Komiks ten miał szansę ukazać się w naszym kraju, nakładem wydawnictwa Manzoku. Tak niestety się nie stało, ponieważ oficyna ta upadła, popełniając szereg błędów wydawniczych. Ponieważ nie zanosi się na to, by którykolwiek z naszych rodzimych wydawców pokusił się o kontynuację, trzeba było PLANETARY dozbierać w oryginale i w ten oto sposób mam już dwa drugie tomy na półce. Ten oryginalny, który dziś będę recenzować, oraz ten od Manioku, które nie wiedzieć dlaczego podzieliło pierwszy zbiór na dwie części. Nie mnie oceniać słuszność czy dziwność tego kroku, dziś skupię się na tym, co prezentuje PLANETARY vol. 2: THE FOURTH MAN, które swojej premiery w Polsce się niestety nie doczekało.
W przeciwieństwie do pierwszego wydania zbiorczego, PLANETARY vol. 2: THE FOURTH MAN ukazuje już zalążki większej fabuły. Co prawda większość tomu to pojedyncze, niezależne historie, lecz co najmniej trzy z nich przesuwają do przodu jeden z ciekawszych wątków zaanonsowanych w pierwszej odsłonie cyklu. Tytułowy „czwarty człowiek” zostaje bowiem zdemaskowany i podejrzewam, że dla większości czytelników będzie to rozwiązanie co najmniej intrygujące. Zanim jednak dojdziemy do ujawnienia tej tajemnicy, Elijah Snow i spółka zmierzą się z duchem, ogromnymi robalami, tajemnicą katastrofy statku kosmicznego i agentem organizacji S.T.O.R.M. Oczywiście nie wymieniłem tu wszystkiego, a i tak ilość zaserwowanych wątków już powinna robić wrażenie.
Za realizację PLANETARY vol. 2: THE FOURTH MAN odpowiada dokładnie ten sam duet twórców co ostatnim razem. Warren Ellis ponownie pokazuje, że świetnie odnajdował się w klimatach nieistniejącego już niestety uniwersum WildStormu, które zmieniał w sposób niedostrzegalny w innych tytułach, a jednocześnie nadawał mu nowe, mistyczne wręcz znaczenie. O całej reszcie świata wykreowanego przez Jima Lee wspomina się tu raz, przywołując postać Jenny Sparks. Cała reszta to już twory umysłu Ellisa, przyznać trzeba że naprawdę niezłe. Właśnie te wspomniane pojedyncze historie pokazują niespotykane dziś zjawisko w komiksach, które polega na zmieszczeniu na 22 stronach zwięzłej, interesującej i zamkniętej historii, przy jednoczesnym rozbudowywaniu charakterów postaci i powolnym, chociaż nieustannym popychaniu głównego wątku do przodu.
Szczerze powiedziawszy, dla mnie cykl ten jest dość osobliwy, ponieważ właśnie te niezwiązane w główną osią fabularną sprawy podobały mi się bardziej w PLANETARY vol. 2: THE FOURTH MAN. W czterech pierwszych rozdziałach zbioru scenarzysta pokazał, że bardzo dobrze czuje się zarówno w konwencji sci-fi, fantasy jak i horroru, bo właśnie w tych klimatach można osadzić zaprezentowane historie. Ellis nie tylko świetnie nakreślał fabułę, ale także bardzo dobrze nadawał cechy charakteru postaciom drugoplanowym. Mnie osobiście najbardziej spodobała się historia z duchem Allison, która sama wezwała członków Planetary, by poznali rozwiązanie zagadki jej śmierci. Był to rozdział najbardziej nietypowy zarówno pod względem pomysłu na scenariusz, jak i poprzez sposób jego rozwinięcia przez Warrena Ellisa.
Wracając jeszcze do głównego wątku. Trochę nie przypadł mi do gustu sposób, w jaki Elijah dowiaduje się kim jest tytułowy „czwarty człowiek”. Wyglądało to na nieco wymuszone, jakby scenarzyście zabrakło pomysłu na sposób, w jaki można było lepiej to zrealizować. To jednak jest w zasadzie jedyny mój zarzut wobec warstwy fabularnej PLANETARY vol. 2: THE FOURTH MAN, cała reszta jak najbardziej przypadła mi do gustu.
Patrząc na ostatnie dokonania Johna Cassaday’a, aż trudno uwierzyć że kiedyś było to jedno z największych nazwisk na komiksowej giełdzie twórców. Wszystko jednak wyjaśnia się, gdy rzuci się okiem do PLANETARY vol. 2: THE FOURTH MAN. Pod względem graficznym komiks jest po prostu doskonały. Na każdym kadrze widać idealnie, jak wiele pracy wkładał Cassaday w warstwę graficzną serii. Niestety, jak wiecie, przekładało się to na potężne opóźnienia serii, która czasami potrafiła ukazywać się jedynie 4-5 razy do roku. Jako że jest już ona dawno zakończona, nie możemy na to narzekać, ponieważ wystarczy zakupić PLANETARY vol. 2: THE FOURTH MAN i rozkoszować się nie tylko świetnym scenariuszem, ale równie dobrymi rysunkami.
Recenzowany dziś komiks nie posiada praktycznie żadnych dodatków. Oprócz kompletnej galerii okładek pojawia się jedynie krótki wstęp autorstwa Jossa Whedona – twórcy wówczas znanego praktycznie tylko z serialu o Buffy. Warto jednak zwrócić uwagę na rovery do poszczególnych zeszytów. Każdy z nich opatrzony jest zupełnie innym logo, a całość jest także oddaniem honoru wobec innych serii komiksowych czy bardziej lub mniej znanych filmów kinowych. Mamy tu między innymi do czynienia z okładką nawiązującą do serii SANDMAN, a to nie jedyny smaczek, chociaż zdecydowanie najłatwiejszy, który powinien zostać wyłapany przez sprawne czytelnicze oko. Duży plus za pomysłowość dla twórców.
PLANETARY vol. 2: THE FOURTH MAN to równie dobra kontynuacja świetnego, pierwszego tomu. Nie dziwi mnie zupełnie, że komiks ten wdarł się przebojem do tak zwanego „must read” pozycji rodem z USA. Kto jeszcze nie miał okazji zapoznać się z przygodami Elijaha, Jakity i Drummera, powinien to jak najszybciej nadrobić. Ocena nikogo nie zdziwi i wyniesie 5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów PLANETARY #7 - 12
Recenzja pierwotnie ukazała się
na łamach DCMultiverse
Krzysztof Tymczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz