środa, 8 października 2014

Komiksy, które zmieniły moje życie na lepsze

DC Multiverse 8-go października obchodziłoby swe siódme już urodziny. Jako, że blog DCManiak jest kontynuatorem zaszczytnych tradycji tamtego serwisu chcę tę siódmą rocznicę uczcić. Przed Wami ranking top 7 komiksów z DC, które są kamieniami milowymi w mojej komiksiarskiej karierze. Część z nich jest też w grupie moich ulubionych komiksów, ale to temat na (być może) osobny felieton.

1. BATMAN 7/94 (TM-Semic)
Prawdziwy fan komiksów nigdy nie zapomina tego, od którego wszystko się zaczęło. To był mój początek. Mam egzemplarz tego komiksu do tej pory (choć nie ten sam, co zakupiony wtedy) i okładka tkwi w pamięci jako jeden z symboli lat 90-tych. Podobnie, jak inne historie z Semica - Panika na niebie, Ostatni Arkham, Knightfall, czy trylogia Śmierć i powrót Supermana. Ale ten jeden jedyny komiks, który był prapoczątkiem to właśnie lipcowa zeszytówka z Black Maskiem na okładce.

2. KINGDOM COME. PRZYJDŹ KRÓLESTWO
Gdy zeszytówki zniknęły z kiosków moja czytelnicza pasja przeszła w stan głębokiej hibernacji... aż do klasy maturalnej, gdzie na temat prezentacji z tych do wyboru wziąłem dot. komiksu. Wtedy też pierwszy raz trafiłem na łódzki festiwal komiksowy (XVI edycja) i tam kupiłem komiks, który wybuchł mojemu zmysłowi estetycznemu prosto w twarz. Fotorealistyczne ilustracje Aleksa Rossa były czymś, czego nie spodziewałbym się po medium komiksu. Wracałem do tego komiksu nie raz, ale na pewno więcej razy jego oglądałem niż czytałem (choć scenariusz też jest świetny). Od tej pory Superman kreską Rossa - zwłaszcza starsza wersja z KC - w mojej głowie wypiera wszystkie inne ikoniczne wersje tej postaci.

3. BATMAN: ROK PIERWSZY
Kolejny komiks, jaki kupiłem parę dni po lekturze KINGDOM COME. I kolejne "Wow!": niesamowity klimat, realistyczna historia, początki Batmana i Jim Gordon w centrum opowieści. Gordon był dla mnie wąsatym, palącym fajkę panem w prochowcu, który zapala bat-sygnał, bo sam nie radzi sobie ze zbrodnią w mieście. Także lektura była dla mnie pozytywną terapią szokową ze świetnym finałem. Po tym komiksem rzuciłem się w wir bat-historii, na pierwszy ogień poszedł HUSH, potem moje pierwsze anglojęzyczne komiksy - THE LONG HALLOWEEN i DARK VICTORY. Wciąż jednak ze wszystkich pozycji, jakie mam z Mrocznym Rycerzem, do YEAR ONE wracałem najczęściej.

4. INFINITE CRISIS
Pierwszy event, jaki przeczytałem i o ile SINESTRO CORPS WAR uważam za lepszy to Kryzys zdefiniował dla mnie czym jest "spektakularność" w komiksie. Mnóstwo postaci, wiele pamiętnych scen, zaskakujące zgony (w tym całych światów), pełne napięcia cliffhangery i kilka niezłych one-linerów. Opad szczęki spotęgował jeszcze wyborny epilog z Superboyem Prime. Co istotne mini serie, które były tie-inami do IC były dobre, co jest rzadkością przy wszelkich eventach. Z kolei bezpośrednim kontynuatorem Kryzysu był tygodnik 52, najlepszy do tej pory w dorobku DC, który daje wrażenia, jak z seansu wciągającego serialu z górnej półki.

5. IDENTITY CRISIS
Żona superbohatera zostaje brutalnie zamordowana, a potem zgodnie z regułą Hitchcocka napięcie rośnie. Podczas śledztwa wychodzą na jaw brudne sekrety Ligi i giną kolejne osoby. To jeden z niewielu komiksów, w którym bohaterowie są tak ludzcy, pełni emocji i bezbronni w obliczu faktu, że teraz ich bliscy są na celowniku. Komiks ma wiele pamiętnych scen, a ostatnia strona wzrusza mnie za każdym razem.

6. SANDMAN
Opowieść o opowieściach, współczesna mitologia, wielopoziomowe arcydzieło współczesnej literatury. Gaiman stworzył serię, która jest wymagająca wobec czytelnika, ale odpłaca mu się z nawiązką. Każda kolejna lektura odkrywa przed nami więcej i zostaje z czytelnikiem na dłużej po zamknięciu ostatniego tomu. Potęga historii, zmiana, współczucie, wiara, nadzieja, śmierć, czy nauka jak żyć - to wszystko znajdziemy na kartach epopei o Władcy Snów. Mimo że poświęciłem lwią część swej pracy magisterskiej SANDMANOWI to wciąż mi ten komiks nie obrzydł i czytam go co rok... i wciąż się zachwycam.

7. SECRET SIX
Seria, którą uwielbiam. Zbieranina antybohaterów, którzy równie często jak wpadają w tarapaty zdradzają towarzyszy broni - co nie przeszkadza im wrócić potem ponownie do drużyny. Czarny humor, wybuchy, strzelaniny, krzywdzenie okropnych ludzi plus najlepiej rozpisana postać Bane'a w historii. Przemoc rodem z filmów Tarantino, tak przerysowana, że aż zabawna. Jeśli nie czytaliście, to wynagrodźcie to sobie i do roboty! W grudniu 2014 w ramach New 52 Gail Simone, scenarzystka przygód Szóstki zaprezentuję nam wersję tej ekipy w realiach nowego uniwersum DC - nie mogę się już doczekać.

Tyle ode mnie, a jakie komiksy odcisnęły na Was swoje piętno?

Damex

4 komentarze:

  1. Odnośnie punktu 6-go, aż kusi pytanie o czym pisałeś pracę magisterką ?

    OdpowiedzUsuń
  2. WSPÓŁCZESNY MIT W SERIACH KOMIKSOWYCH SANDMAN NEILA GAIMANA
    I LUCYFER MIKE'A CAREYA ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie najbardziej utkwiła w pamięci śmierć Supermana szczególnie okładka numeru 8/95. Z nowszych komiksów to GL Rebirth. Flash z rysunkami Manapula. Długie Hallowen.

    OdpowiedzUsuń
  4. Damianie Maksymowiczu. Jakiś czas po przeczytaniu tego posta zacząłem czytać serie "IDENTITY CRISIS". Ona ma fantastyczny poziom i naprawdę wciąga. Nie wiem czy to przeczytasz, ale bardzo, bardzo dzięki za ten post.

    OdpowiedzUsuń