Dzisiaj
zajmiemy się filmem animowanym Green Lantern: Emerald Knights bądź jak wersji polskiej jest nazwany ZIELONA LATARNIA:
SZMARAGDOWI WOJOWNICY. Reżyserami filmu są Chris Berkeley, Lauren Montgomery
oraz Jay Oliva. Chris Berkley znany jest z serialu animowanego Transformers
. Pozostali reżyserzy są mocno związani z innymi produkcjami DC. Za
scenariusz odpowiadają Eddie Berganza, Alan Burnett, Todd Casey, Dave Gibbons,
Marc Guggenheim, Michael Green, Geoff Johns oraz Peter Tomasi. Pewnie teraz
wszyscy zastanawiacie się dlaczego zaangażowano tu aż tylu znanych scenarzystów.
Związane jest to z fabułą, którą omówię właśnie teraz.
Historia
rozpoczyna się kiedy pewna osoba z korpusu Zielonych Latarń zostaje
zabita przez demony cieni. Na zebraniu członków cieni dowiadujemy się, że te
zostały wysłane przez Kronę, który chce zaatakować wszechświat. Na zebranie spóźnia
się nasza bohaterka - Arisia Rrab. Zaczyna się przemieszczenie wszystkich
artefaktów z Oa i członkowie korpusu Zielonej Latarni muszą podładować swój
pierścień. W tym momencie Arisa zaczyna wątpić w słuszność swojego członkostwa
w Korpusie, nieświadoma tego, że już wkrótce czeka ją niezwykła przygoda.
Tu już
skończę zarys fabuły. Warto wspomnieć od razu, że w animacji pełno jest
opowieści o innych Zielonych Latarniach, co podczas seansu bardzo mi
przeszkadzało. Trzy czwarte filmu stawią właśnie wspomniane przypowieści, przez
co strasznie się wymęczyłem. Właśnie z powodu tych historii jest aż tylu
scenarzystów, aby każdy z nich mógł skupić się na konkretnym bohaterze.
Właściwie już po pierwszej historii wiemy, że ten film kierowany jest do laików
bądź młodszej widowni. Fani Zielonych Latarni, którzy są mocno osadzeni w
komiksach szybko się seansem zmęczą (tak było w moim przypadku), a być może
nawet nie wytrwają do końca filmu.
Relacje między
postaciami są proste i nie ma co liczyć na to, że będą w dalszej części animacji
przesadnie rozbudowane. Każdy widz odnajdzie się w nich bez większego problemu.
Najbardziej wyróżnia się oczywiście relacja między główną bohaterką filmu i
Halem Jordanem. Znany nam doskonale heros ma z Arisą relacje
nauczycielsko-przyjacielsko. Opowiada jej często historie z przeszłości Korpusu
i jest strasznie pozytywnie do niej nastawiony. Znacznie bardziej niż inne
Latarnie. Na przykład Kilowo w swoim stylu straszy ją i dlatego nasza bohaterka widzi
w nim przede wszystkim potwora. Później jednak poznaje pewne szczegóły z jego przeszłości
i zaczyna rozumieć jego zachowania.
Głosy
postaci są dobre, nie mogę się do nich przyczepić. Jest to po prostu dobra, rzemieślnicza
robota. Najwięcej oczywiście posłuchamy Nathana Filliona, który podkłada głos
pod Hala. Najbardziej jednak podobał głos Kilwoga, który idealnie pasuje do tej
postaci. Słuchać w nim twardego i nieprzejednanego żołnierza, na jakiego się go
przez dłuższy czas stylizuje.
Wygląd
animacji jest ładny. Kolory są jasne i rzucają się w oczy, zwłaszcza tytułowa
zieleń. Wygląd postaci jest dobrze odwzorowany. Projekty poszczególnych lokacji
prezentują się bardzo ładne. Część z nich doskonale sprawdziłaby się jako
plakat do powieszenia na ścianie w domu. Efekty specjalne są całkiem ładne i
widać spory wkład pracy w ich tworzeniu. Jednak trzeba mieć świadomość tego, że
jest to animacja o dość niskim budżecie i nie powinniście oczekiwać czegoś, co
zmieni Wasze postrzeganie.
Najbardziej
nie podobała mi się fabuła, głównie z powodu zbyt dużej ilości opowiadań o
innych członkach Korpusu. Reszta jest w miarę okej. Nie jest to nic
nadzwyczajnego, lecz z pewnością nie żałuję czasu spędzonego przy seansie ZIELONA
LATARNIA: SZMARAGDOWI WOJOWNICY.
Na koniec
mam do Was dwa pytania. Pierwsze do osób, które obejrzały film - Podobał Wam
się? Napiszcie w komentarzu co o nim sądzicie. I drugie do osób, które filmu
nie obejrzały - zamierzacie obejrzeć?
Maciej
Latarnie nie mają za dużo dobrych animacji, a ten film doskonale o tym świadczy. Trzymam kciuki, że fani GL dostaną jeszcze kiedyś dobrze zrealizowaną kreskówkę.
OdpowiedzUsuńGreen Lantern TAS [*]
Stwierdzenie, że film jest ok, ale zbyt dużo w nim historii o innych Latarnikach jest... dziwne. W sensie, ten film miał być w zamierzeniu właśnie o tym, historia o Kronie to tylko dodatek. Chyba po prostu autor miał inne oczekiwania.
OdpowiedzUsuńZ kolei tym, co mnie najbardziej kuło w oczy podczas seansu było: po co używać 1:1 "grafiki" z "Green Lantern: First Flight", skoro te dwa filmy nie mają z sobą nic wspólnego?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie napiszę, że z braku wyboru, ale mnie się film podoba, choć Green Lantern to również mój ulubiony "zakątek" DCU więc mogę nie być do końca obiektywny.
OdpowiedzUsuńHistorie różnych Latarników to dla mnie również atut, nie wada tej produkcji.
Polecam! Zwłaszcza miłośnikom kosmosu DC!
Emerald Knights oceniam jako średni.
OdpowiedzUsuńAnimacja ładna, postacie wyglądają świetne. Szkoda tylko białych rękawic Hala.
Arisia jako adept i Hal jako jej mentor, ładnie przypominają Jedi z Gwiednych Wojen, gdzie każdy młody Jedi miał swojego nauczyciela.
Fabuła z Kroną była moim zdaniem minusem produkcji, plusem były opowieści o innych Lanternach.