DC Multiverse 8-go października obchodziłoby swe siódme już urodziny.
Jako, że blog DCManiak jest kontynuatorem zaszczytnych tradycji tamtego
serwisu chcę tę siódmą rocznicę uczcić. Przed Wami ranking top 7
komiksów z DC, które są kamieniami milowymi w mojej komiksiarskiej
karierze. Część z nich jest też w grupie moich ulubionych komiksów, ale
to temat na (być może) osobny felieton.
1. BATMAN 7/94 (TM-Semic)
Prawdziwy fan komiksów nigdy nie zapomina tego, od którego wszystko
się zaczęło. To był mój początek. Mam egzemplarz tego komiksu do tej
pory (choć nie ten sam, co zakupiony wtedy) i okładka tkwi w pamięci
jako jeden z symboli lat 90-tych. Podobnie, jak inne historie z Semica - Panika na niebie, Ostatni Arkham, Knightfall, czy trylogia Śmierć i powrót Supermana. Ale ten jeden jedyny komiks, który był
prapoczątkiem to właśnie lipcowa zeszytówka z Black Maskiem na okładce.
2. KINGDOM COME. PRZYJDŹ KRÓLESTWO
Gdy zeszytówki zniknęły z kiosków moja czytelnicza pasja przeszła w
stan głębokiej hibernacji... aż do klasy maturalnej, gdzie na temat
prezentacji z tych do wyboru wziąłem dot. komiksu. Wtedy też pierwszy
raz trafiłem na łódzki festiwal komiksowy (XVI edycja) i tam kupiłem
komiks, który wybuchł mojemu zmysłowi estetycznemu prosto w twarz.
Fotorealistyczne ilustracje Aleksa Rossa były czymś, czego nie
spodziewałbym się po medium komiksu. Wracałem do tego komiksu nie raz,
ale na pewno więcej razy jego oglądałem niż czytałem (choć scenariusz
też jest świetny). Od tej pory Superman kreską Rossa - zwłaszcza starsza
wersja z KC - w mojej głowie wypiera wszystkie inne ikoniczne wersje tej
postaci.
3. BATMAN: ROK PIERWSZY
Kolejny
komiks, jaki kupiłem parę dni po lekturze KINGDOM COME. I kolejne "Wow!":
niesamowity klimat, realistyczna historia, początki Batmana i Jim Gordon
w centrum opowieści. Gordon był dla mnie wąsatym, palącym fajkę panem w
prochowcu, który zapala bat-sygnał, bo sam nie radzi sobie ze zbrodnią w
mieście. Także lektura była dla mnie pozytywną terapią szokową ze
świetnym finałem. Po tym komiksem rzuciłem się w wir bat-historii, na
pierwszy ogień poszedł HUSH, potem moje pierwsze anglojęzyczne komiksy -
THE LONG HALLOWEEN i DARK VICTORY. Wciąż jednak ze wszystkich pozycji,
jakie mam z Mrocznym Rycerzem, do YEAR ONE wracałem najczęściej.
4. INFINITE CRISIS
Pierwszy
event, jaki przeczytałem i o ile SINESTRO CORPS WAR uważam za lepszy to
Kryzys zdefiniował dla mnie czym jest "spektakularność" w komiksie.
Mnóstwo postaci, wiele pamiętnych scen, zaskakujące zgony (w tym całych
światów), pełne napięcia cliffhangery i kilka niezłych one-linerów. Opad
szczęki spotęgował jeszcze wyborny epilog z Superboyem Prime. Co
istotne mini serie, które były tie-inami do IC były dobre, co jest
rzadkością przy wszelkich eventach. Z kolei bezpośrednim kontynuatorem
Kryzysu był tygodnik 52, najlepszy do tej pory w dorobku DC, który daje
wrażenia, jak z seansu wciągającego serialu z górnej półki.
Żona
superbohatera zostaje brutalnie zamordowana, a potem zgodnie z regułą
Hitchcocka napięcie rośnie. Podczas śledztwa wychodzą na jaw brudne
sekrety Ligi i giną kolejne osoby. To jeden z niewielu komiksów, w
którym bohaterowie są tak ludzcy, pełni emocji i bezbronni w obliczu
faktu, że teraz ich bliscy są na celowniku. Komiks ma wiele pamiętnych
scen, a ostatnia strona wzrusza mnie za każdym razem.
6. SANDMAN
Opowieść
o opowieściach, współczesna mitologia, wielopoziomowe arcydzieło
współczesnej literatury. Gaiman stworzył serię, która jest wymagająca
wobec czytelnika, ale odpłaca mu się z nawiązką. Każda kolejna lektura
odkrywa przed nami więcej i zostaje z czytelnikiem na dłużej po
zamknięciu ostatniego tomu. Potęga historii, zmiana, współczucie, wiara,
nadzieja, śmierć, czy nauka jak żyć - to wszystko znajdziemy na kartach
epopei o Władcy Snów. Mimo że poświęciłem lwią część swej pracy
magisterskiej SANDMANOWI to wciąż mi ten komiks nie obrzydł i czytam go
co rok... i wciąż się zachwycam.
7. SECRET SIX
Seria, którą uwielbiam. Zbieranina antybohaterów, którzy równie
często jak wpadają w tarapaty zdradzają towarzyszy broni - co nie
przeszkadza im wrócić potem ponownie do drużyny. Czarny humor, wybuchy,
strzelaniny, krzywdzenie okropnych ludzi plus najlepiej rozpisana postać
Bane'a w historii. Przemoc rodem z filmów Tarantino, tak przerysowana,
że aż zabawna. Jeśli nie czytaliście, to wynagrodźcie to sobie i do
roboty! W grudniu 2014 w ramach New 52 Gail Simone, scenarzystka przygód
Szóstki zaprezentuję nam wersję tej ekipy w realiach nowego uniwersum
DC - nie mogę się już doczekać.
Tyle ode mnie, a jakie komiksy odcisnęły na Was swoje piętno?
Damex
Odnośnie punktu 6-go, aż kusi pytanie o czym pisałeś pracę magisterką ?
OdpowiedzUsuńWSPÓŁCZESNY MIT W SERIACH KOMIKSOWYCH SANDMAN NEILA GAIMANA
OdpowiedzUsuńI LUCYFER MIKE'A CAREYA ;)
Mnie najbardziej utkwiła w pamięci śmierć Supermana szczególnie okładka numeru 8/95. Z nowszych komiksów to GL Rebirth. Flash z rysunkami Manapula. Długie Hallowen.
OdpowiedzUsuńDamianie Maksymowiczu. Jakiś czas po przeczytaniu tego posta zacząłem czytać serie "IDENTITY CRISIS". Ona ma fantastyczny poziom i naprawdę wciąga. Nie wiem czy to przeczytasz, ale bardzo, bardzo dzięki za ten post.
OdpowiedzUsuń