Nie lubię pisać negatywnych recenzji. Znacznie łatwiej i przyjemniej tworzę teksty opisujące to, co w istocie naprawdę mi się podobało. Stąd też niekiedy zastanawiam się nad tym, co ja w zasadzie jeszcze robię w DCMultiverse? Przez ostatnie dwa lata w głowie tak mi się poprzewracało, że na komiksy z tak zwanej „wielkiej dwójki” – czyli oczywiście z DC oraz Marvela – patrzę już zupełnie inaczej. No, w zasadzie na wytwory Domu Pomysłów to już zupełnie nie „patrzę”, ale DC Comics jakoś jeszcze się trzyma. Z miesiąca na miesiąc coraz słabiej, ale jednak. Wynika to z tego, że zainteresowałem się innymi wydawnictwami i odkryłem w nich historie nieporównywalnie lepsze niż te dominujące na listach sprzedaży. Moje kolejne zamówienia w preorderach zawierają coraz więcej pozycji z Image Comics, Boom! Studios czy IDW lub Valiant Universe, przez co tracą swoje miejsca te z wydawnictwa zarządzanego przez Dana DiDio. Wciąż jest jednak kilka wyjątków, które napawają mnie nadzieją, że z DC Comics się jeszcze przez jakiś czas nie pożegnam. Mam tu na myśli takie serie jak WONDER WOMAN, ANIMAL MAN, zakończone już I, VAMPIRE czy tę, której drugie wydanie zbiorcze jest istotą tej recenzji.
SWAMP THING VOL. 2: FAMILY TREE to ciąg dalszy prac Scotta Snydera (AMERYKAŃSKI WAMPIR, BATMAN) nad przywróconą do uniwersum DC postacią Potwora z Bagien. Już przy okazji opiniowania pierwszego zbioru serii zaznaczałem, że topowy obecnie scenarzysta DC Comics nawet nie zbliżył się do poziomu Alana Moore’a – twórcy bezsprzecznie najlepszych historii z udziałem Aleca Hollanda, lecz jednocześnie nadał postaci tej swoje własne piętno, dzięki czemu seria wyrosła na jedną z najoryginalniejszych spośród oferty DCnU. Czy drugi tom potwierdza moją dobrą opinię? Przekonajmy się.
Fabułę przedstawioną na łamach SWAMP THING VOL. 2: FAMILY TREE trzeba podzielić na kilka osobnych akapitów. Co prawda całość łączą postacie pojawiające się w poszczególnych rozdziałach, lecz nie umiem oprzeć się wrażeniu, że potraktowanie zbioru jako swoistej antologii nie będzie przesadą. Najważniejszą częścią FAMILY TREE są zeszyty #8-11 comiesięcznej serii. kontynuuje ona wątki z RAISE THEM BONES i przedstawia nam starcie przemienionego ponownie w Swamp Thinga Aleca Hollanda z Williamem Arcanem i stojącym za nim, tajemniczym Rot. W jej trakcie rozegra się rozgrywka o życie Abigail Arcane, a w międzyczasie będziemy świadkami powrotu do świata żywych największego w historii przeciwnika Potwora z Bagien. Chociaż z tego niedługiego opisu wynika, że na kartach tych czterech rozdziałów dzieje się naprawdę sporo, nie umiem powstrzymać się od wrażenia, że wszystko to jest swoistą zasłoną dymną. Nie zrozumcie mnie źle, to wcale nie jest zła historia. Mimo wszystko jednak odniosłem podczas lektury wrażenie, że wszystko rozgrywa się zbyt szybko, tak by wyrobić się na zapowiedziany już crossover Rotworld. Jednocześnie zabrakło tu aż tak wciągającej fabuły, jak ta znana z poprzedniego tomu serii. jak to się stało, że i tak uważam tę część SWAMP THING VOL. 2: FAMILY TREE za dobrą? Powody są dwa. Po pierwsze, chociaż sądzę, że Scott Snyder nieco wyhamowywał podczas pisania skryptów do wspomnianych zeszytów, to przedstawiona historia jest wciąż interesująca, konsekwentna i spójna, a przy tym nieporównywalnie lepsza od większości z tego, co na co dzień oferuje DC Comics. Scenarzysta doskonale rozumie pisane przez siebie postacie i chociaż nie wysila się na wymuszone i niespodziewane zwroty akcji, czytelnik może kilka razy poczuć się zaskoczony.
Po drugie jednak, opisywana część SWAMP THING VOL. 2: FAMILY TREE to popis rysowników, których w przypadku tych czterech zeszytów było aż trzech. Yanick Paquette był klasą sam dla siebie, chociaż napracował się najmniej – zaledwie pół rozdziału oraz okładki. Widać jednak, że artysta ten doskonale czuł się w roli ilustratora serii, a także posiadał sporo swobody podczas tworzenia kolejnych plansz. Dzięki temu stworzył kilka małych dzieł sztuki, które ogląda się z nieskrywaną przyjemnością. Kroku dotrzymał mu jedynie Francesco Francavilla – nieformalny król pulpowych komiksów, który nie w swojej ulubionej konwencji odnalazł się przyzwoicie, nie schodząc poniżej poziomu, do którego potrafił już przyzwyczaić wielbicieli jego talentu. I wreszcie Marco Rudy. To naprawdę przyjemność pisać o tym, że najsłabszy spośród wymienionych rysowników wciąż jest artystą, którego prace wyglądają naprawdę dobrze. Co jak co, ale regularna seria Swamp Thing na dobór artystów narzekać nie może.
Za dodatkowy plus uważam fakt, że chociaż osadzenia w DCnU, seria nie wchodzi w mocne interakcje z resztą uniwersum, dzięki czemu nie musimy śledzić jednocześnie kilku serii, by być cały czas na bieżąco z losami Aleca Hollanda. Podobno nawet zbliżający się crossover Rotworld tego nie zmieni.
Drugą część SWAMP THING VOL. 2: FAMILY TREE tworzą dwie pojedyncze historie, które zawarte zostały w numerze zerowym serii oraz pierwszym annualu. Nie chcę tu zbyt mocno spolerować, ponieważ historie te wiążą się z pewną postacią, która powróciła zza grobu na łamach pierwszej połowy zbioru. Chociaż początkowo mogą wydawać się one na nieco oderwane od głównego wątku fabularnego, z czasem nabierają mocnego znaczenia. Osobiście większość spośród słynnych numerów zerowych serii z DCnU czytało mi się źle. Scott Snyder także mnie nie powalił na łopatki, ale przynajmniej stworzył zwięzłą, originową historię, a nie bawił się w domykanie wątków z poprzednich historii. Rysujący zeszyt Kano także nie zrzucił mnie z krzesła. Znam kilka wcześniejszych prac tego rysownika i z cała pewnością mogę stwierdzić, że potrafi on wykrzesać z siebie znacznie więcej.
Wspomniany już annual to z kolei wstęp do historii Rotworld, skupiający się na związku Aleca Hollanda z The Green oraz opisujący pierwsze spotkanie mężczyzny z Abigail Arcane. Nie sądzę, by była to historia niezbędna zarówno dla tego crossovera, jak i dla zawartości samego SWAMP THING VOL. 2: FAMILY TREE. Mimo wszystko nie jest to annual z gatunku tych, których powstania totalnie nie umiem wytłumaczyć. Ten przynajmniej wyróżnia się przyjemną dla oka warstwą rysunkową autorstwa Becky Cloonan.
Całość SWAMP THING VOL. 2: FAMILY TREE oceniam nieco niżej niż pierwszy tom serii. Jak już wspomniałem, jest to nadal jedna z ciekawszych historii nowego uniwersum DC Comics, lecz sprawia wrażenie na siłę skróconej. Wspaniała w większości warstwa graficzna wynagradza nam ten minus i dlatego tom oceniam na czwórkę z solidnym plusem.
Recenzja historii zawartych w SWAMP THING v5 #8-11, #0 oraz Annual #1
Recenzja pierwotnie ukazała się
na łamach DCMultiverse
Krzysztof Tymczyński
Nie wiem, który już raz czytam, że Lokus nie czyta Marvela. Częściej podkreśla chyba tylko, że ma dziewczyne. :D
OdpowiedzUsuńma dziewczynę ?! Wow! Komiksiarz z dziewczyną to rzadkość :) ! Zazdroszczę...
OdpowiedzUsuń