Nazwisko Petera Milligana padało ostatnimi
czasy w kontekście drugiego tytułu z imprintu YOUNG ANIMAL, a mianowicie SHADE,
THE CHANGING GIRL. Pisana przez Cecil Castellucci seria nawiązuje oczywiście do
słynnego SHADE, THE CHANGING MAN autorstwa właśnie Milligana. Brytyjczyk znany jest również z takich tytułów jak SKIN, HUMAN TARGET, GREEK
STREET oraz komiksów z Batmanem. Trzeciego października 2009 roku, podczas XX
Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, scenarzysta udzielił obszernego wywiadu
redakcji DC Multiverse.
O historiach z Batmanem, miedzy innymi o The Idiot:
W tym runie chciałem tworzyć historie
bardziej przypominające film, odbiegające od tego jak wówczas prezentowano
Batmana. Mam pewne skrzywienie w stronę zjawisk paranormalnych i właściwie na
tym bazowałem. Tworząc historie trochę ze strony psychologicznej, ale wiecie, minęły
prawie dwa lata, od kiedy ostatnio to czytałem. <śmiech>
Chciałem, żeby te komiksy
odbiegały od Jokera i tego typu postaci. Wolałem skorzystać z nich w trochę
inny sposób. Tak jak to zrobiłem z Riddlerem Mrocznym rycerzu mrocznego miasta. To mógł być ktokolwiek inny, nie
potrzebowałem wtedy konkretnie Riddlera. Moim głównym celem w tym krótkim runie
było wprowadzenie innych, nowych elementów do komiksu. Z tego, co pamiętam
wyszła z tego naprawdę straszna historia. Jednak czasami musiałem powrócić do
starego typu pisania. Pokazywałem prace wydawcy i mówił, że to jest zbyt mocne
doświadczenie. Narkotyki i inne zachowania burzące ówczesny obraz Batmana przekraczały
pewną granicę i musiałem je zmienić.
O powstawaniu Dark Knight, Dark
City:
Byłem bardzo zainteresowany
Gotham. Urodziłem się w Londynie, naprawdę dużym mieście. Byłem też
zafascynowany dzielnicami i wyglądem Nowego Jorku, co sprawiło, że Gotham było
dla mnie bardzo ważną postacią. Jest Batman, jest Joker, jest Riddler, ale jest
jeszcze jedna równie ważna postać – właśnie Gotham. Nie ma Gotham - nie ma
morderstw, nie ma Batmana, nie ma Jokera, nie ma Riddlera. Właśnie ta zależność
mnie fascynowała i chciałem napisać właśnie taką historię, gdzie Gotham było
jednym z głównych bohaterów. Gotham nigdy do tej pory nie było rozpatrywane pod
tym kątem. Jeśli chodzi o proces powstawania to naprawdę go lubiłem i mogłem
użyć miasta jako postaci. Dano mi wtedy duże pole manewru. DC naprawdę było
zachwycone pomysłem. Przedstawili mi pomysł, a ja dałem im scenariusz.
Pokochali go. Czasem jednak jest trudniej, gdy twoje wyobrażenie historii
odbiega od tego, co masz przedstawić i musisz wtedy zmieniać scenariusz. Widać
to zwłaszcza w trzeciej części. Duża zasługa w tym okładek zrobionych przez
Mike’a Mignolę. Mike jest świetnym artystą, a jego okładki były niesamowite.
Patrzyłeś na ten komiks i Cię do niego przyciągało. Patrzyłeś do środka i styl
rysowania trochę się zmieniał, jednak wszystko tworzyło spójną całość. Do tej
pory interesuje mnie Gotham jako postać. To coś w rodzaju potwornej maszyny.
Reakcja Milligana na przywołanie City
of Crime, jako innego komiksu, gdzie Gotham odgrywa główną rolę:
Myślę, że to była naturalna kolej
rzeczy, oczywista rzecz. Podobnie jak z aktualnie wydawanym BATMAN CONFIDENTIAL.
Pojawia się tam Moskwa, kolejne wielkie miasto. Batman razem z Tsarem są w
Moskwie, a razem z nimi potwory, dokładnie tak samo jak w Gotham. Dorastałem z
bardzo trudnymi ludźmi. Mam na myśli, ze nie jest trudno zrobić człowieka złym.
Wystarczy umieścić osobę w miejscu o kiepskiej stopie życia, wysokim bezrobociu
i istnieje bardzo duża szansa, że zostanie ona wrednym sukinsynem, ponieważ
musi taka być. Uważam to za bardzo ciekawe zjawisko.
John Constantine nie ma łatwego życia. Czy robiąc to, co robi może jednocześnie
mieć normalne życie i być w szczęśliwym
związku (Milligan obdarzył Johna w swoim runie nową dziewczyną)?
Właśnie to przykuwa moją uwagę. Dotychczas
Constantine’a odkrywano przed czytającymi inaczej. Chciałbym na razie zostawić
ten sposób i skupić się nad tym, o czym wspomniałeś. O konflikcie pomiędzy
dziwnym magu, mogącym wkraczać do świata demonów, a normalną osobą mającą
normalne życzenia. Czy może on sobie ułożyć z kimś życie?
Ma podobny dylemat, jak Batman.
Bruce Wayne jest jak Doktor Jekyll
i Mr Hyde. Constantine częściowo myśli jak Jekyll, częściowo jak Hyde, wiec
zawsze jest bałagan. Już jedna kobieta (Kit) u jego boku poprowadziła historię
w jedną stronę, kolejna reprezentuje inne problemy. Gdy niepowodzeniem kończy
się historia z jedną, pojawia się druga. Jest zupełnie inna, młoda, bardzo młoda.
Jest córką gangstera i ma około 21 lat..
A John ma około 50?
Tak, tak, przez to jest to
ciekawe. On wie, że powinien jej odmówić, ale z drugiej strony wie, że jej
ojciec jest gangsterem. On wie, że w głębi chciałby ją przelecieć. Ona jest
śliczną dwudziestolatką, on jest już po czterdziestce, ale są pewne problemy.
Nie jest idiotą. Wie, że emocjonalnie nie jest na to gotów. Ona tym bardziej.
John to drań, ale nie morderca czy gwałciciel – jest takim dobrym draniem. Osobą
o specyficznej moralności. Umieszczenie obok niego innej osoby dodaje dodatkowe
emocje. Taki miks moim zdaniem sprawia, że komiks jest ciekawszy. Constantine
oprócz swoich mocy boryka się z codziennymi problemami, ostatnio nawet z
problemami politycznymi. Kobieta sprawia, że znów zaczyna zastanawiać się nad
życiem. Taka historia jest ciekawsza. Nie chciałem pisać komiksu, gdzie
Constantine tylko biega i zabija demony. Teraz też zabija demony, ale dodatkowo
pojawia się wątek psychologiczny o związku z młodą kobietą.
Po wspomnieniu Peterowi na temat nadchodzącej powieści graficznej HELLBLAZER:
PANDEMONIUM Delano i opowiedzeniu o czym
było DARK ENTRIES Rankina (Peter nie czytał jeszcze tego komiksu):
Wszystko, co dzieje się w opowieści
Delano jest fikcyjne. Constantine jest tam wykorzystany, bo był potrzebny
autorowi. Ten użył go do opowiedzenia historii, którą chce opowiedzieć. Ja
robię to samo. To, że jedna osoba zrobi z Constantinem coś tam, nie oznacza, że
ja muszę się do tego stosować. W Marvelu wygląda to trochę inaczej, w DC
inaczej. Tam piszesz scenę, która ukazała się na jednej stronie w jednym
komiksie trzy lata temu i przeczytały ją może cztery osoby. A potem ci mówią
"Hej! Nie możesz mu narysować żółtej koszuli, bo kilka lat temu jej
nienawidził". Myślę, że Constantine jest bardziej dorosłą postacią, my
(czytelnicy) potrafimy zrozumieć, że jest to inna historia. Mogą dziać się w
niej różne rzeczy. Widzisz, ja np. nie mam problemów z czytaniem powieści
graficznej, gdzie John ginie na końcu, a potem czytaniem komiksu, gdzie ciągle
żyje.
Ponownie o Dark Knight, Dark City
– czemu akurat Riddler, a nie ktoś inny, nowy?
Dobre pytanie. Myślałem o gangu,
ale chciałem skoncentrować się na mieście. To była moja pierwsza historia z
Batmanem. Wolałem dać Batmanowi rozpoznawalnego przeciwnika, a Riddler jest
tajemniczy, przez co ciekawy. Szczerze mówiąc nie pamiętam dokładnie, dlaczego
go wybrałem, na pewno przez to, że wydał mi się wartościowy dla historii. To
naprawdę dobre pytanie, bo myślę, że gdybym teraz pisał tę historię, zapewne
nie wykorzystałbym w niej ani Riddlera, ani żadnego innego złoczyńcy tego
kalibru. Myślę, że byłbym jeszcze bardziej radykalny we wprowadzanych zmianach.
Trema przy przejmowaniu ANIMAL MANA po Morrisonie?
Nie, nie czułem. Nie traktujemy
tego jak rywalizacji. Po prostu przyszła moja kolej na zrobienie historii,
która chodziła mi po głowie. Była zupełnie inna niż te Morrisona. To, na czym
chciałem się skupić to ta dziwna wewnętrzna strona bohatera - to była moja
historia i nie czułem żadnego ciśnienia ze strony poprzednika, przez które
musiałbym coś zmieniać.
Golem in Gotham – inspiracja powieścią
GOLEM autorstwa Gustava Merinka?
Uwielbiam tę książkę! Niesamowicie
przerażająca rzecz. Bardzo pociągała mnie ta tematyka i jej otoczka: getto,
golem itd. Bardzo to do mnie przemawiało, chętnie wróciłbym jeszcze kiedyś do
tego tematu. W jednym komiksie nie mogłem zawrzeć wszystkiego, a uważam że
Golem jest naprawdę świetną postacią. Cały ten rytuał powstawania człowieka i
mistycyzmu z tym związanego jest naprawdę genialny. Byłem szczerze
zafascynowany Golemem, a ta historia tylko minimalnie przedstawiła kawałek
możliwości, jakie oferuje ta postać.
Pytanie o archaiczny styl rysowania Jima Aparo:
Jim Aparo nie był młodym artystą,
już od jakiegoś czasu pracował w tej branży. Był przy tym dobrym, starym
gościem. Facetem, który był już kimś w DC. Sprowadził się do Nowego Jorku chyba
w jakimś 1910 <śmiech>. Oczywiście żartuję. Nie był młody, przez co
myślałem że będzie między nami duża przepaść. Chociażby ze wzglądu na sposób w
jaki opowiadam historie, wprowadzając do Batmana dużo zjawisk paranormalnych.
Myślę, że czułby się lepiej przy bardziej tradycyjnym scenariuszu, takim z
Jokerem albo Riddlerem. Jednak zrobił,
co mógł i jestem zadowolony z jego pracy.
Wywiad przeprowadzili: Przemysław „Goldface” Mazur i Damian „Damex”
Maksymowicz
Tłumaczenie i korekta: Andrzej „Amen” Nowak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz