W kolejnym tekście z KZ możecie poczytać o wampirach.
"Die now, live forever."
COMPLETE BITE CLUB zawiera w sobie dwie mini-serie: oryginalny BITE CLUB
i luźną kontynuację w postaci BITE CLUB: VAMPIRE CRIME UNIT.
Scenarzyści Howard Chaykin i David Tischman oraz rysownik David Hahn
stworzyli przepełniony seksem kryminał z wampirami w roli głównej. Rzecz
dzieje się w słonecznym Miami, gdzie panuje mafijna organizacja Del
Toros. Co wyróżnia ich spośród innych im podobnych, choćby rodziny
Soprano, to głód krwi... Dosłowny.
Między bajki możemy włożyć to, co wiemy o wampirach z
Transylwanii. Del Toros z wysoko podniesionym czołem wychodzą na zalane
promieniami słońcem Miami. Wszyscy są do tego seksualnie wyzwoleni i bez
zahamowań zaspokajają swoje wyuzdane żądze, chociażby w perwersyjnych
nocnych klubach. Mogą zamieniać innych w wampiry, jednakże oryginalną
przyczyną ich wampiryzmu jest jakiś zwierzęcy wirus. Lalusiowate wampiry
ze ZMIERZCHU odpadają w przedbiegach w porównaniu z tą rodzinką.
Głowa
rodziny - Eduardo Del Toro zostaje zabity (jak widać srebrne kule
działają na komiksowych krwiopijców). Chrapkę na schedę po ojcu ma jego
bezpruderyjna córeczka Risa, może jednak obejść się smakiem, albowiem na
swego następcę Edurado wyznaczył marnotrawnego syna Leto. Leto jest
księdzem i przyjdzie mu dokonać trudnych wyborów, a Risa nie życzy mu
jak najlepiej.
Historia mimo zachęcającej koncepcji nie powala na
kolana. Ni to horror, ni to kryminał. Mimo wielu wątków część jakby gubi
się po drodze, a finał nie zaskakuje jedynie potwierdza przeciętność
całości.
W wypadku VAMPIRE CRIME UNIT nie jest lepiej. VCU to
policyjna jednostka zajmująca się sprawami dotyczącymi wampirów (coś na
kształt POWERS, gdzie specjalny oddział zajmuje się śledztwami
związanymi z osobami posiadającymi super moce, ale poziom już nie ten).
Risa zostaje wrobiona w morderstwo, a jeden z członków VCU ulega jej
seksapilowi. Doprawdy żal to czytać.
Pokolorowane
przez Briana Millera rysunki Hahna są wyraziste. Oddają zbrodniczy i
krwawy obraz przedstawionego tutaj Miami bez względu na porę dnia czy
nocy. Na szczególną uwagę zasługują okładki Franka Quitelya. Ceniony
między innymi za rysunki do ALL-STAR SUPERMAN, różnie odbierany za BATMAN AND ROBIN, przy okładkach do BITE CLUB spisał się bardzo
dobrze. To jeden z najbardziej zapadających w pamięć elementów tego
komiksu, wcale nie dlatego, że większość z nich jest dosyć sexy.
Reklamowanie komiksu jako połączenia OJCA CHRZESTNEGO
na speedzie i sformułowanie, które pojawiło się w jednej z
zagranicznych recenzji, że Mario Puzo mógłby pozazdrościć autorom CBC
jest nie tyle szokujące, co śmieszne. To tak jakbym powiedział, że
zespół Queen może pozazdrościć naszemu rodzimemu Feel. Pytanie tylko
czego? Nie ta liga, nie porównujmy ekstraklasy z osiedlówką. Vertigo ma
tyle świetnych komiksów, że ten można sobie spokojnie odpuścić i
przeczytać coś bardziej wartościowego.
2009 rok, KZ #57
Damex
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz