wtorek, 2 grudnia 2014

BAŚNIE TOMY 1-7

Niniejszy post zbiera krótkie recenzje pierwszych 7 tomów znakomitej serii FABLES (BAŚNIE). Wszystkie napisałem swego czasu na DC Multiverse.


TOM 1 NA WYGNANIU
Zacznijmy od początku:
Dawno, dawno temu… gdzieś w fikcyjnej krainie zwanej Nowy Jork… mieści się Baśniogród, kolonia Baśniowców, którzy uciekli z magicznych krain do naszej rzeczywistości. Zaczęło się od tego, że tajemniczy Adwersarz zaczął po kolei najeżdżać baśniowe światy, Baśniowcy zbyt długo zwlekali wówczas ze zjednoczeniem się, aż było za późno… teraz żyją w ukryciu. Jak co roku zbliżają się obchody Dnia Pamięci, ale przygotowania zakłóca sprawa kryminalna –Róża Czerwona zaginęła, a jej pokój jest cały we krwi.

Rozwiązaniem sprawy zajmuje się szeryf Baśniogrodu Bigby (skrót od angielskiego Wielki Zły Wilk) Wilk w ludzkiej skórze, objęty jak wszyscy pełną amnestią wobec uczynków, jakich dopełnili się w magicznym świecie. Bigby’emu pomaga zastępca burmistrza i zarazem siostra zaginionej – Królewna Śnieżka.

Podejrzany jest między innymi obecny chłopak Róży, Jack (ten od magicznej fasoli), oraz Sinobrody, któremu Róża potajemnie obiecała małżeństwo.

Willingham zręcznie żongluje bajkowymi postaciami. Czasami nie sposób się nie uśmiechnąć. I tak Bigby przyjaźni się z jedną z Trzech Małych Świnek; Śnieżka dawno temu rozwiodła się z rasowym kobieciarzem Księciem Uroczym i lepiej przy niej nie wspominać o krasnoludach; Piękna i Bestia mają problemy małżeńskie, a Pinokio ma mocno niepochlebną opinię na temat Błękitnej Wróżki. Będziecie zaskoczeni, gdy dowiecie się dlaczego.

Pierwszy tom ma na celu zaznajomienie czytelnika ze światem Baśniowców i stanowi praktycznie zamkniętą historię, jednakże pewne wątki są później w serii kontynuowane.

Na końcu tomu mamy jeszcze pisane prozą opowiadanie Wilk w owczej skórze, gdzie możemy przeczytać między innymi jak Bigby przybrał ludzką postać oraz co robił podczas najazdu Adwersarza i jego armii.

NA WYGNANIU jest niezwykle przyjemną lekturą, pomimo tego, że część bajkowych postaci nie jest znana w Polsce. Mamy tu do czynienia z wciągającym kryminałem w niekonwencjonalnej otoczce. Nie zabrakło również klasycznej w starych kryminałach słynnej sceny finałowej, gdzie detektyw wyjaśnia zgromadzonym rozwiązanie tajemnicy.

W skrócie: od strony graficznej bez zarzutów, scenariusz wyśmienity. Właśnie takie historie jak ta pokazują potęgę komiksowego medium. I chcemy takich więcej. Brawa Panie Willingham. 
----------
TOM 2 FOLWARK ZWIERZĘCY
Kolejny tom BAŚNI zaczyna się dość niewinnie… Królewna Śnieżka wraz z siostrą Różą Czerwoną jadą na inspekcję Farmy. Farma to miejsce, gdzie mieszkają nie-człekoształtni Baśniowcy. Na Farmie budzą się przejawy rewolucji podżegane przez jedną z Trzech Małych Świnek. Od razu dodajmy, że skojarzenia w tym momencie z książką Orwella pod tytułem właśnie Folwark Zwierzęcy są jak najbardziej na miejscu. Inna ze Świnek jako wróg rewolucji zostaje brutalnie zamordowana, a to dopiero początek. Bo gdy Róża przyłącza się do rewolucji, Śnieżka, Lis Renat i inne zwierzęta, które tego nie uczyniły znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Celem rewolucjonistów, którzy potajemnie gromadzą spory arsenał broni, jest krwawe odbicie baśniowych krain z rąk Adwersarza. Najbardziej zatwardziałą komunistką jest Złotowłosa, która wybrała życie na Farmie, a nie w Baśniogrodzie z powodu romansu z Małym Misiem.

Będziemy w tej historii świadkami bezwzględności niektórych baśniowych stworzeń, komunistycznych haseł i niezwalniającej ani na chwilę akcji.

Zwierzęta nie zachowują się typowo według cech, jakie przypisują im bajki –np. lis owszem jest cwany, ale również pomocny, przykłady można by mnożyć. Wbrew tradycyjnym ułagodzonym wersjom baśni dla dzieci u Willinghama postacie przechodzą metamorfozy, nie są już jednowymiarowe, a świat nie jest już zamkniętą i uporządkowaną kompozycją. Nie zapominajmy też, że zwierzęta z baśni były odzwierciedleniem ludzkich cech, co po lekturze FOLWARKU ZWIERZĘCEGO i odniesieniu go do naszych realiów może wzbudzić refleksje na temat zezwierzęcenia gatunku ludzkiego.

Willingham ponownie nie zawodzi, chociaż widać większą powagę niż w tomie 1. Rysunki również stoją na dobrym poziomie. Wszyscy (dorośli) czytelnicy mają zapewnioną godziwą rozrywkę przy lekturze drugiego. tomu.

Z historii ludzkości łatwo przewidzieć efekt końcowy rewolucji w świecie Baśni, a w przeciwieństwie do tradycyjnych opowieści, jakie znamy z dzieciństwa nie wszyscy pod koniec tomu będą żyć długo i szczęśliwie. 

----------

TOM 3 KRONIKI MIŁOSNE
Trzeci tom serii nie stanowi już zwartej całości, składa się z czterech historii, z czego tylko jedna – tytułowe Kroniki Miłosne stanowią bezpośrednią kontynuację wydarzeń z drugiego tomu.

Kostucha to przygoda Jacka, który w czasach Wojny Secesyjnej z pomocą magicznego wora uwięził Śmierć. Historia jest dobra, ale nie wyróżnia się niczym, jednakże obrazuje dosyć wyraźnie osobowość Jacka, który przypomnijmy jest bohaterem spin-offu Baśni.

Operacja "Sharp": Afera w dwóch aktach – najciekawsza z historii przedstawiona w Kronikach miłosnych. Pewien dziennikarz na podstawie starych zdjęć i dokumentów odkrywa, że Baśniowcy są długowieczni, sądzi jednak, że są oni wampirami i zamierza o tym napisać artykuł. Bigby i reszta postanawiają zapobiec publikacji artykułu, który może sprowadzić pod Baśniogród hordy wariatów. Niczym komandosi przeprowadzają swój plan, którego istotnym elementem jest klątwa Różyczki (znanej także jako Śpiąca Królewna). Nie wszyscy chcą jednak załatwić sprawę bez przelewu krwi.

Kroniki Miłosne – właściwa historia, rozgrywająca się po wydarzeniach na Farmie w Folwarku Zwierzęcym. W wyniku spisku Sinobrodego Bigby Wilk i Śnieżka znajdują się w górach i muszą uciekać, bowiem ich tropem podąża Złotowłosa, której jedynym celem jest zabicie ich. W tej historii Śnieżka i Bigby zbliżą się bardziej do siebie, dowiemy się też, że Książę Uroczy nie jest aż takim draniem, z jakiego uchodzi… chociaż jego pomoc nigdy nie jest do końca bezinteresowna. Zakończenie również zaskakuje i będzie istotne w kolejnych tomach.

Jęczmienne panny – mali ludzie założyli na Farmie miasteczko zwane Smalltown (nazwa Smallville wydała im się głupia ;) ), ale jedyną kobieta wśród nich była Calineczka. Jeden śmiałek postanawia wrócić do magicznych krain i zdobyć nasiona, dzięki którym ich gatunek zdoła przetrwać. Ot luźna, niezobowiązująca historia na zakończenie tomu.

Oprawa graficzna najlepsza jest w drugiej i trzeciej historii, pozostałe dwie są poprawne, ale nic ponad to. Willingam scenariuszowo daje radę, chociaż po tym tomie widać, że jednak lepiej sprawdza się w dłuższych opowieściach, gdzie może bardziej popuścić wodze fantazji.

Nadal warto czytać serię, mimo, że ten tom jest gorszy od poprzednich. Za to tom czwarty zapowiada się doprawdy wyśmienicie.

----------

 TOM 4 MARSZ DREWNIANYCH ŻOŁNIERZYKÓW
Na początku kolejnego tomu „Baśni” poznajemy losy ostatniej bitwy w magicznych krainach (historia zatytułowana „Ostatni bastion”, które opowiada nam Niebieski. Potem przechodzimy już do tytułowej historii "Marsz drewnianych żołnierzyków", a w niej dzieje się nie mało: Śnieżka jest w zaawansowanej ciąży ("szczęśliwym" przyszłym ojcem jest Bigby Wilk); Książę Uroczy rozpoczyna kampanię wyborczą na burmistrza Baśniogrodu; pojawia się trzech tajemniczych mężczyzn w czerni, których obecność nie wróży niczego dobrego dla społeczności Baśniowców; do Baśniogrodu przybywa Czerwony Kapturek, euforii z tego, że po tylu latach komuś udało się zbiec z zajętych przez Adwersarza ziem nie daje się ponieść jedynie Bigby, który uważa ją za szpiega wroga.

Na pewno zgodzicie się, że przybliżenie fabuły brzmi zachęcająco... i tak właśnie jest. Willingham niezmiennie nas zaskakuje swoimi zakręconymi pomysłami, nie inaczej jest w tej części. Ci, którzy narzekali na średni poziom "Kronik miłosnych" mają teraz to wynagrodzone z nawiązką. Niech świadczą o tym wysokie oceny, jakie album dostaje na amerykańskich serwisach, gdzie często typowany jest obok 6 tomu („Homelands”)jako „best of the best” wszystkich wydań zbiorczych „Fables”, których ukazało się (do chwili obecnej - 2009 rok) ponad 10.

Zaskakuje w tym woluminie szczególnie to, że Willingham serwuje czytelnikowi dobitną wskazówkę, co do tożsamości Adwersarza. Ciekaw jestem na reakcję Baśniowców, gdy poznają prawdę (w 6 tomie), a przede wszystkim co spowodowało, że "ta postać" stała się tak zła.

Rysunki jak zwykle nie powalają na kolana, ale wyglądają bardziej jednorodnie niż w poprzednich tomach, a to zdecydowana poprawa. Za to okładki Jamesa Jeana są rewelacyjne, do czego artysta zdążył już nas przyzwyczaić. Może nie wszyscy wiedzą, że niedawno za wielką wodą wydano "Fables Covers: The Art of James Jean", pięknie wydany i cieszący oko album.

Na koniec w ramach ciekawostki mogę dodać, że w oryginalnej koncepcji Adwersarzem miał być Piotruś Pan porywający dzieci Docześniaków, by te pozostały wiecznie młode i przez to bardziej zdeprawowane. Kapitan Hak byłby postacią pozytywną i próbować te dzieci ratować. Okazało się jednak, że w przeciwieństwie do innych postaci Piotruś Pan nie stał się jeszcze domeną publiczną, tj. nie wygasły prawa autorskie do niego. Dlatego Willingham zdecydował, że Adwersarzem będzie... ale o tym musicie się przekonać już sami podczas lektury.

Podsumowując "Marsz drewnianych żołnierzyków" to cały czas trzymający w napięciu najdłuższy i najbardziej zwarty jako całość ze wszystkich dotychczasowych tomów serii. Krótko mówiąc NAJlepszy. Ocena to tylko czysta formalność.
----------
TOM 5 CZTERY PORY ROKU
Po bitwie o Basniogród z tomu 4 sytuacja trochę się uspokaja, ale tylko odrobinę, bo w omawianym tu tomie piątym dochodzi do niezwykle istotnych wydarzeń. Do tych rewelacji przejdę za chwilę, bo zachodzą one w czteroczęściowej tytułowej historii, a to nie wszystko, co ma do za oferowania ten tom.

Pierwsza, przyjemna w lekturze historyjka „Kopciuszek zbereźnica” przedstawia specjalną misję Kopciuszka w Paryżu. Kopci (jak ją nazywają znajomi) romansuje z Ichabodem Cranem w nie tak jednoznacznym celu jak na początku myśli czytelnik. Przypomnę, że Crane to postać znana z książki „The Legend of Sleepy Hollow” (polski tytuł „Legenda o Sennej Kotlinie „) o jeźdźcu bez głowy. Kopciuszek w roli szpiega wystąpi w przyszłości jeszcze nie raz, a w USA w listopadzie 2009 ma ruszyć jej solowa mini seria zatytułowana „Cinderella: From Fabletown with Love”, tytuł chyba mówi sam za siebie.

Dwuczęściowe „Opowieści wojenne” prezentują jedną z misji tzw. „Psiej Kompanii” o kryptonimie „Pokojówka” podczas II Wojny Światowej w Normandii w 1944 roku. Bigby Wilk jako jedyny cywil w oddziale przeprowadza żołnierzy na teren zajmowanego przez Nazistów zamku Frankensteina w celu wysadzenia budynku. Jak się okaże nazwa zamczyska nie jest bezpodstawna i będziemy mogli zobaczyć niczym z klasycznego horroru starcie wilkołaka z monstrum Frankensteina. Zaskakująco dobra historia.

W głównej opowieści Baśniowcy głosują w wyborach na burmistrza, czy wygra obejmujący tę posadę od początku istnienia Baśniogrodu Król Cole, który jest przekonany o swojej klęsce, czy może pewny siebie i przebiegły Książę Uroczy - tego nie zdradzę. Kolejnym fajerwerkiem jest poród Śnieżki, która wydaje na świat miot sześciorga (a może siedmiorga??) latających młodych, z których tylko jedno nie ma futerka. Ta odmienność dzieci ma brzemienne w skutkach konsekwencje - nie będąc w pełni człekokształtne muszą zamieszkać w raz ze Śnieżką na Farmie. Niestety Bigby nie cieszy się długo z bycia ojcem gdyż ma dożywotni zakaz wstępu na Farmę ze względu na swe występki w przeszłości. Rozwścieczony sytuacją bez wyjścia Wilk wyjeżdża z Baśniogrodu w nieznanym kierunku. Absencja obu postaci w Baśniogrodzie powoduje wakaty na ich dawnych stanowiskach, które przejmują Piękna i Bestia, wbrew przewidywaniom okaże się, że nie idzie im tak dobrze jak myśleli. Z znamiennych jeszcze wydarzeń Niebieski chłopiec wyruszy na jednoosobową wyprawę do okupowanych przez Adwersarza baśniowych krain, a na Farmę zawita Pan Północy – ojciec Bigby’ego pragnący poznać swoje wnuki. Wątek z dziećmi Bigby’ego i Śnieżki jest niezwykle emocjonalny, a finał może poruszyć w czytelniku czułą strunę.

Jak widzicie Willingham nie próżnuje systematycznie rozwijając fabułę i wprowadzając nowe wątki. „Cztery pory roku” wypadają naprawdę dobrze, ot po prostu kolejna porządna scenariuszowo robota. Niniejszy tom stanowi jednakże dopiero aperitif do kolejnych, a zwłaszcza niezwykle cenionego przez czytelników tomu 6, gdzie między innymi poznamy szokującą tożsamość Adwersarza! Ja już nie mogę się doczekać…
----------
TOM 6 STRONY RODZINNE
W moje ręce trafił niedawno 6 tom „Baśni”. Jako, że jest to mój ulubiony seryjny tytuł z imprintu Vertigo całość pochłonąłem w jeden wieczór. W końcu wyczekiwanie zostało nagrodzone i poznajemy tożsamość Adwersarza!

Akurat z odgadnięciem jej myślę, że nie miał większych problemów nikt, kto czytał tom 4, ale też nie to jest w tym wszystkim najciekawsze. X (nie mam zamiaru teraz spojlerować, ale zrobię to recenzując vol. 7) opowiada, w jaki sposób stał się bezlitosnym tyranem i robi to na tyle przekonująco, że nie chce się przerywać lektury. Scenarzysta nakreśla nam polityczne zawirowania, w jakie zaplątał się X, a gdy wpadł w błędne kolo intrygi, nie było już odwrotu. Z pionka w grach wielkich i możnych sam stał się królem zbijając po drodze tych, którzy mogliby mu zagrozić.

Do tytułowych stron rodzinnych udaje się pracujący w baśniogrodzkiej bibliotece Niebieski Chłopiec. Pozory mylą i nie jest on lalusiem grającym na trąbce, ale dzielnym i przebiegłym wojownikiem, a trupy wrogów ścielą się gęsto na jego drodze. Zaskakuje to i podnosi walor całości.

Nie cała akcja dzieje się jedynie w magicznych krainach. W tak zwanym międzyczasie do Baśniogrodu powraca agent Mowgli z „Księgi Dżungli”, a szeryf bestia z pomocą Kaja (który widzi zło) demaskują szpiega Adwersarza (zaskoczenie numer trzy w całym tomie). Z kolei historia otwierającą wydanie zbiorcze jest poświęcona Jasiowi (w polskiej wersji czasem nazywa się go również Jackiem), który opuściwszy Baśniogród robi karierę w Hollywood, z jakim skutkiem, łatwo się domyślić – sama opowiastka stanowi wstęp do niepublikowanego w Polsce spin-offu „Jack of Fables” (scenariusz Bill Willingham i Matthew Sturges).

„Cztery pory roku” były pozbawione żywiołowej akcji, tutaj mamy to odpłacone z sowitą nawiązką. Minusy? Brak ulubieńca czytelników Bigby’ego na pierwszym planie, pominięciem go jednak Willingham udowodnił, że i bez tej postaci potrafi rozpisać piekielnie dobrą opowieść. Od strony wizualnej jak zwykle zastrzeżeń mieć nie można – seria przyzwyczaja do dobrze rozrysowanych perypetii Baśniowców.

„Strony rodzinne” obok „Folwarku zwierzęcego” i „Marszu drewnianych żołnierzyków” są do tej pory najlepszymi, jakie czytałem. W 2006 ten właśnie tom dostał nagrodę Eisnera w kategorii „najlepszej serii regularnej”, co stanowi najlepszą rekomendację.
----------
TOM 7 ARABSKIE NOCE (I DNIE)
7 tom „Baśni” stanowi wyciszenie po znakomitym poprzednim tomie bogatym w znaczące zmiany w głównej fabule. Willingham tym razem powiększył uniwersum wprowadzając do znanego nam już świata arabskich baśniowców. Do Baśniogrodu z misją dyplomatyczną przybywa Sindbad wraz ze swym dworem i wezyrem (oczywiście wyjątkowo wrednym indywiduum).

Obecna trójca sprawująca najwyższe urzędy w Baśniogrodzie – Książe Uroczy, Piękna i Bestia dwoi się i troi by nie doprowadzić do dyplomatycznej katastrofy. Efekt jest zabawny, ale poza nowym burmistrzem Uroczym, pozostałej dwójce brak trochę dynamiki i przysłowiowego pazura, które to atrybuty posiadali ich poprzednicy Królewna Śnieżka i Bigby Wilk.

Scenarzysta sprawnie ukazuje różnice kulturowe pomiędzy obiema stronami, nie brak również humoru związanego z barierą językową. Nie mogę się jednak wyzbyć uczucia niedosytu, że komiks jest trochę zmarnowana szansą – arabscy baśniowy dają duże pole do popisu zwłaszcza komuś takiemu jak Willingham. Scenarzysta mógł ten wątek eksplorować w znacznie dłuższej historii (aż prosi się o mini serię) niż ta zaledwie muskająca (zły wezyr i dżin) ogromny potencjał drzemiący w arabskich mitach i baśniach.

Liczę, że Sindbad i spółka nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w tej serii i następnym razem dostaniemy bardziej rozbudowaną fabułę z ich udziałem nawet kosztem mniejszej dawki humoru.

Miłym dodatkiem do tytułowej opowieści jest „Ballada o Rodneyu i June” – dwóch drewnianych wytworach Adwersarza, które zakochują się w sobie i pragną tak, jak Pinokio być ludźmi by móc w pełni przeżyć to nowe uczucie. Zupełnie niebanalne love story pod względem głębi lepsze niż wizyta Sindbada w Baśniogordzie.

Oprawa graficzna głównej historii autorstwa Marka Buckinghama nie powala na kolana, do czego czytelnik z tomu na tom zdążył już przywyknąć. Buckingham jest rzemieślnikiem sprawnym, ale nie wybitnym.

Podsumowując „Arabskie noce (i dnie)” to lekki komiks, nie są to wyżyny pisarskiego talentu Willinghama, ale kawał dobrej rozrywki, która rozbudza apetyt na tom 8, gdzie w centrum uwagi ponownie Bigby i Śnieżka. Mając nadzieję, że scenarzysta, który „Arabskie noce…” potraktował jako chwilę oddechu czekam na dalsze perypetie Baśniowców oby tym razem z nie potraktowanym po macoszemu głównym wątkiem fabularnym.
----------
Damex 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz