czwartek, 27 listopada 2014

BOOSTER GOLD VOL. 2: BLUE AND GOLD

Ostatni z moich tekstów z KZ ląduje na DC Maniaku.


Trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila by go stracić.
~ Stanisław Jerzy Lec

O pierwszym tomie nowej serii z Michaelem „Boosterem” Carterem w roli głównej mogliście przeczytać w KZ w zamierzchłej przeszłości. Pora dobra, jak każda inna, żeby poświęcić kilka linijek kontynuacji 52 PICK-UP – zbiorowi BLUE AND GOLD. Numery, które wchodzą w skład tego wydania, są zarazem ostatnimi z runu scenarzystów Geoffa Johnsa i Jeffa Katza, a tym samym kończą wysoki poziom, jaki seria prezentowała od startu drugiego woluminu. Należy bowiem wspomnieć, że Dan Jurgens – twórca postaci Boostera w latach 80-tych, kolokwialnie mówiąc, wszystko „spartolił”. Na szczęście od numeru trzydziestego drugiego serię przejęli Keith Giffen i J. M. DeMatteis, zatem o dalszy los Boostera można być spokojnym.

Jak wiemy z poprzedniego tomu, Ted Kord – alias Blue Beetle II – nie zginął z ręki Maxwella Lorda, a to dzięki cofnięciu się w czasie i interwencji Boostera i Beetle'ów trzech generacji (pierwszego – Dana Garetta, obecnego – Jaime'go Renesa i tajemniczego przybysza z przyszłości – Black Beetle'a). Zbiór BLUE AND GOLD zaczyna się od podróży w przyszłość do XXV wieku i zrewidowania genezy Cartera. Następnie, po pożegnaniu się z resztą Beetle'ów, dwaj najlepsi kumple w uniwersum DC, czyli właśnie tytułowi Blue oraz Gold, ramię w ramię – jako strażnicy czasu – wracają do teraźniejszości, która diametralnie się zmieniła.

Okazuje się, że uratowanie Teda miało dramatyczne w skutkach reperkusje. I tak też projekt OMAC, pod egidą Maxa Lorda, zdziesiątkował populację meta-ludzi, a samozwańczy ruch oporu jest pozbawiony organizacji. W związku z powyższym, nasz duet postanawia zwrócić się do starej sprawdzonej ekipy z czasów Justice League International. A gdzieś za kulisami, własny plan stara się wprowadzić grupka podróżujących w czasie złoczyńców, określająca siebie mianem Time Stealers. Czy bohaterom uda się ocalić świat jest pytaniem nie na miejscu, bo to oczywiste – w końcu w obecnym kontinuum DCU opisywane wydarzenia nie miały miejsca, a Ted – ku niezadowoleniu czytelników – wciąż spoczywa w pokoju, właśnie ze względu na ogromne znaczenie, jakie miała jego śmierć.

Może się wydawać, że komiks przepełniony będzie tylko i wyłącznie nostalgią. To błędne myślenie. Otóż nie zabrakło w nim misternie skonstruowanej intrygi, dobrze rozpisanych dialogów i zwrotów akcji, którymi zostaniemy nie raz i nie dwa razy zaskoczeni. Również ci, którzy obawiają się nadmiaru wątków komediowych zdziwią się, bo relacja Boostera Golda i Blue Beetle'a, która łączyła obu herosów w czasach JLI – gdy postrzegano ich obu jako kretynów – bardzo się zmieniła, przede wszystkim ze względu na to, że Gold od tamtego czasu dojrzał.

W finale tomu – w formie dodatku – dostaniemy jeszcze epizod, w którym Booster trafia do roku 1000000 i spotyka swojego odpowiednika z przyszłości – Petera Platinuum. Na deser wyjawiona zostaje tożsamość Ripa Huntera, zaserwowany jest również nieoczekiwany powrót pewnej postaci (tych powrotów jest znacznie więcej w tytułowej historii).

Najistotniejszy w tym komiksie – oprócz samej trykociarskiej otoczki – jest wątek przyjaźni silniejszej niż śmierć oraz to, że niestety, o ile możemy kształtować przyszłość, to przeszłości zmienić się nie da. Booster zgodził się zostać strażnikiem czasu pod czujnym okiem Ripa Huntera właśnie po to, by móc ocalić przyjaciela. Gold, nie traktowany poważnie przez społeczność herosów (zresztą nie bez słuszności, ze względu na pogoń za sławą i pieniędzmi), w Tedzie miał oddanego druha i wiernego kompana, ale także głos rozsądku. Wspólnie wygłupiali się i robili żarty w swoim stylu, przez co Kord – mimo że jeden z najinteligentniejszych ludzi na Ziemi – również nie zawsze był traktowany serio. Co by się jednak nie działo, bohaterowie zawsze mogli liczyć na siebie. Ostatecznie Michael Carter pokazał, że nie jest samolubny i bardziej, niż na dobrej reputacji czy czymkolwiek innym, najbardziej zależy mu na tym, by jego przyjaciel znowu żył. Czy może być piękniejszy dowód prawdziwej przyjaźni?

W BLUE AND GOLD Dan Jurgens udowodnił, że o wiele lepiej rysuje przygody Boostera, niż je pisze. Z kolei scenariusz Johnsa i Katza jest – co tu owijać w bawełnę – świetny. Mimo wszystko nie jest to komiks dla każdego. Nowi czytelnicy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę ze światem DC, powinni przynajmniej sięgnąć po poprzedni tom.

2010 rok, KZ #61

Damex

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz