wtorek, 25 listopada 2014

SUPERMAN VOL. 4: PSI-WAR

I dla urozmaicenia jakaś premierowa recenzja ląduje na blogu :)


Czwarty tom serii SUPERMAN wydawanej w ramach New 52 to zarazem druga, czyli środkowa część trylogii Scotta Lobdella, który po konfrontacji Supermana i jego sojuszników z tajemniczym H’elem postanowił postawić na drodze Człowieka ze Stali kolejnych dziwacznych przeciwników. Na całość składają się oprócz numerów regularnej serii także annual z Lois w roli głównej oraz jedna z odsłon serii ACTION COMICS, do której Lobdell na chwilę zawitał ze swoją historią. Wyszedł tym samym pokaźny jeśli chodzi o ilość stron zbiór, ale jeśli ktokolwiek przeczytał go od początku do końca to zgodzi się ze mną, że ilość nie poszła w parze z jakością.
 
Crossover z H’elem w roli głównej, który planował wykorzystać destrukcję Ziemi do odwrócenia kolei rzeczy i przywrócenia do życia planety Krypton stał delikatnie mówiąc na słabym poziomie. Jeśli zastanawiacie się, czy Lobdell przypadkowo może poprawił swój kunszt pisarski i uczynił z komiksu SUPERMAN wreszcie coś ciekawego i zapadającego w pamięć, to uspokajam, że nic takiego się nie stało. Sam pomysł jest całkiem całkiem, ale jak zwykle szwankuje wykonanie. W historii Psi-War Supermanowi nie pomagają jak to zwykle bywało wcześniej potężna siła oraz promienie cieplne wydobywające się z oczu, gdyż przeciwnik atakuje jeden z jego najczulszych punktów - umysł.  Jak powszechnie wiadomo (a jeśli nie wiedzieliście do tej pory, to teraz już wiecie) Kryptonijczyk największe problemy ma zawsze z tymi złoczyńcami, którzy parają się magią albo potrafią kontrolować ludzkie umysły. Królowa H.I.V.E., Hector Hammond oraz zrelaunchowany na potrzeby New 52 Psycho Pirate to właśnie przeciwnicy tego drugiego rodzaju, a każde z nich dąży nie tyle do zdobycia kontroli nad umysłem Supermana, ale nad umysłami wszystkich mieszkańców planety.

Metropolis staje się polem bitwy pomiędzy trójką „psycho-złoczyńców”, a w decydującej rozgrywce o losach walki decyduje nie Człowiek ze Stali, ale jego niespodziewany sprzymierzeniec. W miarę rozwoju sytuacji zacząłem nabierać przekonania, że chyba każdy, a przynajmniej co drugi mieszkaniec Metropolis posiada jakieś ukryte zdolności parapsychologiczne, gdyż na scenie co rusz pojawiał się ktoś nowy zdolny do kontroli nad umysłami innych. Jakby ktoś czuł się zakłopotany i stracił w pewnym momencie rozeznanie w sytuacji, to scenarzysta wziął to pod uwagę i na każdym kroku spieszy z masą wyjaśnień. Jest to strasznie denerwujące, gdy ktoś najczęściej jeszcze ustami samego bohatera opowiada nam, co właśnie mu się przytrafiło i co mieliśmy możliwość sami na własne oczy zobaczyć. Czytelnik traktowany jest w ten sposób jak kompletny idiota, któremu wszystko trzeba precyzyjnie i z wszelkimi detalami wyłożyć jak na tacy. Żałosne jest to, że czytając komiksy o Supermanie pisane przez Lobdella nie ma miejsca na własne domysły i interpretację tego, co się stało, gdyż wszechobecne dymki z treścią z założenia spełniają właśnie rolę „dopowiadaczy” i „wyjaśniaczy”. Dzięki Scott, bo bez tego nikt z pewnością nie połapałby się w tak cholernie skomplikowanej i zaszyfrowanej intrydze, jaką widzimy w ramach Psi-War.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to dostajemy tutaj prawdziwą mieszankę wybuchową. Jak dobrze naliczyłem przy rysunkach majstrowało w tym komiksie aż dwunastu artystów, co z pewnością nie ułatwiało, a ewentualnie utrudniało śledzenie wydarzeń. Widniejący jako regularny rysownik Kenneth Rocafort co chwila zastępowany był w ostatniej chwili przez innego twórcę, a czasem jeden rozdział potrafiło stworzyć nawet czterech różnych fachowców. Gdyby chociaż całą Psi-War stworzył tylko i wyłącznie Rocafort, to przynajmniej do części wizualnej nie można by się było przyczepić. A tak otrzymaliśmy jeden wielki chaos spowodowany odmiennymi stylami – normalnie masakra jakaś, która na pewno nie powinna mieć miejsca.

Chyba najlepszą i najmniej Lobdellową częścią tego zbioru jest annual z Lois w roli głównej, w którym to ambitna dziennikarka prowadzi własne śledztwo na temat zaginionej grupy mieszkańców Metropolis. Jak się okazuje członkowie tajemniczej grupy o nazwie „The Twenty” odgrywają ważną rolę w historii Psi-War, a całość powiązana jest w zadziwiający sposób z atakiem Brainiaca na Ziemię sprzed pięciu lat. Jest to istotny moment dla Lane, która od tej pory zmienia się znacząco (kojarzycie eSa z połowy lat 90-tych, który zamienił się na pewien czas w żywą energię?), a kulminację tych wydarzeń zobaczymy później na łamach crossover Doomed. Jak już jesteśmy przy pozytywnych momentach to dodajmy do tego jeszcze sam początek zbioru, gdzie rząd toczy spór z Supermanem o to, co dalej zrobić z samotnią na Arktyce. Więcej ciekawych momentów niestety nie uświadczymy.

Psi-War to zdecydowanie słaba, chaotycznie napisana i równie chaotycznie narysowana historia o manipulacji umysłami mieszkańców Metropolis i samego Supermana. Koszmarne dialogi, jedynie przeciętna narracja i mało śmieszne humorystyczne wstawki scenarzysty to to, co charakteryzuje pracę Lobdella w tym tomie. Dziwne i pokręcone to wszystko było, a co najważniejsze niewiele istotnych rzeczy z tego wynikło. Nawet gościnny występ Oriona nie zachwycił i określiłbym go jako „z dużej chmury mały deszcz”. Oczywiście jak łatwo się domyślić totalnie odradzam zakup opisywanej pozycji i radzę trzymać się od tego komiksu z daleka. W przeciwnym wypadku spodziewajcie się potężnego bólu głowy.

Ocena: 2/6


Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN #18 – 24, SUPERMAN ANNUAL #2 oraz ACTION COMICS #24

2 komentarze: