Czwarty tom serii SUPERMAN
wydawanej w ramach New 52 to zarazem druga, czyli środkowa część trylogii
Scotta Lobdella, który po konfrontacji Supermana i jego sojuszników z
tajemniczym H’elem postanowił postawić na drodze Człowieka ze Stali kolejnych
dziwacznych przeciwników. Na całość składają się oprócz numerów regularnej
serii także annual z Lois w roli głównej oraz jedna z odsłon serii ACTION
COMICS, do której Lobdell na chwilę zawitał ze swoją historią. Wyszedł tym
samym pokaźny jeśli chodzi o ilość stron zbiór, ale jeśli ktokolwiek przeczytał
go od początku do końca to zgodzi się ze mną, że ilość nie poszła w parze z
jakością.
Crossover z H’elem w roli
głównej, który planował wykorzystać destrukcję Ziemi do odwrócenia kolei rzeczy
i przywrócenia do życia planety Krypton stał delikatnie mówiąc na słabym
poziomie. Jeśli zastanawiacie się, czy Lobdell przypadkowo może poprawił swój
kunszt pisarski i uczynił z komiksu SUPERMAN wreszcie coś ciekawego i
zapadającego w pamięć, to uspokajam, że nic takiego się nie stało. Sam pomysł
jest całkiem całkiem, ale jak zwykle szwankuje wykonanie. W historii Psi-War
Supermanowi nie pomagają jak to zwykle bywało wcześniej potężna siła oraz
promienie cieplne wydobywające się z oczu, gdyż przeciwnik atakuje jeden z jego
najczulszych punktów - umysł. Jak
powszechnie wiadomo (a jeśli nie wiedzieliście do tej pory, to teraz już
wiecie) Kryptonijczyk największe problemy ma zawsze z tymi złoczyńcami, którzy
parają się magią albo potrafią kontrolować ludzkie umysły. Królowa H.I.V.E.,
Hector Hammond oraz zrelaunchowany na potrzeby New 52 Psycho Pirate to właśnie
przeciwnicy tego drugiego rodzaju, a każde z nich dąży nie tyle do zdobycia
kontroli nad umysłem Supermana, ale nad umysłami wszystkich mieszkańców
planety.
Metropolis staje się polem bitwy
pomiędzy trójką „psycho-złoczyńców”, a w decydującej rozgrywce o losach walki
decyduje nie Człowiek ze Stali, ale jego niespodziewany sprzymierzeniec. W
miarę rozwoju sytuacji zacząłem nabierać przekonania, że chyba każdy, a
przynajmniej co drugi mieszkaniec Metropolis posiada jakieś ukryte zdolności
parapsychologiczne, gdyż na scenie co rusz pojawiał się ktoś nowy zdolny do
kontroli nad umysłami innych. Jakby ktoś czuł się zakłopotany i stracił w
pewnym momencie rozeznanie w sytuacji, to scenarzysta wziął to pod uwagę i na
każdym kroku spieszy z masą wyjaśnień. Jest to strasznie denerwujące, gdy ktoś
najczęściej jeszcze ustami samego bohatera opowiada nam, co właśnie mu się
przytrafiło i co mieliśmy możliwość sami na własne oczy zobaczyć. Czytelnik
traktowany jest w ten sposób jak kompletny idiota, któremu wszystko trzeba
precyzyjnie i z wszelkimi detalami wyłożyć jak na tacy. Żałosne jest to, że
czytając komiksy o Supermanie pisane przez Lobdella nie ma miejsca na własne
domysły i interpretację tego, co się stało, gdyż wszechobecne dymki z treścią z
założenia spełniają właśnie rolę „dopowiadaczy” i „wyjaśniaczy”. Dzięki Scott,
bo bez tego nikt z pewnością nie połapałby się w tak cholernie skomplikowanej i
zaszyfrowanej intrydze, jaką widzimy w ramach Psi-War.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną,
to dostajemy tutaj prawdziwą mieszankę wybuchową. Jak dobrze naliczyłem przy
rysunkach majstrowało w tym komiksie aż dwunastu artystów, co z pewnością nie
ułatwiało, a ewentualnie utrudniało śledzenie wydarzeń. Widniejący jako
regularny rysownik Kenneth Rocafort co chwila zastępowany był w ostatniej chwili
przez innego twórcę, a czasem jeden rozdział potrafiło stworzyć nawet czterech
różnych fachowców. Gdyby chociaż całą Psi-War stworzył tylko i wyłącznie
Rocafort, to przynajmniej do części wizualnej nie można by się było przyczepić. A
tak otrzymaliśmy jeden wielki chaos spowodowany odmiennymi stylami – normalnie
masakra jakaś, która na pewno nie powinna mieć miejsca.
Chyba najlepszą i najmniej
Lobdellową częścią tego zbioru jest annual z Lois w roli głównej, w którym to
ambitna dziennikarka prowadzi własne śledztwo na temat zaginionej grupy
mieszkańców Metropolis. Jak się okazuje członkowie tajemniczej grupy o nazwie
„The Twenty” odgrywają ważną rolę w historii Psi-War, a całość powiązana jest
w zadziwiający sposób z atakiem Brainiaca na Ziemię sprzed pięciu lat. Jest to
istotny moment dla Lane, która od tej pory zmienia się znacząco (kojarzycie eSa
z połowy lat 90-tych, który zamienił się na pewien czas w żywą energię?), a
kulminację tych wydarzeń zobaczymy później na łamach crossover Doomed. Jak
już jesteśmy przy pozytywnych momentach to dodajmy do tego jeszcze sam początek
zbioru, gdzie rząd toczy spór z Supermanem o to, co dalej zrobić z samotnią na
Arktyce. Więcej ciekawych momentów niestety nie uświadczymy.
Psi-War to zdecydowanie słaba,
chaotycznie napisana i równie chaotycznie narysowana historia o manipulacji
umysłami mieszkańców Metropolis i samego Supermana. Koszmarne dialogi, jedynie
przeciętna narracja i mało śmieszne humorystyczne wstawki scenarzysty to to, co
charakteryzuje pracę Lobdella w tym tomie. Dziwne i pokręcone to wszystko było,
a co najważniejsze niewiele istotnych rzeczy z tego wynikło. Nawet gościnny
występ Oriona nie zachwycił i określiłbym go jako „z dużej chmury mały deszcz”.
Oczywiście jak łatwo się domyślić totalnie odradzam zakup opisywanej pozycji i
radzę trzymać się od tego komiksu z daleka. W przeciwnym wypadku spodziewajcie
się potężnego bólu głowy.
Ocena: 2/6
Ocena: 2/6
Opisywane wydanie zawiera
materiał z komiksów SUPERMAN #18 – 24, SUPERMAN ANNUAL #2 oraz ACTION COMICS
#24
Haha, czyli Lobdell w formie! :D
OdpowiedzUsuńCzemu Magic z X-menów jest na okładce.
OdpowiedzUsuń