Przerzucanie recenzji z KZ trwa...
Wielu czytelników swoją przygodę z DC Comics zaczyna od INFINITE CRISIS; eventu o tyle niezwykłego, że związane z nim tie-iny
prezentowały wysoki poziom, co jest rzadkością przy wielkich
wydarzeniach angażujących wszystko i wszystkich w całym uniwersum. Warto
przy tej okazji wymienić zwłaszcza tytuł VILLAINS UNITED, który był
zalążkiem tego, co teraz można oglądać w fenomenalnej regularnej serii SECRET SIX (scenariusz Gail Simone). Wszystko to stoi w
przeciwieństwie do nie tak wcale odległego FINAL CRISIS, gdzie kolejne
komiksy prowadzące do Kryzysu (COUNTDOWN) były słabe i nie wniosły
niczego do świata DC. A jednak w przypadku historii ze zbioru THE OMAC PROJECT jest zgoła inaczej.
Najmocniejszym akcentem, jednocześnie otwierającym album, jest one-shot COUNTDOWN TO INFINITE CRISIS #1 napisany przez „trójcę”: Rucka,
Johns, Winick. Po tym, gdy Batman dowiedział się, że herosi
zmodyfikowali mu kiedyś pamięć (miało to miejsce w bestsellerowej
mini-serii IDENTITY CRISIS), przestał ufać towarzyszom broni. Zbudował
satelitę szpiegowską (Brother MK I), której celem miało być
monitorowanie całej społeczności metaludzi. Ktoś jednak przejął nad nią
kontrolę. Kto to zrobił, tego dowiaduje się Ted Kord – Blue Beetle,
który wpada na trop grubszej afery. W toku prowadzonego śledztwa, Kord
dociera do siedziby tajnej organizacji Checkmate, kontrolowanej obecnie
przez jego dawnego przyjaciela – Maxa Lorda, który zamierza uwolnić
świat od „bogów” i zwrócić go ludziom. Cel chce osiągnąć z pomocą
wspomnianego satelity Batmana i OMACów (Omni Mind And Community) – ludzi
kontrolowanych przez nanowirusy. Lord składa Kordowi propozycję
przyłączenia się do jego wielkiego planu wybawienia ludzkości. Bohater
odmawia, co przypłaca życiem – zastrzelony przez Maxa. Tym zaskakującym
wydarzeniem kończy się akcja one-shotu. Na temat tego, jak istotna była śmierć Blue Beetle’a dla uniwersum DC pisałem już w KZ #61.
W następującej potem
mini-serii, pisanej już wyłącznie przez Grega Ruckę, znajdziemy kilka
wątków: Batmana, który chce odzyskać kontrolę nad swoją kreacją; Sashę
Bordeaux, która próbuje dowiedzieć się, co się wokół dzieje; dawnych
herosów z Justice League International, którzy tym razem w dużo
poważniejszych niż zwykle nastrojach próbują odnaleźć mordercę Beetle’a.
Niestety Rucka nie wywiązał się do końca z zamierzonego zadania, nie
doprowadzając wątków do spodziewanej kulminacji. W ramach rekompensaty
scenarzysta serwuje bohaterską śmierć kolejnego członka dawnej JLI. W
dodatku naprawdę nie sposób zarzucić autorowi, że nie potrafi dobrze
rozpisać przedstawianych postaci – to udało mu się wyjątkowo dobrze
(zwłaszcza z Boosterem, Beetle’em i Guyem Gardnerem), poza nieszczęsną
Sashą Bordeaux, stanowiącą najmniej interesujący element całej opowieści
i zajmującą zdecydowanie za dużo miejsca swą nieciekawą osobą.
Oprawa graficzna komiksu
jest poprawna, początkowo trochę ciężko czyta się „wypowiedzi” satelity –
potrzeba chwili, by się do tego przyzwyczaić. Z całego regimentu
rysowników najlepiej spisał się Jesus Saiz, który stworzył tu jedne z
lepszych prac w swoim artystycznym dorobku.
Czy warto sięgnąć po
rzeczony komiks? Jeśli czytaliście już lub dopiero zamierzacie sięgnąć
po INFINITE CRISIS – to na pewno. Warto chociażby dla one-shota
z tak znaczącą śmiercią Beetle’a i po to, by zobaczyć, jak Greg Rucka
radzi sobie z herosami z JLI, co włodarze DC Comics powinni sobie
zapamiętać na przyszłość. Scenarzysta sprawił się równie dobrze, jak
obecnie czyni to Judd Winick z obecną inkarnacją grupy superbohaterów (w JUSTICE LEAGUE: GEENRATION LOST ).
2010 rok, KZ #64
Damex
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz