wtorek, 14 października 2014

PLANETARY VOL. 1

Ciężko jest być człowiekiem odpowiedzialnym w DCManiaku za przypominanie czytelnikom o tym, że istniało kiedyś coś takiego jak WildStorm. Dziś udało się napisać i umieścić ten tekst – recenzję pierwszego tomu zdecydowanie najlepszego komiksu, jaki kiedykolwiek ukazał się z logo tego imprintu na okładce. I tym samym już w pierwszym akapicie tej recenzji ujawniłem końcową ocenę. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak spróbować bardziej lub mniej solidnie przedstawić argumenty za nią stojące. No i być może zachęcić kilkoro z Was do sięgnięcia po pierwszy tom PLANETARY.

Co istotne i warte podkreślenia już na wstępie, komiks ten ukazał się także po Polsku, nakładem nieistniejącego już wydawnictwa Manzoku. Chcę stanowczo zaznaczyć, że niniejsza recenzja opisuje wydanie oryginalne, a nie podzielony na dwie osobne części twór polskiego wydawcy.

Będzie to dość trudne zadanie, ale mim wszystko postaram się pozbawić tę recenzję jakichkolwiek spoilerów. Tak więc PLANETARY jest nie tylko najsłynniejszym komiksem wydanym przez WildStorm, ale także bodaj jedną z najlepszych pozycji, jakimi obdarował nas XXI wiek. Osobiście uważam, chociaż jednocześnie chciałbym się mylić, że ani Warren Ellis, ani także John Cassaday nic lepszego w swojej komiksowej karierze już nie zrobią. Jeśli więc drogi czytelniku dotarłeś do tego miejsca tekstu, oznacza to iż jakimś cudem jeszcze nie znasz PLANETARY. Pierwszy tom tego komiksu zarysowuje świat i głównych bohaterów. Tych jest troje: Elijah Snow, Jakita Wagner oraz niejaki Drummer. Należą oni do tytułowej organizacji i mówi się na nich „archeolodzy niemożliwego”. Nie spodziewaj się jednak komiksu o trójce ludzi z pędzelkami, zajmującymi się wykopaliskami, o nie. PLANETARY to naładowana akcją seria o spotkaniach ludzi z niezwykłymi artefaktami i ich konsekwencjami, z którymi muszą zmierzyć się główni bohaterowie. Warren Ellis jednak od samego początku pokazuje nam dużo więcej. PLANETARY oprócz oryginalnych, inteligentnych i zajmujących fabuł, posiada wiele innych plusów. Ale po kolei.

Przede wszystkim PLANETARY było kilkanaście lat temu niesamowicie świeże i w świetny oraz niegłupi sposób łączyło gatunki superhero, sci-fi czy powieści szpiegowskie oraz sensacyjne. Warren Ellis nadał także prowadzonym przez siebie postaciom mnóstwo charakteru. Każdy z trójki głównych bohaterów PLANETARY ma nie tylko niezwykłe zdolności, ale także bogatą i ciekawą historię. To samo zresztą można powiedzieć o postaciach drugoplanowych, ponieważ na łamach pierwszego tomu zbiorczego tej serii znaleźć można ich co najmniej kilka. Już sam fakt że naprawdę zapadają w pamięć przemawia na ich korzyść. Ale to nie wszystko. W tle pojawia się nieśmiało główny wątek, a mianowicie kwestia tajemniczego czwartego członka grupy i jej fundatora, którego tożsamości nikt nie zna. Chociaż scenarzysta nie ujawnia w pierwszym tomie zbyt wielu szczegółów, już na samym wstępie udaje mu się zainteresować nim mnie jako czytelnika.

PLANETARY zrobiło z Johna Cassaday’a komiksową gwiazdę światowego formatu. Rysownik, który obecnie znany jest z tego, że zawala każde możliwe terminy i nie wywiązuje się ze wszystkich swoich obowiązków. Abstrahując od tego, jakie są jego obecne losy, nie można nie docenić prac Cassaday’a w pierwszym tomie PLANETARY. Oczywiście również i dawniej seria ukazywała się 3-4 razy do roku, ale każdy numer okazywał się tak ogromną przyjemnością dla oczu, że ciężko wskazać rysownika, który mógłby sprawić się lepiej rysując ten komiks. Cassaday raz za razem zaskakuje czytelnika udaną stroną, a gdy ten zdąży się już nieco otrząsnąć, artysta robi to kolejny raz i to ze zdwojoną siłą. Rysunki są niesamowicie szczegółowe, pod niemal każdym względem dopracowane i, co tu dużo pisać, wyglądają na bardzo pracochłonne. Wydaje mi się, że czytelnicy PLANETARY, którzy cierpliwie czekali na kolejne zeszyty, wybaczali rysownikowi wieczne opóźnienia właśnie dzięki temu, że warstwa graficzna komiksu stoi na kapitalnie wysokim poziomie.

Sam komiks niestety nie obfituje w dodatki. Aż chciałoby się zobaczyć jakiś szkice autorstwa Cassadaya. Wydawca jednak wysilił się tylko na kompletną galerię okładek do poszczególnych zeszytów, które nie tylko świetnie sprawdziłyby się jako plakaty, to jeszcze zwracają na siebie uwagę pewnym niepozornym szczegółem. Otóż każdy z zeszytów tworzących ten zbiór posiadał na okładce inne logo, a same covery tworzone były w różnych stylach, by tylko jeszcze mocniej podkreślić jak bardzo utalentowany jest Cassaday. Przyznać jednak trzeba, że nie wszystkie wyszły wybornie. Okładka do PLANETARY #2, nawiązująca do japońskich plakatów filmowych moim zdaniem nie jest jakoś szczególnie udana.

PLANETARY BOOK 1 to komiks który po prostu trzeba znać. Jeśli jakimś cudem jeszcze nie macie go w swojej kolekcji, powinniście jak najszybciej nadrobić to niedopatrzenie. Oczywiście jak już zdradziłem na początku mojej recenzji, ocena może być tylko jedna. Pierwszy tom PLANETARY otrzymuje ode mnie maksymalną ocenę 6/6.

Recenzja pierwotnie ukazała się na łamach DCMultiverse
Krzysztof Tymczyński

2 komentarze:

  1. Całość Planetary to bez zastanowienia 10/10. Po lekturze pozostaje tylko jedno pytanie - co dalej? Jaki inny komiks pomoże zapełnić pustkę po takiej serii? ;p

    OdpowiedzUsuń