środa, 16 listopada 2016

8 powodów, dla których warto obejrzeć serial WONDER WOMAN (1975-79)

W 2016 roku świętujemy 75 urodziny jednej z najważniejszych postaci komiksu amerykańskiego – Wonder Woman. W ciągu całej swojej kariery zdążyła już umrzeć (i to nie raz), stać się grecką boginią (dwa razy), wielokrotnie stracić swoje moce, zacząć wyznawać hawajskich bogów, a także zostać prawdziwą ikoną feminizmu. Pomimo tego wciąż czekamy na pierwszy film aktorski o jej przygodach, a dopiero w tym roku zobaczyliśmy ją po raz pierwszy na srebrnym ekranie (w tym cudownym filmie, którego tytułu nie zamierzam tu przytaczać).

Gal Gadot nie jest jednak pierwszą aktorką, która wcieliła się w rolę naszej heroiny. Ten tytuł przypadł Ellie Wood Walker, która zagrała Diana Prince w pilotowym (i jedynym) odcinku WHO’S AFRAID OF DIANA PRINCE? (więcej informacji znajdziecie tutaj). Po niej jeszcze dwie inne aktorki na potrzeby telewizji wbiły się w amazońskie fatałaszki. W 1974 roku Cathy Lee Crosby zagrała w bardzo nieortodoksyjnym filmie telewizyjnym WONDER WOMAN (gdzie zmieniono wszystko, co się dało łącznie z kolorem włosów Diany), a rok później zmierzyła się z tym zadaniem Lynda Carter, która na zawsze dla wielu amerykanów pozostanie już „tą” Wonder Woman.




Po sukcesie THE NEW, ORIGINAL WONDER WOMAN stacja ABC zamówiła pierwszy sezon serialu WONDER WOMAN. Niestety po ich zakończeniu romans tej telewizji z dzielną amazonką się zakończył, a produkcję przejęła stacja CBS. Co było powodem tych zmian? Wysoki koszt każdego z odcinków. Akcja pierwszej serii WONDER WOMAN toczyła się w latach 40., a to wymagało sporego budżetu. Gdy za kręcenie kolejnych przygód Diany wzięła się więc konkurencja, postanowiono pokazać przygody córki Hippolity w latach 70. Ze starej obsady powrócili tylko Lynda Carter oraz Lyle Waggoner, który niegdyś wcielał się w Steve’a Trevora, a w nowych sezonach odgrywał rolę jego syna – Steve’a Trevora Jr.



Ostatecznie WONDER WOMAN doczekała się trzech sezonów, dość sporej popularności oraz statusu serialu kultowego. Miała też wyraźny wpływ na młode dziewczynki, dla których stała się prawdziwą inspiracją oraz symbolem kobiecości.

Czy była to dobra produkcja? I tak i nie. Oglądając ją należy pamiętać, jak wyglądały standardy telewizyjne tamtej epoki (ograniczanie ukazywania przemocy, mimo wszystko niskie budżety seriali telewizyjnych). Wciąż jednak da się ją obejrzeć z przyjemnością, a pierwszy sezon uznać za zaskakująco bardzo dobry. Stanowi on też lekturą obowiązkową dla osób chcących zrozumieć sposób, w jaki mieszkańcy USA postrzegają tę superbohaterkę.

Z uwagi na owo niezwykłe miejsce tej produkcji w historii amerykańskiej popkultury postanowiłem przygotować dla was listę ośmiu powodów, dla których warto wciąż sięgnąć po ten nie-tak-znowu-archaiczny serial (moim zdaniem z resztą lepszy niż spora część ramówki stacji THE CW).

Ta muzyka!

WONDER WOMAN to esencja wszystkiego, czym były lata 70. Także od strony ścieżki dźwiękowej. Ten serial naprawdę dobrze brzmi, a aby się o tym przekonać, wystarczy zapoznać się ze słynną czołówką:



Skomponowany przez legendarnego Charlesa Foxa (którego ojciec wyemigrował do Stanów z Polski) ze słowami autorstwa Normana Gimbela (KILLING ME SOFTLY WITH HIS SONG, SWAY, THE GIRL FROM IPANEMA) utwór do dziś uchodzi za jedno za jeden z najlepszych kawałków napisanych na potrzeby telewizji. Kobiece chórki, silny męski wokal i łagodne tempo melodii od razu przenoszą nas w czasy, gdy wytwórnia Motown Records święciła triumfy. Z drugiej strony jest w tej piosence coś ekscytującego, zapowiadającego niesamowitą przygodę oraz podnoszącego od razu na duchu. Wonder Woman to wojowniczka niosąca światu przesłanie miłości, a także pokoju i wspomniane intro z pewnością reprezentuje ten stan rzeczy.

Wraz z kolejnymi sezonami postanowiono jednak trochę „uwspółcześnić” ową wspaniałą czołówkę. Skończyło się to przeróbką disco stworzoną na potrzeby trzeciej serii tego serialu. Ona się już niestety tak dobrze nie zestarzała, ale zmiana ta świetnie dokumentuje zmieniające się trendy w muzyce popularnej 2 połowy lat 70.

Lynda Carter

Każdy, kto narzekał, że Gal Gadot jest za chuda do roli Diany powinien zobaczyć serial z Lyndą Carter. Miss World USA z 1972 roku daleko było do bycia przypakowaną kulturystką, a jednak naprawdę dała radę. W końcu WW równie często musi w komiksach polegać na swojej wiedzy i sprycie, co brutalnej sile fizycznej.



Lynda może nie była najbardziej uzdolnioną aktorką na świecie, ale nie można jej odmówić charyzmy oraz uroku. W pierwszych odcinkach zdarzają się sceny, które sprawią, że zastanowicie się, czy nie oglądacie w tej roli naszej rodzimej Kasi Cichopek albo Rafała Mroczka w przebraniu. Z czasem jednak się wyrobiła.

Jej Wonder Woman jest miła, ale zadziorna. Potrafi walczyć o swoje i często ratuje Steve Trevora (AKA wieczną damę w opresji). Popełnia czasami jednak też błędy oraz nie jest doskonała. Ma w sobie jednak coś takiego, co od razu sprawia, że wierzymy od razu w jej zwycięstwo. Superbohaterowie mają nieść ludziom nadzieję, a Lynda dawała z siebie wszystko, abyśmy uwierzyli, że należy walczyć o lepsze jutro. Krytycy doceniali szczerość jej gry aktorskiej. Ciężko nie docenić też jej oddania roli. Sama wykonywała wiele ze skomplikowanych wyczynów kaskaderskich, co doprowadzało szefostwo stacji CBS do białej gorączki.



Poza ekranem aktorka wykorzystała swój status, by rozmawiać o tematach ważnych społecznie oraz zaangażowała się w wolontariat (za co otrzymała zresztą Jill Ireland Award). Sama stała się w ten sposób równie godna naśladowania, co grana przez nią bohaterka.

Ostatnio mogliście ją zobaczyć w SUPERGIRL, a także usłyszeć ją w grze FALLOUT 4. Do najnowszej odsłony słynnej serii CRPG nagrała też kilka oryginalnych piosenek.

Sławetny obrót


Punkt niewymagający zbyt długiego rozpisywania się. Do słynnej sceny przemiana Diany Prince w Wonder Woman nawiązali nawet twórcy LIGI SPRAWIEDLIWYCH BEZ GRANIC. Prosty pomysł (ponoć autorstwa samej Lyndy Carter) okazał się strzałem w dziesiątkę. Z początku sprawiał ekipie filmowej wiele problemów natury technicznej (trzeba było nałożyć na siebie dwa obrazy tak samo kręcącej się aktorki), ale już w okolicach 3 odcinka z większością sobie poradzono.



Do dziś jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych obrotów w historii telewizji. Po prostu nie wypada go nie znać.

Prawdziwie komiksowy serial

I nie chodzi tylko o to, że nazwy lokalizacji pojawiały się w żółtych prostokątach. Po prostu od razu czuć korzenie produkcji.


Mamy tu do czynienia z udaną próbą przeniesienia na mały ekran ducha historii obrazkowych (szczególnie tych z tamtego okresu). Czasami poziom kiczu (szczególnie w trzecim sezonie) może być odrobinę ciężki do zniesienia, ale zwykle oglądanie tej produkcji daje sporo frajdy.



Choć serial ma wybitnie mało wspólnego z rzeczywistą fabułą komiksów, udało się twórcą zachować genezę Amazonki oraz wiele elementów nierozerwalnie związanych z jej mitologią. Twórcy przeczytali, chociaż komiksy Williama Moultona Marstona i czerpali z nich sporą inspirację (a Diana często bywa zakuwana w łańcuchy) i starali się zekranizować jego idee. Dlatego nie liczcie na wizyty greckich bogów, ale na nazistów i podteksty feministyczne już tak.

Plus w pierwszym sezonie pojawia się Wonder Girl! Tego się nie spodziewaliście, prawda?



Zrozumienie postaci Wonder Woman

Z przedostatnim akapitem poprzedniego punktu związane jest też to, w jaki sposób pisana była Wonder Woman. Scenarzyści i producenci zaskakująco dobrze zrozumieli to, kim jest Diana. Dlaczego zaskakująco? Pamiętajmy, że to lata 70., a sytuacja społeczna kobiet w Stanach wcale nie była taka najlepsza. Zmieniała się, ale wciąż rzadko kiedy były one przedstawiane jako silne i niezależne w telewizji. ANIOŁKI CHARLIE’EGO debiutowały dopiero rok po WONDER WOMAN, a rewolucyjna pod tym względem MURPHY BROWN dopiero dekadę później. Bohaterkom seriali wciąż bliżej było do Lucy z serialu KOCHAM LUCY czy Jeannie z I DREAM OF JEANNIE, które reprezentowały dość tradycyjne podejście do kobiecości.



Waleczna amazonka była inna. Nie bała się walki. Stanowiła sama o sobie. I to ona ratowała wciąż i wciąż Steve’a Trevora, a nie odwrotnie. W sezonach 2 i 3 stała się zresztą jeszcze bardziej samodzielna. To było swego rodzaju rewolucja znamienna dla czasów, w jakich serial powstał.

Nasza Diana na potrzeby telewizji stała się może trochę bardziej urocza, a mniej wojownicza. Pozostała jednak bohaterką gotową do poświęceń, a także walki o swoje. Podobnie jak w komiksach starała się dawać swoim wrogom szansę na przemyślenie własnych czynów oraz wierzyć w drugiego człowieka. Nieść przede wszystkim miłość i pokój, a nie wojnę.

Klimat lat 70.

Z czym kojarzą się wam lata 70.? Z Disco? Hippisami? ANIOŁKAMI CHARLIE’EGO? WONDER WOMAN reprezentuje sobą wszystko, co miała do zaoferowania widzowi telewizja w tamtym okresie. Z robotem-pomocnikiem pojawiającym się w późniejszych odcinkach włącznie.

O ile pierwszy sezon był jeszcze w miarę uniwersalny z uwagi na okres, w którym działa się akcja, to od drugiego twórcy zaczęli szaleć. Dzięki temu serial ten może zaoferować wam prawdziwą podróż w przeszłość.



Z jednej strony jest w nim dużo kiczu, plastiku i dziwnych rozwiązań fabularnych. Jednakże pokazuje on też, jak bardzo zmieniła się telewizja na przestrzeni lat. Do tego symbolizuje też zmianę podejścia do postaci kobiecych w serialach, ukazywania przemocy, a czasami (bardzo leciutko) ociera się nawet o poważniejsze wątki.

Jak na swoje czasy był też dość drogą produkcją (acz cudów nie wymagajmy), dzięki czemu może zaskoczyć niektórymi scenami czy efektami.

Nie każdy odnajdzie się w tym klimacie. Jednakże naprawdę warto przekonać się, co kręciło widzów 40 lat temu.

Lyle Waggoner



Jedynym członkiem obsady, który pojawił się we wszystkich trzech sezonach WONDER WOMAN poza Lyndą Carter był Lyle Waggoner. Niegdysiejszy konkurent Adama Westa (brał udział w castingach do BATMANA) wcielił się w Steve’a Trevora. Podobnie jak w komiksach trafił on na wyspę amazonek przez przypadek i miał dużo wspólnego z jej decyzją o opuszczeniu domu. W pierwszym sezonie nasza superbohaterka w cywilu pracowała jako jego sekretarka. Jako że kolejne serie rozgrywały się 30 lat później Trevor Sr. zmarł poza ekranem, a Waggoner tym razem zagrał jego syna. I powoli zaczął niestety otrzymywać coraz mniej czasu antenowego.

Lyle był naprawdę dobry w obu tych rolach, a jego chemia z ekranową partnerką – niesamowita. Szczególnie widać to w pierwszych 13 odcinkach, w których stanowią oni typowy przykład pary zejdą-się-czy-nie-zejdą. W późniejszych epizodach stosunki pomiędzy Dianą a jego synem były już tylko przyjacielskie.

Były członek obsady THE CAROL BURNETT SHOW (słynnego programu komediowego kręconego w latach 1967-78) okazał się bardzo charyzmatycznym, zabawnym oraz ciekawym Trevorem. Dobrze sprawdzał się także w roli serialowej „damy w opresji”.



Aktualnie posiada własną firmę wypożyczającą przyczepy dla gwiazd, a w wolnych chwilach para się rzeźbiarstwem.

Pierwszy sezon



Jak pewnie wywnioskowaliście już z poprzednich punktów, ten sezon podobał mi się najbardziej. Może w każdym odcinku mieliśmy do czynienia z innym wrogiem, a realizacyjnie i aktorsko nie było zawsze najlepiej, ale ma on w sobie coś przyciągającego uwagę. Ogląda się go naprawdę dobrze (polecam jako bezmózgą rozrywkę do obiadu). Próby odtworzenia realiów II wojny światowej nie wypadają zaś aż tak tragicznie, jak mogłoby się wydawać.

Nawet Etta Candy (obecna tylko w tych pierwszych kilkunastu odcinkach) wypada zaskakująco dobrze.

Zaskakuje także ilość nawiązań do komiksów i kreatywnych pomysłów na fabułę kolejnych epizodów. (pojawiają się kosmici, goryle, kowboje, a nawet nazistowska wersja walecznej amazonki).

To bardzo solidna, rozrywkowa pozycja, która nadaje się do oglądania z całą rodziną. Dzięki niej możecie pokazać całej swojej rodzinie, dlaczego WW jest fajna. Kolejne sezony dalej bawią, ale nie są już tak dobre.




Przekonani? Co wy sądzicie o WONDER WOMAN z lat 70.? Dajcie znać w komentarzach.

Żródło wykorzystanych zdjęć: CelebrityImages.org

2 komentarze:

  1. Przynajmniej lepsze niż pilot z 2011...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oprócz filmu z Gal Gadot, na 2017 przewidziana jest również nowela o Wonder Woman. Leigh Bardugo "Wonder Woman: Warbringer" i dotyka sfery życia Diany wciąż jako młodej amazonki i księżniczki. Poza tym do bibliotek trafią w przyszłości kolejne nowele na temat bohaterów DC :D MY BODY IS READY
    http://www.goodreads.com/book/show/29749085-wonder-woman

    OdpowiedzUsuń