Barry Allen otrzymuje zgodnie z
oczekiwaniami własną serię w ramach relaunchu DC, a za jej tworzenie
odpowiedzialni są Brian Buccellato (scenariusz) oraz Francis Manapul
(scenariusz i rysunki). Przypominam, że obaj maczali swoje palce przy poprzednim volumie, który zakończył się wraz z początkiem Flashpoint, ale odpowiadali jedynie za warstwę graficzną. Pierwszym nowym przeciwnikiem najszybszego człowieka na
Ziemi okazuje się Mob Rule, który potrafi być w wielu miejscach na raz. Tym
razem Barry’emu nie wystarczy jedynie szybko biegać, aby ocalić miasto, ale
dodatkowo musi drastycznie zwiększyć prędkość pracy swojego umysłu. Wszystko ma
jednak zarówno pewne zalety, jak i nieplanowane skutki uboczne.
Pierwszą i zarazem istotną zaletą
nowych twórców serii THE FLASH jest wyrzucenie do kosza masy dotychczasowych
wydarzeń i postaci, które przez ostatnie lata kojarzyły się ze światem
szkarłatnego biegacza. Wszelkie zawirowania związane z podróżami w czasie oraz
współistnienie różnych innych wersji Flasha (Kid Flash, Jay Garrick, Wally West
i kilku innych) zostały wymazane, przez co już na samym początku przygotowany
został czysty grunt pod zupełnie nowe przygody zupełnie nowego Barry’ego
Allena. Tym samym THE FLASH jest pozycją bardzo przystępną dla nowych
czytelników i nie wymaga znajomości żadnym wydarzeń, które miały miejsce sprzed
września 2011 roku. Jedyne, co trzeba wiedzieć to to, że w wyniku trafienia piorunem
obdarzony został niezwykłymi mocami.
Rysunki w tym komiksie stoją oczywiście
na wysokim poziomie, czego akurat można się było spodziewać po takim
specjaliście jak Manapul. Duża cześć osób zapewne najpierw nacieszy swoje oczy
warstwą graficzną, a dopiero później spokojnie przekartkuje komiks zagłębiając
się dokładniej w scenariusz. Dla mnie osobiście styl Francisa nawiązujący w
pewien sposób do kreski ze Srebrnej Ery jest oczywiście oryginalny, ale...
gustuję w trochę innych klimatach i przykładowo pewne ujęcia Flasha podczas
biegu mogłyby być lepiej ukazane. Wiem, marudzę, nie wolno czepiać się
uznawanego za prawdziwego mistrza ilustracji Manapula, ale mam prawo, skoro mój
gust jest z gatunku tych, które jarają się pracami Romity juniora, czy też Teda
McKeevera.
Co do samej historii, to jest ona
z gatunku tych, które ani nie rozczarowują, ale też nie rzucają na kolana.
Właściwie to mamy tutaj dwie różne opowieści, z których pierwsza rozgrywa się
wokół nowego złoczyńcy - Mob Rule, zaś druga koncentruje się na sprawdzonym i
klasycznym Kapitanie Coldzie. Pierwsze pięć zeszytów delikatnie mówiąc trochę
mnie wynudziło. Nie jestem jakimś wielkim fanem postaci Flasha i liczyłem na
to, że dzięki New 52 będę miał okazję wreszcie polubić tego bohatera na tyle, aby
dalej śledzić jego losy z wypiekami na twarzy i otwartymi szeroko ze zdziwienia
oczami. Niestety trochę się rozczarowałem i wątek z klonowaniem, dziwnymi
eksperymentami oraz przyjacielem Barry’ego okazał się mało wciągający, a sam
główny bohater wydawał się często jedynie tłem, grał drugoplanową rolę. Tylko
chwilami działo się coś wartego uwagi, ale ogólnie wiało nudą, akcja rozwijała
się zbyt wolno, a cliffhangery niczym nie powalały. Nie tego się spodziewałem.
Dopiero pojawienie się Leonarda Snarta dysponującego zmodyfikowanymi mocami i
wizyta wewnątrz Speed Force rozruszały senną atmosferę, przez co nabrałem
ochoty na sięgnięcie po więcej i tylko dlatego przeczytałem kolejny tom.
A propos nowych mocy, to tytułowy
bohater odkrył w sobie dar przewidywania przyszłości, czego do tej pory żadna
wersja Flasha nie posiadała w swoim „pakiecie supermocy”. Interesujące
rozwiązanie, które daje wiele nowych możliwości. Cieszy także inne, świeże i
nieoczekiwane spojrzenie na samą Speed Force oraz pokazanie, że jest to coś
więcej niż tylko źródełko, z którego Barry czerpie swoją superszybkość. Z
nowych elementów mamy też wątek miłosny pomiędzy Barrym a Patty, która o dziwo
nie jest tylko jednowymiarową postacią będącą chwilowym zastępstwem w
oczekiwaniu na narodziny relacji Barry - Iris West. Patty nie da się nie lubić
i trzeba mieć nadzieję, że atrakcyjna pani detektyw na dłużej i z sukcesami
pozostanie u boku Allena.
Podsumowując nowa seria FLASH
mimo spokojnego początku zaczyna iść w dobrym kierunku i z zeszytu na zeszyt
coraz bardziej da się lubić. Barry Allen z pewnością nie jest nudną postacią i
pod okiem Manapula oraz Buccellato zyskał nową świeżość. Jest to kompletnie
inny Barry Allen od tego, który miał problemy z zyskaniem sobie uwagi
czytelników i został przez to uśmiercony na wiele lat podczas Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach. Pierwszy
tom zatytułowany Move Forward to nie
jest jakaś górna półka, są momenty lepsze i gorsze, ale suma sumarum trzeba dać
temu komiksowi szansę zwłaszcza, że jest on przystępny dla nowych fanów i
dlatego, że wszystko idzie, a może raczej biegnie w dobrą stronę.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów FLASH #1 – 8
Ocena: 3,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz