wtorek, 25 listopada 2014

THE OMAC PROJECT

Przerzucanie recenzji z KZ trwa...


Wielu czytelników swoją przygodę z DC Comics zaczyna od INFINITE CRISIS; eventu o tyle niezwykłego, że związane z nim tie-iny prezentowały wysoki poziom, co jest rzadkością przy wielkich wydarzeniach angażujących wszystko i wszystkich w całym uniwersum. Warto przy tej okazji wymienić zwłaszcza tytuł VILLAINS UNITED, który był zalążkiem tego, co teraz można oglądać w fenomenalnej regularnej serii SECRET SIX (scenariusz Gail Simone). Wszystko to stoi w przeciwieństwie do nie tak wcale odległego FINAL CRISIS, gdzie kolejne komiksy prowadzące do Kryzysu (COUNTDOWN) były słabe i nie wniosły niczego do świata DC. A jednak w przypadku historii ze zbioru THE OMAC PROJECT jest zgoła inaczej.

Najmocniejszym akcentem, jednocześnie otwierającym album, jest one-shot COUNTDOWN TO INFINITE CRISIS #1 napisany przez „trójcę”: Rucka, Johns, Winick. Po tym, gdy Batman dowiedział się, że herosi zmodyfikowali mu kiedyś pamięć (miało to miejsce w bestsellerowej mini-serii IDENTITY CRISIS), przestał ufać towarzyszom broni. Zbudował satelitę szpiegowską (Brother MK I), której celem miało być monitorowanie całej społeczności metaludzi. Ktoś jednak przejął nad nią kontrolę. Kto to zrobił, tego dowiaduje się Ted Kord – Blue Beetle, który wpada na trop grubszej afery. W toku prowadzonego śledztwa, Kord dociera do siedziby tajnej organizacji Checkmate, kontrolowanej obecnie przez jego dawnego przyjaciela – Maxa Lorda, który zamierza uwolnić świat od „bogów” i zwrócić go ludziom. Cel chce osiągnąć z pomocą wspomnianego satelity Batmana i OMACów (Omni Mind And Community) – ludzi kontrolowanych przez nanowirusy. Lord składa Kordowi propozycję przyłączenia się do jego wielkiego planu wybawienia ludzkości. Bohater odmawia, co przypłaca życiem – zastrzelony przez Maxa. Tym zaskakującym wydarzeniem kończy się akcja one-shotu. Na temat tego, jak istotna była śmierć Blue Beetle’a dla uniwersum DC pisałem już w KZ #61.

W następującej potem mini-serii, pisanej już wyłącznie przez Grega Ruckę, znajdziemy kilka wątków: Batmana, który chce odzyskać kontrolę nad swoją kreacją; Sashę Bordeaux, która próbuje dowiedzieć się, co się wokół dzieje; dawnych herosów z Justice League International, którzy tym razem w dużo poważniejszych niż zwykle nastrojach próbują odnaleźć mordercę Beetle’a. Niestety Rucka nie wywiązał się do końca z zamierzonego zadania, nie doprowadzając wątków do spodziewanej kulminacji. W ramach rekompensaty scenarzysta serwuje bohaterską śmierć kolejnego członka dawnej JLI. W dodatku naprawdę nie sposób zarzucić autorowi, że nie potrafi dobrze rozpisać przedstawianych postaci – to udało mu się wyjątkowo dobrze (zwłaszcza z Boosterem, Beetle’em i Guyem Gardnerem), poza nieszczęsną Sashą Bordeaux, stanowiącą najmniej interesujący element całej opowieści i zajmującą zdecydowanie za dużo miejsca swą nieciekawą osobą.

Oprawa graficzna komiksu jest poprawna, początkowo trochę ciężko czyta się „wypowiedzi” satelity – potrzeba chwili, by się do tego przyzwyczaić. Z całego regimentu rysowników najlepiej spisał się Jesus Saiz, który stworzył tu jedne z lepszych prac w swoim artystycznym dorobku.

Czy warto sięgnąć po rzeczony komiks? Jeśli czytaliście już lub dopiero zamierzacie sięgnąć po INFINITE CRISIS – to na pewno. Warto chociażby dla one-shota z tak znaczącą śmiercią Beetle’a i po to, by zobaczyć, jak Greg Rucka radzi sobie z herosami z JLI, co włodarze DC Comics powinni sobie zapamiętać na przyszłość. Scenarzysta sprawił się równie dobrze, jak obecnie czyni to Judd Winick z obecną inkarnacją grupy superbohaterów (w JUSTICE LEAGUE: GEENRATION LOST ).

2010 rok, KZ #64

Damex

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz