Dziś pojawia się moja przedostatnia recenzja komiksu z nieistniejącego już imprintu WildStorm. Nietrudno zatem domyśleć się jaki tom będzie bohaterem ostatniej, lecz nie o tym tu dziś mowa. Teraz, po dłuższej przerwie powracam do fantastycznej historii wykreowanej przez Warrena Ellisa i zilustrowanej przez Johna Cassaday’a, więc pewnie nie zdziwi Was zbiór zachwytów, jaki powinien pojawić się w kilku poniższych akapitach. Być może jednak trochę Was zszokuję, ponieważ nie wszystko w vol. 3: LEAVING THE 20TH CENTURY mi przypadło do gustu. Taka już ze mnie poważna maruda.
Najpierw oczywiście parę słów o fabule. Główne wątki fabularne niespiesznie posuwają się do przodu. Skupiamy się naturalnie na Elijahu Snow, który poznaje coraz więcej szczegółów ze swojej przeszłości, a także krok po kroku rozstawia pionki na planszy, by rozliczyć się z tajemniczym Czwartym. Jednocześnie wraz z Jakitą oraz Drummerem rozwiązuje on kolejne zagadki w imieniu organizacji Planetary. Tym razem dowiemy się prawdy o prawdziwym, pierwszym locie w kosmos oraz odwiedzimy pewne zaginione miasto. Oczywiście, to nie wszystko co skrywa w sobie trzeci tom tego świetnego cyklu.
Już ostatnim razem trochę marudziłem na to, że znacznie bardziej interesują mnie w serii pojedyncze tajemnice, które rozwiązują bohaterowie, niż skrywający się za nimi główny wątek. LEAVING THE 20TH CENTURY siłą rzeczy coraz więcej miejsca poświęca właśnie temu ostatniemu, co sprowadza się do pojawiania się Elijaha w różnych miejscach i rozmowach. Nie zrozumcie mnie źle – to w żaden sposób nie jest nudne, chociaż właściwie składa się z samych dialogów. Scenarzysta powoli ujawnia kolejne szczegóły swojej misternie utkanej intrygi, ale – bo zawsze musi pojawić się jakieś „ale” – ponownie to te pojedyncze zagadki do rozwiązania okazują się znacznie ciekawszą częścią czytanego komiksu.
Warren Ellis jak mało kto potrafi pisać fascynujące scenariusze komiksowe. To jednak podczas pracy dla imprintu WildStorm udowodnił najpierw w STORMATCH, a potem właśnie w PLANETARY, że jest jednym z niewielu twórców, który potrafi zmieścić w 22 stronach fabułę początkiem, środkiem i końcem, która przy tym nie jest zwykłym odwaleniem chałtury. Jego pojedyncze historie charakteryzują się tym, że całkowicie pochłaniają czytelnika. Tak jest i w LEAVING THE 20TH CENTURY. W szczególności wyróżnić chciałbym rozdział opowiadający o pojawieniu się Elijaha w zaginionym mieście. Tu nie tylko mieliśmy do czynienia z prostą, ale jednocześnie wciągającą historią, ale przede wszystkim fantastycznie narysowaną przez Johna Cassaday’a.
Cały czas fascynuje mnie to, jak mocno artysta ten podupadł przez ostatnie lata. Rysunki zaprezentowane w LEAVING THE 20TH CENTURY to na szczęście wciąż popis jego niesamowitych umiejętności graficznych. Cassaday. Odnajduje się świetnie w każdym podsuniętym mu w scenariuszu miejscu. Klimaty azjatyckie? Proszę bardzo. Ukryte miasto w dżungli? Żaden problem. Arktyczna baza? Nic prostszego. I wszystko wygląda co najmniej dobrze. Do tego dorzucić trzeba idealną współpracę z Laurą Martin, która kładła kolory na prace Cassaday’a i już wiemy, że LEAVING THE 20TH CENTURY jest wizualnie doskonałym komiksem. Z perspektywy czasu można artyście wybaczyć potężne opóźnienia, którymi charakteryzował się właściwie każdy numer składający się na dzisiaj opisywany komiks.
LEAVING THE 20TH CENTURY posiadam w wersji z 2012 roku, oprawionej w miękką okładkę. Nie wiem więc jak wyglądają wcześniejsze edycje, ale niestety w tej posiadanej przeze mnie nie zawarto żadnych dodatków poza kompletną galerią okładek wszystkich numerów wchodzących w skład komiksu, krótkich notek biograficznych dotyczących poszczególnych twórców, a także reklamy polecającej inne dzieła Ellisa stworzonych dla DC WildStorm.
Sam komiks to świetna lektura. Poprzednie tomy podobały mi się minimalnie bardziej, lecz nie zmieni to końcowej oceny, która wyniesie 5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów PLANETARY #13 - 18
Recenzja pierwotnie ukazała się
na łamach DCMultiverse
Krzysztof Tymczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz