INFINITE CRISIS to tzw. „sikłel” bardzo dużego eventu DC z 1985r. pt. CRISIS ON INFINITE EARTHS, który w swoim czasie reaktywował całe
uniwersum DC, nękane w tamtym czasie zbyt wieloma wersjami (często
bezsensownymi) jednego superbohatera i nieskończoną ilością Ziemi.
Wszystko to wprowadzało niezrozumiały dla zwykłego śmiertelnika chaos,
aż DC postanowiło rozwiązać sytuację jednym efektownym i efektywnym
posunięciem.
W przypadku INFINITE CRISIS motywacja twórców
była podobna, może z wyjątkiem chęci podgonienia zagarniającego coraz
większą część rynku Marvela (cel ten został wykonany w stu procentach,
seria sprzedawała się świetnie). Przyszedł czas na sprzątanie powstałego
przez lata bałaganu. Tak oto na przestrzeni 2005 – 2006, na łamach
swoich serii, kilka postaci zostało zastąpionych swoimi młodszymi
następcami (np. Blue Beetle, albo Flash), wyjaśniono zaistniałe przez
lata nieścisłości i postanowiono przywrócić blask Trójcy (Batman,
Superman, Wonder Woman). Wydawcy doszli do wniosku, że przez ostatnie
lata DCU stało się zbyt pesymistyczne i cyniczne, a twórcy skupiali się
na eksplorowaniu ciemnej strony heroizmu, po drodze gubiąc poczucie
humoru i pozytywne przesłanie, z którymi kiedyś kojarzyły się komiksy.
Batman przeistoczył się we wrednego, nieludzkiego maniaka, a Superman
jawił się tylko kolejnym, latającym trykociarzem, i daleko mu było do
dawnego symbolu nadziei oraz inspiracji dla mas. Zadania podreperowania
wizerunku uniwersum jako całości i przywrócenia blasku swoim
najbardziej rozpoznawalnym postaciom podjęli się: Geoff Johns
(scenariusz), Phil Jimenez, Andy Lanning (rysunki), Jeremy Cox, Guy
Major (kolor) przy okazjonalnym, gościnnym udziale Georgea Pereza
(rysownika pierwszego Kryzysu). Główna oś historii toczy się na kartach
siedmio-częściowej serii, jednak, jak ma to DC w zwyczaju, uraczono
nas przy tej okazji kilkoma mini-seriami (DAY OF VENGEANCE, THE OMAC PROJEST, VILLAINS UNITED, RANN-THANAGAR WAR), bezpośrednio związanymi z
głównym wątkiem (będącymi preludium do całego eventu), paroma
specialami i (a jakże) spin-offami traktującymi o konsekwencjach
Kryzysu Nieskończoności, który sam okazał się być kolejnym rozdziałem
większej całości zakończonej przez FINAL CRISIS.
Zaczynając
lekturę, trafiamy do świata będącego na granicy załamania. Wonder Woman
zabiła Maxa Lorda, magia umiera, roboty OMAC dają popalić wszystkim
zamaskowanym, złoczyńcy jednoczą się i ramię w ramię walczą za wspólną
sprawę, gdzieś w kosmosie zaczyna się wielka wojna, do tego wszystkiego
wieża Ligi Sprawiedliwości zostaje zniszczona, a najwspanialsi
bohaterowie są skłóceni, nie ufają sobie i nie chcą współdziałać.
Sytuacja od samego początku jest beznadziejna, a im dalej w las, to
sami wiecie… Jak przystało na dobrą fabułę, zaczyna się trzęsieniem
ziemi, a potem napięcie stopniowo rośnie. W tym momencie do akcji
wkraczają zapomniani bohaterowie z czasów CRISIS ON INFINITE EARTHS –
reprezentujący komiksowy Golden Age – Superman (Kal-L), Superboy Prime
(jedyny osobnik z super-mocami na Earth-Prime) i Alexander Luthor Jr.
(Earth-3 gdzie Luthor jest jedynym herosem). Od samego początku
zostajemy rzuceni w sam środek epickich wydarzeń, odciskających piętno
na losach całego wszechświata. Kolejne kadry wypełnione są dziesiątkami
bardziej i mniej znanych herosów i nie skłamię chyba mówiąc, że jest
tutaj każdy (bardziej lub mniej) super osobnik, który w ostatnich
latach pojawił się na kartach jednego z komiksów DC.
Żeby nie
było, że tworzę tutaj laurkę, mam też pewne zastrzeżenia, mimo że
komiks świetnie się czyta, a znajomość poprzedzających go mini-serii
nie jest obowiązkowa to jednak jest ona wskazana. Zapoznając się nimi
zyskujemy zupełnie nową perspektywę patrząc na wydarzenia mające
miejsce w głównej serii. Potrafią rzucić nam sporo światła na niektóre,
z początku niezrozumiałe motywy. Sam Kryzys Nieskończoności zyskuje
dużo w momencie, gdy skupia się na „własnej” historii, a nie na próbach
szybkiego wtajemniczenia nas w to, co działo się na stronach komiksów
go poprzedzających. To tylko mała wada w porównaniu z tym, że po tych
kilku zgrzytach zaczynamy zagłębiać się w świetną, ogromną w swojej
skali, historię kładącą nacisk na bohaterów i ich wewnętrzne dylematy.
Lejtmotywem jest tutaj pytanie o naturę heroizmu jako takiego, twórcy
kontrastują mrocznych i skonfliktowanych „dzisiejszych” bohaterów z ich
dawnymi bardziej szlachetnymi i prostodusznymi odpowiednikami z czasów
Złotego Wieku komiksu superbohaterskiego. Wszystko to przyprawione
jest kilkoma, powodującymi gwałtowny opad szczęki momentami jak np.
początkowy dialog Batmana z Supermanem (nie zacytuję, bo nie chcę psuć
Wam przyjemności) czy przemiana Superboya Prime.
Rysownicy
spisali się równie dobrze, co scenarzyści. Ilustracje są wyjątkowo
napakowane zawartością i dobrze oddają epickość oraz skalę
rozgrywających się na naszych oczach wydarzeń. Sam łapałem się na tym,
że zatrzymywałem się przy niektórych planszach i studiowałem je,
dłuższy czas niż zazwyczaj, podziwiając kunszt pracy artystów.
Ponadto
wydanie zbiorcze wzbogacone jest o kilka mniejszych i większych
poprawek w stosunku do wydania zeszytowego, szkice i wywiad z twórcami,
w ciekawy sposób odsłaniający kulisy prac nad tym przedsięwzięciem. Po
prostu mamy do czynienia ze znakomitą, godną polecenia historią, która
nie pozwoli o sobie szybko zapomnieć. Jakkolwiek odradzam ją ludziom
zupełnie nierozeznanym w Kryzysowych perypetiach, bo może zostać
odebrana jako wyrwana z kontekstu i w dużej mierze niezrozumiała. Warto
jednak pokusić się o dodatkowy wydatek, by w pełni cieszyć się tym
świetnym komiksem.
Łukasz Kolasa
Świetny event, który zatrzymał mnie przy komiksach. :)
OdpowiedzUsuńMnie w zasadzie do komiksów przywrócił. :)
Usuń