak wyjątkowo długie wydarzenie i zebranie go w wydanie zbiorcze jest w zasadzie niemożliwością. Składająca się z trzech tomów nowa edycja Knightfall nie ustrzegła się wielu błędów. Jak bowiem wytłumaczyć w całkiem logiczny sposób wycięcie sporej ilości dość ważnego materiału i tym samym stworzenie miejsca na rzeczy, których obecność w zbiorach nie ma większego sensu?

Teoretycznie powinienem napisać, że trzeci tom nowej edycji Knightfall zbiera część crossovera znaną pod nazwą Knightsend. Tak do końca nie jest i właśnie to jest moim największym zarzutem zarówno wobec tego tomu, jak i całości kolekcji. Z pierwszych dwóch tomów zniknął w całości wątek poszukiwania przez Bruce’a Wayne ojca Tima Drake’a, co ostetcznie doprowadziło do tego, że po złamaniu kręgosłupa oryginalny Batman ponownie mógł stanąć na własnych nogach. Był on niezwykle ważny, a ponieważ dość dobrze go znamy z polskich wydań BATMAN, także i całkiem ciekawy. Nie wpisywał się on w koncepcję trzech tomów podobnej grubości i edytorzy uznali, że pozbędą się go całkowicie. W dziś opiniowanym komiksie za to  Knightsend kończy się mniej więcej w 2/3 zbioru, a całość dopełnia nie związana już z crossoverem historia Prodigal. Ciekawa chyba tylko z powodu tego, że pierwszy raz w rolę Batmana wciela się w niej Dick Grayson.

Konstrukcja trzeciego tomu nowej edycji Knightfall nie podoba mi się totalnie, to już pewnie zauważyliście. Poczułem się nieco oszukany, że zapłaciłem między innymi za ponad 200 stron totalnie nieinteresującej mnie historii, a wcześniej nie otrzymałem tego, co liczyłem ponownie przeczytać. Nie jestem komiksowym pedantem i nie obraziłbym się, gdyby wydania zbiorcze różniły się od siebie grubością, jak na przykład rozbite na trzy części Death and Return of Superman, a w zamian zawierały całość materiału.

Ok, wylałem swoje żale. Teraz może skupię się na tym, co komiks oferuje pod względem fabularnym oraz graficznym. Wydaje mi się że większość z Was kojarzy tytuł Knightsend, ale jeśli jednak nie, to przypomnę iż opowiada ona o powrocie Bruce’a Wayne’a do Gotham, jego dalszej rehabilitacji i w końcu o walce z Jean Paulem Valley’em o miano Batmana, zakończoną dość oczywistym zwycięstwem oryginalnego Mrocznego Rycerza. Podobnie jak w przypadku poprzednich dwóch tomów, tak i tutaj za każdy aspekt komiksu odpowiada przynajmniej kilka osób i to od razu widać. Scenariusz stoi czasem na lepszym, a czasem na gorszym poziomie. Nie potrafię jednak oprzeć się wrażeniu, że w tym tomie jest pod tym względem najgorzej. Całość Knightsend stoi na porównywalnym, średnim poziomie, a przedstawiony po nim Prodigal także prezentuje się mniej więcej równo. Tyle tylko, że w przypadku tego drugiego mam na myśli solidarną zniżkę formy w wykonaniu wszystkich autorów scenariusza. Z dwunastu zeszytów tworzących te historię do gustu pod względem fabularnym przypadły mi może ze dwa. Całość cierpiała na zbyt wielkie rozwleczenie i brak jakiegokolwiek chwytu, który przykułby czytelnika na dłużej. Rzadko zdarza mi się coś podobnego, ale niepodważalnym faktem jest, iż za pierwszym razem Prodigal czytałem w czterech rzutach, i to przez dwa dni.

Jak już nieraz wspominałem, tęsknie nieco za rysunkami z lat 80-tych i 90-tych. Zupełnie inny sposób kolorowania komiksów, mniejsza lub wręcz zerowa ilość komputerowych trików – wszystko to miało swój niepowtarzalny urok. Trzeci tom nowej edycji Knightfal tylko mi o tym przypomniał. Co prawda składające się na niego zeszyty zilustrowało aż piętnastu artystów, to jednak można znaleźć wśród nich kilka ciekawych i uzdolnionych nazwisk. Żaden z nich nie wyróżnił się bardzo wyraźnie na tle innych, lecz nie pierwszy raz podobały mi się prace Toma Grummetta. Tak samo kolejny raz nie mogę nie wspomnieć o Kelley’u Jonesie. Autor okładek do wszystkich tomów nowej edycji Knightfall ponownie mnie do siebie zraził. Nigdy chyba nie rozumiałem ogromnej popularności, jaką zdobył ten artysta i cover dzisiaj recenzowanego komiksu tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że nigdy nie przekonam się do jego rysunków. Batman z półmetrowymi uszami w masce, Jean Paul Valley z nienaturalnymi proporcjami i w niemożliwym do osiągnięcia wygięciu – to nie jest okładka, która zapadnie mi w pamięci z jakichkolwiek pozytywnych powodów.

Jeśli chodzi o dodatki, to podobnie jak w przypadku poprzednich tomów, tak i w tym ich po prostu nie ma. No chyba że weźmiemy pod uwagę cztery strony reklam komiksów DC...

Trzeci tom nowej edycji Knightfall kompletnie mnie zawiódł. Ani przedstawiona na jego łamach historia nie jest najwyższych lotów, ani konstrukcja tomu nie jest zadowalająca. Niemniej, jest to integralna część trylogii z która polecam zapoznać się każdemu fanowi Mrocznego Rycerza. Ostateczna ocena to dwa z plusem.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #509-514, BATMAN: SHADOW OF THE BAT #29-34, DETECTIVE COMICS #676-681, BATMAN: LEGENDS OF THE DARK KNIGHT  #62-63, ROBIN #8-13 oraz CATWOMAN #12-13.

Recenzja pierwotnie ukazała się na łamach DCMultiverse

Krzysztof Tymczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz