Znów zagłębiamy się w archiwalia DC Multiverse. Przed Wami recenzja mini serii z udziałem Arsenala, którą kilka lat temu napisał Krzysiek Sagański (jeden z "ojców założycieli" DC Multiverse):
Na przełomie 1998 i 1999 roku na rynku komiksowym ukazała się mini seria ARSENAL opowiadająca o solowej przygodzie Roya Harpera, sidekicka
Green Arrowa i jednego ze współzałożycieli Teen Titans. Seria ta
składała się z 4 zeszytów, zaś scenariusz napisała Devin Grayson. W
historii Six Degrees Roy Harper musi zmierzyć się z nieśmiertelnym
Vandalem Savagem, zaś gra toczy się o życie córki naszego bohatera,
Lian.
Dobrze stało się, że DC Comics postanowiło skupić uwagę
swych czytelników na Arsenalu. Roy Harper nigdy bowiem nie był postacią
działającą solo. Fani kojarzą go przecież przede wszystkim z patroli
spędzanych u boku Green Arrowa, a także ze wspólnych przygód z Teen
Titans. Zawsze więc Roy był widziany „z kimś”. Tymczasem jest to na tyle
interesująca i wyrazista postać (zwłaszcza po metamorfozie w Arsenala),
że zasługiwał on na swoją własną serię. Oczywiście nie było mowy w tym
przypadku o regularnym miesięczniku, gdyż aż takiej sławy Harper nie
osiągnął. Czytelnicy musieli więc zadowolić się 4 zeszytami.
Napisanie
scenariuszu przypadło Devin Grayson, która nie jest obca fanom młodej
generacji super bohaterów. Przez wiele miesięcy wszakże opisywała bardzo
udanie przygody Dicka Graysona (a więc jednego z najlepszych kumpli
Arsenala) w NIGHTWINGU. Dodatkowo (co miało już miejsce po wydaniu ARSENALA) odpowiadała za scenariusz pierwszych 20 numerów THE TITANS. Devin udowodniła więc już nie raz, że umie doskonale
poprowadzić i ukazać młodego bohatera.
Royowi Harperowi potrzebna
była historia, która z powrotem skierowałaby go na właściwe tory.
Arsenal wydawał się być bowiem pod koniec lat 90 postacią nieco
zagubioną. Dużo bałaganu narobił niestety Dan Jurgens. Mimo całej mojej
sympatii do jego TEEN TITANS v2 ciężko jest doprawdy zrozumieć decyzję
tego scenarzysty, o połączeniu nowych Tytanów z Arsenalem właśnie. Roy
kompletnie do nich nie pasował i nie było to miejsce w komiksowym
świecie DC, do którego powinien był należeć.
Chwała więc Devin
Grayson za to, że akcję historii Six Degrees rozpoczyna w Metropolis,
po opuszczeniu przez Roya Tytanów. Mamy więc symboliczne zakończenie
tamtego rozdziału i rozpoczęcie nowego.
Fabuła, którą scenarzystka nam zaoferowała w ARSENALU nie powala na ziemię, aczkolwiek dobrze, że nie jest to standardowa historia ukazywana w mini seriach, w której jedynie dobry leje się ze złym. Można ją nawet określić mianem „interesująca”. Devin Grayson chciała dać czytelnikowi coś więcej, aniżeli standardowe czytadło. Kiedy widać, że scenarzysta natrudził się chociaż odrobinę przy pisaniu przez siebie historii, a nie sięgnął po odgrzewany kotlet, to od razu jego notowania wśród fanów rosną. Stad więc nietypowy pomysł na Vandala Savage i jego noworodki. No właśnie. Vandal Savage.
W tym miejscu również należy scenarzystce
przyklasnąć. Wybór przeciwnika nie był bowiem łatwy. Roy Harper, w całej
swej długiej super bohaterskiej karierze, nie doczekał się tak naprawdę
własnego nemezis. Dick miał przecież Deathstrokea, Koriand’r Blackfire,
a Donna Troy Dark Angel. Arsenala zaś ciężko było skojarzyć z którymś z
czarnych charakterów. Oczywiście złośliwi mogliby wskazać na heroinę,
ale scenarzystka nie zdecydowała się na tak radykalny krok. Stąd Vandal
Savage, który przecież nie jest fanom DC obcy. Dobrze, że Grayson nie
zdecydowała się na jakiegoś oklepanego przeciwnika z okresu członkostwa
Roya w Tytanach, gdyż to byłoby pójście po najmniejszej linii oporu.
Devin zdołała też wytłumaczyć co tak właściwie łączy Arsenala i Vandala.
I chociaż można kręcić na to nosem, z pewnością tłumaczyło występ
Savagea w solowej historii Roya Harpera.
Devin Grayson znana jest
też z tego, że nie unika elementów humorystycznych w swoich historiach.
Takowych nie zabrakło więc i w ARSENALU, do czego świetnie pasowały,
nieco abstrakcyjne, rysunki Ricka Maysa (min. GEN13 i GUY GARDNER: WARRIOR ANNUAL). Z pewnością nie rysuje on w stylu Jima Lee, ale umie
stworzyć takie miny swych bohaterów, że trudno nie wybuchnąć śmiechem.
Mays znakomicie więc swym stylem wpasował się do humorystycznego klimatu
mini serii.
Devin Grayson słynie też z tego, że bardzo umiejętnie
przedstawia swoich bohaterów. Dzięki temu to oni wychodzą na pierwszy
plan, a nie sama historia. W świetle reflektorów pozostaje postać. Tak
też jest w ARSENALU. Scenarzystka bardzo udanie nakreśliła nam Roya
Harpera. Ukazała nam w zasadzie dwie strony tego herosa. W jednych
momentami widzimy bowiem super bohatera, śmiertelnie niebezpiecznego dla
swych przeciwników. Jest dosłownym chodzącym arsenałem, który nawet
zdjęcie Cheshire potrafi zamienić w broń przeciwko Vandalowi Savageowi.
Skojarzenie Harpera z McGyverem nie byłoby w tym przypadku nie na
miejscu. Jednocześnie scenarzystka nie daje zapomnieć, że Roy jest
młodym ojcem, którego oczkiem w głowie jest malutka Lian.
W Six
Degrees mamy też do czynienia z wieloma powrotami do przeszłości.
Scenarzystka przypomina fanom o uzależnieniu Roya od heroiny, służbie w
Checmkamte, czy dzieciństwie w rezerwacie Navajo. Były więc wszystkie te
momenty, które ukształtowały Harpera jako człowieka. Ich poznanie może
nam wytłumaczyć, czemu charakter Roya jest jaki jest. Co istotne były to
chwile które wpłynęły na charakter Harpera jako człowieka, a nie super
bohatera.
Nie obyło się też bez występów gościnnych. Devin
Grayson miała w zasadzie dwie możliwości. Albo postawić na „obóz
Tytanów”, albo „obóz Green Arrowa”. Zdecydowała się w ostateczności na
to, że to postacie związane z Team Arrow będą dotrzymywać Arsenalowi
towarzystwa. Trudno krytykować taką decyzję, bowiem Devin Grayson
ukazała nam w sposób mistrzowski interakcję między Royem i Dinah „Black
Canary” Lance oraz pomiędzy Harperem a Connorem „Green Arrowem II”
Hawke. Z tą pierwszą postacią Harpera łączy szczególna więź. Canary była
tutaj ukazana nie jak opiekuńcza matka, ale jak dobrotliwa ciotka,
która wesprze swego siostrzeńca w tarapatach, ale z którym łączą ją też
luźne stosunki. Z kolei współpracę Arsenala i nowego Green Arrowa
scenarzystka przedstawiła, jako relacje dwóch młodych ludzi z jednej
strony zabójczo do siebie podobnych, a z drugiej kompletnie innych.
Mini
seria ARSENAL jest bardzo solidnym czytadłem. Devin Grayson zdołała
napisać historię interesującą, w miarę oryginalną i humorystyczną
zarazem, doskonale przy tym przedstawiając postać Roya Harpera. Dla
fanów Green Arrowa i Tytanów pozycja obowiązkowa.
Krzysztof Sagański
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz